Stalowa Wola, wbrew pozorom nie jest końcem świata. Dzieje się i to sporo. Dzięki temu, że zaczęłam uczęszczać na stalowowolski Dyskusyjny Klub Książki(polecam każdemu) dowiedziałam się o spotkaniu z Mariuszem Szczygłem. Znanym mi i ze słyszenia, z widzenia i z blogów. Nie czytałam, absolutnie żadnej książki, ale jak wspomniałam, przy okazji tekstu o
Niedziela, która zdarzyła się w środę, miałam jedną książkę, którą naprędce przeczytałam w niedzielę. Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, o czym pisałam. Byłam napalona na inne książki Autora, tym bardziej, że naprawdę wiele, wiele dobrego o nich słyszałam.
Poszłam, oczywiście trochę się spóźniłam, chociaż tego nienawidzę!! Jednak spotkanie zaczęło się z poślizgiem, i depcząc ludziom po nogach(bardzo przepraszam starszą panią, której nadepnęłam na stopę!), znalazłam wolne miejsce!
Spotkanie rozpoczęło wprowadzenie dyrekcji biblioteki, bardzo na poziomie. Spotkanie prowadził pan, którego widziałam na oczy pierwszy raz, nie mam pojęcia jak się nazywał, o ile kojarzę nie został przedstawiony. Nie znalazłam Jego personaliów, ani w relacjach ze spotkaniach na lokalnych portalach, ani w
relacji na stronie biblioteki.
|
Pan prowadzący spotkanie, Mariusz Szczygieł i moja książka ^ ^ |
Któż nie kojarzy Mariusza Szczygła, większość z talk showu "Na każdy temat", który rozgrywał się niby na dachu wieżowca, nie widziałam ani odcinka, chociaż rodzice oglądali, bowiem, o ile mnie pamięć nie myli, w reklamach tego programu było wyjaśnienie późnej pory(bodajże 22, czy nawet 23), tak aby nie oglądały dzieci, więc nie oglądałam, bo byłam bardzo małoletnia(ach wspaniałe czasy).
Jako, że nigdy na spotkaniu autorskim nie byłam, nie wiedziałam czego się spodziewać. Autora kojarzyłam, jako postać wyluzowaną, ale to jednak spotkanie AUTORSKIE, może więc będzie okadzanie kadzidłem, świece i jakiś rodzaj kultu. No skąd miałam wiedzieć? Może będzie czytanie długich fragmentów książek i achy i ochy nad wirtuozerią. Spodziewałam się wszystkiego.
Na szczęście było miło i bardzo sympatycznie. Pan prowadzący spotkanie był, chyba dobrze przygotowany, piszę - chyba - bo jednak nie czytałam książek o Czechach, więc dla mnie wszystkie odniesienia do czeskich reportaży były - nomen omen - czeskim filmem. Jednak cała dyskusja o czehofilii i naszych południowych sąsiadach baaardzo mnie zachęciły do sięgnięcia po te reportaże - mam komplet i to podpisane przez Autora, więc wskoczą na tapet piorunem.
|
Zapiszcie i zanotujcie, dałam komuś książki, żeby po nich pisał. |
Nie byłabym sobą, gdybym ust mych rozgadanych nie otworzyła i z czymś nie wyskoczyła, ja zapytałam o reportaże, które czytałam xD(po wyjaśnieniu autorowi pewnego egzystencjalnego problemu i zostałam nagrodzona zacnym uściskiem dłoni ; ) ). I zaliczyłam szok stulecia, gdy Pan Mariusz, też był przygotowany i wiedział o moim tekście, co sprawiło, że pierwszy raz w roku 2015 zabrakło mi słów.
Rozmowa o Czechach była długa i naprawdę fantastycznie słuchało się tego z jaką pasją autor opowiada, zwykle, gdy ktoś mówi, że nie wie jak to powiedzieć po polsku, jest to takie pozerskie i sztuczne, a tutaj widać, że Mariusz Szczygieł, żyje w dwóch krajach i myśli w dwóch językach, że wie o czym pisze i jest autentyczny. Fantastyczne to było. Był dowcip o Czechach i o piwie, były tematy poważniejsze, chociaż zawsze okraszone jakąś anegdotą, trafną puentą, jak chociażby odpowiedź autora na pytanie o Jego prawdę życiową(żyj tam, żeby miał cię kto trzymać za rękę, gdy będziesz umierał - mądre i dające do myślenia).
Ciężko streścić, tę - ponad godzinę trwającą - rozmowę, bo to nie był monolog, monodram Autora, ale naprawdę żywa relacja ze słuchaczami-czytelnika. Było mądrze, zabawnie, naprawdę fantastycznie. Fantastycznie - to słowo klucz.
Następnie obecni na spotkaniu ustawili się w ogonku i nastąpiła ciężka próba dla Autora, czyli podpisywanie książek, o tym jak cierpliwym człowiekiem jest Mariusz Szczygieł, niech Wam powie fakt, że dałam do podpisu SZEŚĆ książek, jeszcze dzimgałam nad uchem, a On podpisał i w każdej napisał coś innego. Moja Mama skwitowała to później: "ale to przecież Jego wszystkie, jak tyle napisał, to niech teraz podpisuje" xD (Mama rządzi)
Nie pozostaje mi nic innego, jak zacząć je czytać, co i Wam polecam, takie spotkanie zresztą polecam również gorąco!
Pozwolicie, że zaoszczędzę Wam już zdjęć - więcej na stronie biblioteki. Link na samej górze. Powyższe są mego autorstwa, a tam gdzie jestem i ja, fotografem była nieoceniona
Patrycja
Gratuluję Ci możliwości tego spotkania. I dziękuję za tę relację. Poczułam się, jakbym tam była osobiście...
OdpowiedzUsuńCieszę się!! Mam nadzieję, że i Ty pójdziesz osobiście
UsuńTwoja Mama rządzi:D hehe, dobry tekst.
OdpowiedzUsuńRównież mam miłe wspomnienia z wizyty pana Mariusza w moim mieście:).
O tak, Mama jest złotousta :D
UsuńNa pewno było super, chyba nie da się inaczej
Zazdroszcze Ci. Ja Szczygla uwielbiam- Mariusza, nie tego od Tartt.
OdpowiedzUsuńI nie ptaka jak sądzę ;)
UsuńSuper człowiek!!
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Szczygła, zazdroszczę spotkania :) Pamiętam program na dachu ,,Rozmowy na każdy temat" - mała byłam, ale podglądałam zza winka co nieco :)
OdpowiedzUsuńNo mnie rodzice pilnowali i ja miałam żelazną samodyscyplinę :))
UsuńNie mogę się tych czeskich doczekać
Gratuluję możliwości bycia na spotkaniu autorskim z Panem Mariuszem. To musiało być niezapomniane przeżycie.
OdpowiedzUsuńbardzo :) przesympatyczny, mądry człowiek, ach więcej takich spotkań
UsuńAleż musiało być cudownie na tym spotkaniu. Książki Szczygła są fenomenalne, a co dopiero możliwość posłuchania autora na żywo.
OdpowiedzUsuńno było niewysłowienie super
Usuń