Z
niemieckimi kryminałami jakoś mi nie po drodze, siedzą we mnie uprzedzenia, czy
może to po prostu nie moja bajka, ale jakoś mało który przypada mi do gustu, a
już żeby zachwycił, ale Ola tak zachwalała akurat tę serię Herrmann, że
postanowiłam zaprzeć się, a nie dać się, a jako że upały wprawdzie trochę
maleją to i tak pogoda sprzyja literackim zbrodniom to naturalnym wyborem była
właśnie Opiekunka do dzieci.
Sceptyczna trochę byłam, bo dwie poprzednie książki autorki, owszem podobały mi
się, ale z racji na swą germańskość nie wywołały fal entuzjazmu. Tym razem,
jednak tematyka dotyczące II wojny wydawała się skutecznym wabikiem, chociaż
wiadomo, że i to można skopać.
Wszystko wskazuje na to, że adwokat Joachim Vernau odniesie życiowy sukces i zrobi wspaniałą karierę. Ma poślubić Sigrun Zernikow, a tym samym nie tylko wejść do berlińskich wyższych sfer, lecz także zostać partnerem w renomowanej kancelarii adwokackiej ojca Sigrun, Utza. Podczas planowanego przyjęcia zaręczynowego ma zostać wprowadzony do rodziny. Kiedy jednak niespodziewanie pojawia się Ukrainka, która prosi go o zdobycie podpisu Utza na spisanym cyrylicą dokumencie, na fasadzie uczciwości nobliwej rodziny pojawia się pierwsza rysa. Utz ma bowiem swoim podpisem poświadczyć, że jego rodzina podczas drugiej wojny światowej zatrudniała jako opiekunkę do dziecka robotnicę przymusową, dzięki czemu ta mogłaby teraz otrzymać odszkodowanie. Utz wszystkiemu zaprzecza, drze na strzępy i wyrzuca dokument. Zdarzenie to szybko zostałoby zapomniane, jednak ciało Ukrainki niedługo później zostaje wydobyte z Landwehrkanal. Chociaż Vernau przeczuwa, że w ten sposób naraża swoją świetlaną przyszłość w rodzinie, zaczyna zadawać niewygodne pytania. Historia ukraińskiej robotnicy przymusowej wydaje się bowiem być prawdziwa, a Joachim znajduje jednoznaczne ślady nadzwyczaj lukratywnego handlu dziełami sztuki, które zostały zagrabione nazistów…
Młody
adwokat Joachim Vernau właśnie stoi u bram raju, ma ożenić się z posażną,
pochodzącą z zacnego rodu(takiego von und zu), przyszły teść ma przyjąć go na
wspólnika kancelarii. Sielanka. Wprawdzie Joachim niepokoi się losami własnej
matki, ale i tak prawdziwa bomba dopiero nadchodzi, gdy pojawia się starsza kobieta,
która domaga się od seniora rodu podpisania dokumentu poświadczającego, że w
czasie wojny rodzina von Zernikow w czasie wojny zatrudniała pracownicę
przymusową. Następnie zwłoki kobiety zostają wyłowione z pobliskiej rzeki.
Senior rodu nie neguje prcy przymusowej na rzecz jego rodziny, ale stanowczo
twierdzi, że owa kobieta została stracona pod koniec wojny. Gdzie tkwi prawda?
Jakie konsekwencje będzie miał fakt, że kandydatka na senatora pochodzi z
rodziny, która korzystała z wyzysku ofiar wojny? To nie będzie jedyny wątek w
tym stylu. Wątki, bohaterowie, cała konstrukcja, może skusić fana kryminałów.
Jestem
bardzo pozytywnie zaskoczona, bo Elisabeth Herrmann daje nam się poznać od
nieco innej strony. Nie obserwujemy pracy policji, ale pracę adwokata, który
obraca się w wyższych sferach Berlina. Tego miasta które widział narodziny i
upadek dyktatury. Teraz piękne, luksusowe miasto, miasto elit, nowych
pieniędzy, ale i starych fortun, szczycących się swoim dziedzictwem,
relatywistycznie podchodzących do przeszłości. I to przenikanie teraźniejszości
i historii jest nieźle w książce ukazane. O ile w Polsce wątek pracowników
przymusowych jest znany o tyle kojarzy się z ciężką pracą, chorobami i
wyniszczeniem(chcesz być chory na
suchoty, jedź do Rzeszy na roboty), o tyle wątek nianiek dla dzieci z
terenów podbitych, jest nieznanym epizodem i ciekawie jest pokazany w książce,
warto na pewno zweryfikować te informacje, ale na pewno dostałam nowy impuls do
poszukiwań.
|
Oleńko dziękuję za zakładkę! |
Chętnie
sięgnę po kolejne książki z Joachimem w roli głównej, ze względu na humor,
bohaterów. Mam nadzieję, że kolejne tomy również będą miały tak ciekawą
intrygę!
książka recenzowana dla portalu Duże Ka
Opiekunka do dzieci, Das Kindermädchen, Elisabeth Herrmann, tłumaczył Bartosz Nowacki, liczba stron: 542
Z niemieckich kryminałów bardzo lubię książki Charlotte Link, czytałaś może? Jeśli nie, polecam, a nuż Ci się spodobają, chociaż to są takie kryminało-thrillery. Co do Herrmann, nie czytałam jej żadnej powieści, ale ten tytuł mnie zaintrygował. Zwłaszcza wątek robót przymusowych.
OdpowiedzUsuńTo mówisz, że ta jest lepsza, niż dwie pierwsze powieści autorki? Bo czytałam je i jakoś szału zupełnie nie było.
OdpowiedzUsuńJa czytałam na razie tylko "Wioskę morderców" i podobała mi się, przyzwoity kryminał, więc po dwie następne pewnie też sięgnę.
OdpowiedzUsuńPodczytuję niemieckie kryminały i raczej po drodze mi z nimi, o tej Autorce nie słyszałam, ale jestem jej książkami zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej pisarce, a może być ciekawie. I adwokat jako bohater.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic autorki, z niemieckim kryminały mam małe doświadczenie, dlatego chętnie poszerzę swoje horyzonty. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń