Bardzo
cenię prozę Diane Chamberlain. Z jednym wyjątkiem, jak do tej pory nie
zawiodłam się na jej książkach. Porusza trudną tematykę, trochę jak Jodi
Picoult, chociaż nie chcę się oszukiwać, to jest jednak dosyć prosto i
tendencyjnie opisane. Owszem, dylematy opisane w powieściach tych pań są
życiowe, są bardzo trudne do moralnej oceny, ale obie panie, jednak troszkę
wszystko spłycają. I chociaż zdaję sobie z tego sprawę, wiem, że nie czytam
najambitniejszej książki w życiu, ale zawsze mi mało tych książek i cieszę się,
że w odmętach domowej biblioteczki mam jej dwie książki jeszcze.
Czy można budować szczęście na cierpieniu innych? Czy jest cień nadziei na ukojenie sumienia i odkupienie winy? Czy wśród tylu krzywd jest miejsce na prawdziwą miłość?
Mara, przyjaciółka Joelle D’Angelo, podczas narodzin pierwszego dziecka dostaje wylewu, który powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu. Zrozpaczona Joelle zwraca się o wsparcie do jedynego człowieka, który rozumie jej ból, Liama, kolegi z pracy i męża Mary. Ich przyjaźń stopniowo przeradza się w coś więcej – coś, przed czym nie sposób uciec. Rozdarta poczuciem winy, Joelle postanawia pomóc Marze za wszelką cenę. Poszukiwania prowadzą ją do zagadkowej uzdrowicielki, która przed laty rzekomo uratowała jej życie. Kobieta również skrywa bolesną tajemnicę i uświadamia Joelle, że bywają uczucia skazane na zgubę oraz takie, które przetrwają wbrew wszelkim przeciwnościom losu.
Joelle
ma problem. Właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży. Ojcem jej dziecka jest
mąż jej przyjaciółki. Przyjaciółka rodząc syna dostała udaru. Teraz leży w
ośrodku opiekuńczym i się uśmiecha. Joelle z Liamem –mężem chorej Mary,
regularnie ją odwiedzają, wspierają, czekają aż wróci do zdrowia. Aż pewnego
wieczoru po prostu się stało. Przespali się, a teraz Joelle, która przez lata
starała się o dziecko aż doszła do wniosku, że jest bezpłodna, teraz wpatruje
się w kreski na teście ciążowym. Joelle nie chce być przyjaciółką, która odbija
męża. Ciągle stara się pomóc Marze, nawet pomimo swego racjonalizmu ulega
namowom rodziców, którzy proponują udać się do uzdrowicielki, która wskrzesiła
Joelle, gdy ta przyszła na świat martwa. Joelle, kontaktuje się z kobietą, nie
przypuszcza nawet, jaki ta chowa sekret.
|
cytrynowo-miodowy drink
na zimne dni |
Przez
pierwsze trzy strony wątpiłam, czy się wciągnę, bałam się, że ta książka będzie
niewypałem, tak jak, przedostatnia książka autorki, która mnie rozczarowała.
Moje obawy były jednak bezpodstawne, nim się zorientowałam, byłam zaczytana po
uszy i byłam zła na wszystko co przeszkadzało mi w czytaniu. Praca, ludzie,
tenis, znajomi, chciałam jak najszybciej dowiedzieć się jak to się skończy. Bo
przyznam, że autorka porwała się na trudny temat. Wierność małżeńska, jest dla
mnie i dla wielu osób wartością absolutną. Nie zdradza się współmałżonka, słowa
w zdrowiu i w chorobie, nie są jakimś
banałem, nie powinno się brać ślubu, jeśli nie umiemy konsekwentni tego
realizować. I autorka pokazuje specyficzną sytuację, czy faktycznie można
oczekiwać od młodego mężczyzny, że dochowa wierności żonie, która jest cieniem
dawnej siebie, nie ma kontaktu ze światem. Czy możemy od Liama wymagać, że
zadowoli się wspomnieniami? Chamberlain, pokazuje nam tę zdradę z perspektywy pierwszoplanowej
bohaterki, która jest dobrym człowiekiem, więc czujemy do niej sympatię. Rzadko
kiedy czytamy o zdradzie z perspektywy zdradzającego, a jeśli już to w taki
sposób, że zdradzana osoba jest jędzą czy bucem. Tutaj mamy chorą kobietę.
Pewnie odpowiedź na pytanie, czy Liama można usprawiedliwić, będzie różna, to
bardzo indywidualna kwestia.
Mnie
bardzo porwała historia uzdrowicielki. Cofamy się w czasie, bo jak to często
bywa u autorki,
akcja jest prowadzona dwutorowo. W teraźniejszości obserwujemy
perypetie Joelle i Liama, a w przeszłości przenosimy się do życia dwóch
dziewczynek, bliźniaczek, których okoliczności urodzenia są bardzo dramatyczne
i zaważą na całym ich życiu. W pewnym momencie, te losy się przenikną. I powiem
Wam szczerze, że miałam lekko mokre oczy pod koniec.
Ta
książka w żaden sposób mnie nie rozczarowała. Bardzo gorąco ją polecam, jest
czytadłem, nad wieloma problemami autorka się prześlizguje, ale mimo wszystko
ciekawa i skłaniająca do refleksji lektura.
Ksiażka recenzowana dla portalu Duże ka
Przez "Dobrego ojca" nie przebrnęłam, ale pozostałe książki Chamberlain mi się podobały. Cieszę się, że niedawno przyniosłam z biblioteki "W cieniu", bo zapowiada się na dobrą, obyczajową lekturę.
OdpowiedzUsuń"Dobrego ojca" to ja dosłownie zmordowałam. Strasznie mi się źle ją czytało. Wyjątkowo bo zwykle książki autorki pochłaniam
UsuńDawno nic tej autorki nie czytałam, oj dawno. Mówisz, że warto?
OdpowiedzUsuńNawet bardzo :D
UsuńLubię takie historie i często po nie sięgam. Twórczości Chamberlain nie odmawiam, zatem na pewno przeczytam "W cieniu".
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zaczęli ją w Polsce wydawać, a że ona płodna jest to długo nie będziemy cierpieli na brak :P
UsuńJestem zachęcona do tej powieści i to bardzo. Żałuję, że dopiero teraz odkrywam twórczość Chamberlain. Mam też nadzieję,że niedługo doczekam się wydania powieści "Secrets She Left Behind", bo po "Prawie matki" jestem bardzo ciekawa jak potoczyły się losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńWiesz - lepiej późno niż wcale. Wiesz więcej ode mnie, nie wiedziałam, że "Prawo matki" ma kontynuację a ja sama czytałam tę książkę tak dawno, że będę potrzebowałą powtórki.
UsuńMam tak samo - bardzo gorąco ją polecam i zarazem mi w niej czegoś zabrakło, co trudno określić.
OdpowiedzUsuńTakiego jakiegoś ostatecznego pchnięcia
UsuńUwielbiam twórczość tej autorki! „W cieniu” jeszcze nie czytałam. Jak na razie moim numerem jeden jest „W słusznej sprawie” :)
OdpowiedzUsuńBo ta powieść miażdży, ostatnio często o niej opowiadam
UsuńGdzieś natknęłam się na informację, że ta książka jest nieco prostsza niż wcześniejsze (wydane w Polsce), bo to jedna z pierwszych powieści autorki. Ale po Twojej recenzji wiem, że i tak po nią kiedyś sięgnę, bo uwielbiam Chamberlain.
OdpowiedzUsuń