Już nie wojna i jeszcze nie pokój. Fascynująca podróż po dwunastu miesiącach strachu, nadziei, euforii i rozczarowania. Najnowsza reporterska opowieść autorki głośnej biografii „Beksińscy...”.
Najnowsza książka Magdaleny Grzebałkowskiej – autorki bestsellerowej biografii „Beksińscy. Portrtet podwójny” – to reporterska opowieść o najbardziej dramatycznym roku XX stulecia. Autorka wkracza na ziemie przez chwilę niczyje, albo właśnie zagarnięte przez nową władzę, by przyjrzeć się z bliska losom ostatnich żyjących świadków tamtego czasu. Ludzi, którzy gonieni strachem próbowali się przedrzeć przez skuty lodem Zalew Wiślany (było ich pół miliona), przesiedleńców, którzy w swoich nowych domach zastawali jeszcze ich poprzednich właścicieli, wychowanków otwockiego domu dziecka dla ocalonych z Holocaustu, szabrowników, dla których wyzwolone tereny stały się gigantycznym sklepem Ikei, ludziom, którzy o włos wyprzedzili własną śmierć. Oddaje głos ofiarom, chociaż i katom poświęca sporo miejsca – zwłaszcza kiedy może dzięki temu pokazać powojenne pomieszanie ról i losów.
Ktoś,
kiedyś dla mnie ważny, bardzo zachwycał się poprzednią książką Grzebałkowskiej.
Kilka razy miałam ją w rękach. Byłam kiedyś jako opiekunka, z wycieczką w
muzeum w Sanoku, oglądałam te… oryginalne, wielce dzieła… po pamiętnej
rekomendacji, ciągle miałam z tyłu głowy – kup! No, ale wiecie jak to jest… w
końcu kupiłam, ale Natalia zachęciła mnie do „1945. Wojna i pokój”. Jak pisałam
na prywatnym blogu, żyję historią, właściwie koniec wojny II, można świętować
kilka dni, ale w moim domu tak już jest, że od stycznia, rocznice ważnych
wyzwoleń są wspominane, omawiane, obowiązkowo coś oglądamy, jeśli publiczna TVP
w misji krzewienia różnych rzeczy, nie zapomni wyemitować, a wiadomo, że taki
rolnik co szuka żony jest ważniejszy niż np. rocznica upadku Festung
Breslau. Kupiłam tę książkę pod wpływem
czasu, wielkiej rocznicy, ważnego dnia, a może ważnej rocznicy wielkiego dnia?
Posłowie zrobili z tego szopkę a dla mnie ta data jest symbolem, cały 7 maja
miałam taki zasnuty… w końcu 70 lat temu kończyła się wojna, ludzie mogli
zacząć żyć normalnie. Czy faktycznie? I tutaj w sukurs przychodzi Grzebałkowska
ze swoją doskonałą książką.
Autora
bierze pod lupę cały rok 1945, rok końca wojny, chociaż wiadomo, że w
zależności od regionu nazistowskie jarzmo zostało wyparte komunistycznym w
różnym terminie. Autorka wybiera podział na miesiące, ale głównym kryterium są
zagadnienia. Bo ta książka to nie jest lista dat i krótkich opisów, ale
reporterskim okiem opisano życie w podnoszącej się z ruin Polski. Mamy więc
zagadnienie szabru, życia w Warszawie z rozminowywaniem, ekshumacjami i
szukaniem domu, mamy ucieczkę przez zamarznięty Zalew Wiślany, mamy los Niemców
w Polsce, mamy życie we Wrocławiu, mamy… mam najważniejsze zagadnienia, które
definiowały powojenną rzeczywistość. Autorka jeździ, spotyka się z ludźmi
pamiętającymi tamten okres, rozmawia o przeżyciach, traumie krzyżującej się z
radością z przeżycia. Mało książek zrobiło na mnie takie wrażenie. Fantastyczny
reportaż… chce się czytać i czytać, chociaż nie jest to tematyka lekka.
Ta
książka jest dla ludzi, którym się wydaje, że wraz z 8/9 majem przybył do nas
pokój i pomyślność, długa była nasza droga do wolności, długo podnosiliśmy
miasta, wsie. Walczyliśmy z niechęcią przed zmianami i zmuszaliśmy Zzabużan do
objęcia Ziem Odzyskanych. Nic o czym przeczytałam w tej książce nie było dla mnie nowe, ale
sposób w jaki opisano – po prostu mnie zmroził… Skali niektórych zjawisk sobie
nie wyobrażałam. Zupełnie inaczej czyta się o czymś w podręczniku, napisanym
chłodno i fachowo, a inaczej mogąc się wczuć w położenie człowieka, którego
pech chciał – zaczepiło ramię historii.
|
czytać zaczęłam 7-ego maja.
Lubię znaczące daty, dziś składałam ludziom życzenia
4 maja połowie okolicy. |
Bez
tej książki świętowanie siedemdziesięciolecia – byłoby niepełne i nieświadome…
nie do końca świadome. Ta książka dopiero stawia rok 1945 w pełniejszym świetle…
pozwala zrozumieć, objąć wzrokiem,
poczuć. Uczucia targające mną podczas lektury – nie do opowiedzenia, momentami
zastygałam, ze zgrozą, z obrzydzeniem, cała paleta… ale przecież są ludzie,
którzy tak łatwo człowieczeństwa się nie wyzbywali i o tym też w tej książce
jest.
Ciężko
opisać reportaż, czynię to rzadko i nie mam wprawy oraz jestem pod naprawdę
ogromnym wrażeniem tej książki. Moim zdaniem trzeba przeczytać.
Fantastyczna, warta uwagi – obowiązkowo!!
|
Skończyłam czytać, wysiadłam z pociągu a tu... cud codzienności
Mój dom, moja wieś : ) |
Też mam na nią wielką ochotę,chociaż i strach przed brutalnością tamtych czasów.Moja babcia przeżyła traumę w tamtych czasach,nie chciała o tym mówić ,ale ludzie wiedzieli i szeptali.Zresztą mało kto chciał o tych czasach wspominać.wspominali wojnę,ale wyzwolenie i to co się działo po niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie z Mamą doszłyśmy do identycznych wniosków.. w końcu jeśli front omijał jakieś miejsce, to ta wojna nie musiała być taka straszna, ale dobrodziejstwo wyzwolenia dotknęło wszystkich i na długo
UsuńMam tę książkę, ale planowałam odłożyć ją w czas niewiadomy. Po Twojej recenzji przeczytam ją na pewno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie odkładaj, nie warto!! Będziesz zła na siebie
Usuńdzięki takim książkom mam szansę odkryć historię na nowo;) W czasach liceum ten przedmiot był dla mnie tylko nudną lekcją, a teraz książki z wątkami historycznymi uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńO ironio, ja historię bardzo lubiłam w szkolnych czasach, teraz odkrywam mniej znane karty
UsuńNie mam jeszcze tej książki, ale z pewnością na nią zapoluję :) Bardzo lubię taką literaturę :)
OdpowiedzUsuńzapoluj bo naprawdę warto
Usuń