Bestseller “The Sunday Times”. Pełna kornwalijskiego uroku powieść o tym, że na zmiany nigdy nie jest za późno.
47-letnia Helen Merrifield żegna się ze swoim notorycznie niewiernym mężem Grayem, wygodnym domem w Zachodnim Londynie i błyskotliwą karierą producentki programów telewizyjnych, by zamieszkać w małym wiejskim domku w sercu sielskiej Kornwalii.
Helen postanawia zostawić przeszłość za sobą. Rzuca się w wir wiejskiego życia, nawiązuje szereg przyjaźni z ekscentrycznymi mieszkańcami Pendruggan i wzbudza zainteresowanie dwóch całkowicie różnych od siebie mężczyzn: wrażliwego Simona oraz posępnego Pirana, który robi wszystko, by uprzykrzyć Helen życie.
Kiedy jej przyjaciółka postanawia wykorzystać kornwalijską wioskę jako plan zdjęciowy do nowego serialu historycznego, dochodzi do konfrontacji wielkomiejskiego świata z tym znacznie spokojniejszym i mniej sztucznym. Co z niej wyniknie?
Po mocnej, angażującej uczucia i
myśli „Zatoce o północy”, postanowiłam sięgnąć po coś co da myślom odpocząć.
Coś doskonale letniego, najlepiej z ładnym krajobrazem w tle. Na pewno nic
polskiego, mam dosyć rozlewisk, ucieczek rozwódek po czterdziestce, które
wygrywają los na loterii cudem znajdują pieniądze, miłość, rodzinę, a najlepiej
wszystko jednocześnie. Coś co kiedyś
było powiewem nowości i „zachodu” stało się nieco oklepane. Przynajmniej
w polskim wykonaniu. Niewiele
zagranicznych tego typu „czytadeł” miałam w swoich rękach, nie dlatego, że
wybieram tylko ambitną literaturę, po prostu – jakoś się nie złożyło.
„Zmiana planów” to historia
dojrzałej kobiety, której marzenia kiedyś się spełniły. Wybrał ją i poprosił o
rękę(fakt, że katalizatorem była ciąża), mężczyzna w typie księcia z bajki. Książę
jednak uważał, że dotrzymywanie wierności w małżeństwie to bajka. Pierwsza zdrada,
a właściwe pierwsze nakrycie ukochanego mężczyzny w jednoznacznej sytuacji z
obcą kobietą było tragedią, inne stały się rutyną. Helen zbyt ceniła sobie
spokój codzienności i chyba zdawała sobie sprawę, że awantury nic nie dadzą,
dlatego po prostu przeszła nad tym do porządku dziennego, aż w końcu, gdy dzieci
były odchowane i poszły na swoje, postanowiła rozwieść się z mężem i wyjechać z
Londynu, na wieś, gdzie panuje cisza, spokój i nie trzeba się malować przed
każdym wyjściem z domu. Przypadek,
przeznaczenie podsuwa jej domek na kornwalijskiej wsi. Domek nazywa się „Krzyk
mewy”, tam Helen ma odpocząć po pełnym
wrażeń życiu. Jak to bywa z takimi przeprowadzkami, od razu dostrzega kontrast
z gwarnym, pełnym obcych ludzi Londynem, a spokojną wsią, na której wszyscy się
znają od pokoleń, wszystko o sobie wiedzą, lub chcą wiedzieć. Pojawia się
również adorator, jak i zaprzysięgły wróg, a gdy przyjaciółka Helen, postanawia
kręcić film na właśnie w tych okolicach, będzie się musiało coś dziać.
„Zmiana planów” to idealna
książka na wylegiwanie się na plaży, lub w zaciszu własnego ogródka. To lekkie
czytadło dla kobiet, raczej dojrzalszych, chociaż nawet taki młokos jak ja, nie
znudził się na tej książce. Książka, ta należy do gatunku przywracających wiarę
iż, bez względu na wiek nie możemy kłaść się do trumny. Trzeba szukać, działać,
nie poddawać się, bo szczęście, pomyślność czekają za rogiem, tylko czasami
trzeba się schylić. Nie wolno też oceniać po pozorach.
Czym ta książka różni się od
tych, które zalegają nasze, polskie półki i to polskie twory powinniśmy
kupować, bo „dobre bo polskie” i należy wspierać rodaków. Przede wszystkim ta
książka jest według mnie naturalniejsza niż twory rodzimych autorów. Zapewne
dlatego, że nie znam kornwalijskich realiów, książka mnie nie irytowała,
podczas gdy polskie książki, których główną treścią jest wyprowadzka na wieś i
życie wśród wieśniaków budzą moją irytację i kilka razy książka obiła się o
moją ścianę(ze sporym impetem, bowiem siłę w rękach mam). „Zmianę planów” zaś
potraktowałam jak lekką, przyjemną opowiastkę, nie doszukiwałam się chęci
obrażenia mnie, z powodu zamieszkiwania wsi.
Ta książka naprawdę według mnie
głownie skierowana jest do kobiet po przejściach, to taka bajka, sympatyczna,
wesoła i ciepła. Która z nas nie marzy o życiu bez trosk na urokliwej
wsi(wpiszcie w gugle Kornwalia i zobaczcie jak tam pięknie, kto z Was nie
chciałby móc się tam przenieść?!). To taka idealna książka na lekki, spokojny
dzień. Na poprawę humoru, bo i książka obfituje w zabawne wydarzenia i jest
taką książkową komedią romantyczną. Żeby zapomnieć o szarej, bezbarwnej
codzienności. Fajnie się czyta.
Za bardzo nie przepadam za powieściami polskich autorów. Wydają mi się oklepane, skopiowane z zagranicznych powieści. O "Zmianie planów" nie słyszałam, jednak dzięki Twojej recenzji, książka bardzo mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńPoproszę taką bajkę :) miła odmiana po rzeczywistości :)
OdpowiedzUsuńTeż nie znam zbyt wielu takich książek, więc schemat aż tak bardzo mnie nie odrzuca, ale z drugiej strony, zainteresowania też nie wzbudza. Szukać tej powieści specjalnie nie będę, ale jak nawinie się pod ręką, to nie odmówię :)
OdpowiedzUsuńPolskie książki tego typu też mnie zbudziły, teraz wybieram zagraniczne, ale tylko ze względu na interesujące miejsce akcji :) Najlepszą z takich serii, jak dla mnie jest cykl Oliwkowa farma Carol Drinkwater. Jeśli nie czytałaś to naprawdę polecam.
OdpowiedzUsuńMkniesz jak burza z lekturami. Musze po urlopie nadrobić zaległosci i poczytać twoje recenzje.
OdpowiedzUsuń