Książka
Płyń z tonącymi, przyciągnęła mój wzrok
swoim tytułem. To jest tytuł zapowiadający książkę ambitną, absurdalny,
paradoksalny, no oksymoron. Tytuł po prostu brzmi mądrze. Mądry tytuł z jednej
strony mnie przyciągał, z drugiej nieco dystansował, w końcu Einsteinem nie
jestem. Czy nie okażę się za głupia? Zaryzykowałam i… pierwsze zdanie sprawiło,
że przepadłam.
Edvard dorastał w domu swoich dziadków, pośród pól i pastwisk, w sielskim pejzażu Norwegii. Jego rodzice zginęli we Francji, kiedy był jeszcze dzieckiem. Dlaczego właśnie tam? Nie wiadomo. To jedna z wielu rodzinnych tajemnic ukrytych za zasłoną milczenia.
W poszukiwaniu rozwiązania zagadki Edvard wybiera się na Szetlandy, gdzie krajobraz urzeka romantycznym pięknem, lecz nieustannie wróży katastrofę. Znajduje tam kolejne ślady minionych zdarzeń i kobietę, której nie rozumie.
W końcu jedzie do Francji, nad Sommę, której brzegi pokryte są grobami poległych żołnierzy – i wszystko powoli zaczyna się układać w spójną całość, mimo że korzenie tej historii sięgają najbardziej tragicznych wydarzeń XX wieku, a jej bohater musi rozstrzygać dylematy podobne tym, z jakimi się zmagali antyczni herosi.
Poszukiwanie własnej tożsamości w zamęcie dziejów, porywy namiętności, chciwość i śmierć, a także miłość do cennego drewna, która niczym mitologiczna klątwa zawisła nad losami dwóch rodzin – o tym wszystkim jest ta książka.
Młodzieniec
wychowywany przez dziadków, instynktownie wyczuwa tajemnicę kryjącą się w
historii jego rodziny. Gdy miał kilka lat zmarli jego rodzice, a on sam zniknął
na kilka dni. Później wychowaniem chłopaka zajęli się dziadkowie, bardzo
specyficzni, wyalienowani w małej społeczności, otaczani pewną niechęcią.
Dopiero śmierć dziadka Edvard odkrywa kolejne karty swojej historii. Dowiaduje
się więcej o bracie dziadka, niezwykle utalentowanym stolarzu, który okaleczył
zagajnik płomienistych brzóz, zakładając na pnie żelazne pierścienie by uzyskać
ciekawy przekrój słoi. Edvard rusza na Szetlandy i do Francji, aby odkryć kim
jest i co się wydarzyło przed laty. Lasy
nad Sommą, surowe wyspy, obozy koncentracyjne, przeszłość wpływa na nas silniej
niż przypuszczamy.
Zrozumiałem,
że człowiek miewa w życiu niewiele takich punktów zwrotnych, kiedy patrzy w
chmury i obiecuje sobie, że od teraz wszystko będzie inaczej.
[s. 112]
Lars
Mytting dysponuje niezwykłym darem, umie hipnotyzować ludzi słowami. Zdania,
które tworzy, niezależnie od tematu, na jaki pisze po prostu jego tekst jest
melancholijny, głęboki i tak plastyczny, że czytelnik w ten tekst się po prostu
zapada. Niesamowitym elementem są opisy drewna, opis pewnej trumny, jest tak
intrygujący, że spędziłam sporo czasu oglądając w Internecie wyroby z brzozy
płomienistej, próbując sobie wyobrazić, jak mogło wyglądać dzieło Einara. A to
nie koniec cudownych opisów, uwielbiam drewno, jego zapach, fakturę, zawsze
inny rysunek słojów, to wszystko, łącznie z tartacznym zapachem jest w tej
książce. Widać, że tematyka drzewienna ; ) jest konikiem autora.
I
wtedy zawarłem umowę ze swoją rozpaczą. Musiałem być kimś, na kim zmarli mogą
polegać.[s. 124]
Tematyka
zasnutej mgłą historii, rodzinnych tajemnic, teoretycznie jest bardzo oklepana.
Dlatego moim zdaniem, nie wolno nigdy zakładać,
że coś jest już przedstawiono tyle razy, że nie ma co sięgać po kolejną
powieść, bo przegapia się takie perełki. Tak, tematyka zaginięć w wyniku
wojennej zawieruchy, zdrady, podłości, miłości i okrucieństwa została poruszona
wiele razy, ale Lars Mytting pisze wyjątkowo, monopolizuje uwagę czytelnika,
tak że ten zapomina o całym świecie.
Gorąco polecam tę książkę. Norwescy Księgarze
absolutnie się nie pomylili, to wspaniała powieść, genialnie napisana, mądra i
po prostu bardzo wartościowa.
Jeszcze
kilka cytatów:
Nie
możesz tęsknić za czymś, czego nigdy nie miałeś.[s.
30]
Kawałek
dobrej muzyki bardziej zbliża ludzi do Boga niż jakikolwiek pastor. Tylu z nas
mówi o raju. Ale tylko nieliczni potrafią zrozumieć wieczność.[s.
50]
Może
kłamstwo jest jak wódka, pomyślałem. Musisz pić regularnie, by ukryć przed
samym sobą, że pijesz. Ale może prawda ma w sobie coś podobnego. I trzeba pić,
dopóki się nie opróżni butelki.[s. 99]
Też bym przepadła/......
OdpowiedzUsuńJak znam Ciebie, bardzo Ci się spodoba
UsuńJak dobrze, że mam to cudo na swojej półce i może właśnie jesienią uda mi się w nią wgryźć. Choć na razie napawa mnie przerażeniem, a jeśli się wynudzę? A jeśli mój umysł, nasycony mass-papką tego zwyczajnie nie ogarnie? :)
OdpowiedzUsuńO to, że to ogarniesz, jestem zupełnie spokojna :)
UsuńIntryguje mnie ten autor i sądzę, że prędzej czy później wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam, wspaniała książka.
UsuńCudowny blog, zaglądam tu prawie codziennie oczarowana stylem, poczuciem humoru i bardzo ciekawymi recenzjami, które wielokrotnie pomogły mi w decyzji o wyborze lektury!Jednak zmiana tła na taki ceglasty kolor bardzo nie spodobała się moim oczom co wyznaję ze smutkiem, razi w oczka jak słoneczko...
OdpowiedzUsuńTo mam nadzieję, że zmiana kolor bardziej stonowany pomoże.
UsuńTeraz kolorek super! Dziękuję :-)
UsuńBardzo się cieszę :))
UsuńCytaty zachęcające, a poszukiwanie tożsamości i odkrywanie tajemnic rodzinnych zawsze mnie w książkach ciekawi.
OdpowiedzUsuń