XIX-wieczna powieść polska. Dzieje miłości Jana i Justyny ukazane na tle panoramicznego obrazu życia ziemiaństwa polskiego w dolinie nadniemieńskiej, zagrożonego przez popowstaniową politykę caratu, jednak mocno trzymającego się ziemi. Trudom codziennego życia bohaterów patronuje przyroda.
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono!...
Tymczasem, przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Są
lektury, które cieszą się zdecydowanie złą sławą. W poczet takowych zaliczyć
trzeba „Nad Niemnem”, zmorę wielu uczniów szkół średnich. Czasami myślę, że
książki tej fankami są tylko starsze polonistki. Na szczęście jest to tylko
żartobliwy stereotyp, wielu uczniów nie poszło za falą nienawiści i uśpienia i
pokochało dzieło Orzeszkowej miłością pierwszą i prawdziwą, ponad dekadę, w tym
zacnym gronie znalazłam się ja. Dostałam od Matecznika własny egzemplarz na
mikołaja w I LO, zaczęłam czytać i przepadłam. Od tamtego pierwszego czytania,
wracałam w okolice Niemna wielokrotnie. Ponieważ nie jestem polonistką, a w
szkole nie była to moja obowiązkowa lektura(już wtedy obowiązywały tylko
fragmenty, u nas całość była dla chętnych za ekstra stopień), nie musiałam
czytać na czas, tylko się delektowałam.
Eliza
Orzeszkowa zabiera nas w wielce malownicze okolice, na Kresy, gdzie płynie
Niemen, gdzie pomimo upływu lat od upadku ostatniego powstania, wciąż kultywuje
się polskość. No właśnie… kultywacja pamięci, różnie z tym bywa, są osoby
którym wciąż bliskie są ideały za które ich bliscy szli w ogień walki, inni
walczą o ziemię, jeszcze inni uważają, że powstanie było głupotą i trzeba o nim
zapomnieć – zachowania tych ostatnich autorka jednoznacznie nie pochwala. Książka miała nosić tytuł mezalians i
faktycznie tych mezaliansów jest wiele. Jeden do skutku nie doszedł co nie
przyniosło szczęścia ani Anzelmowi, ani Marcie, dwóm wspaniałym postaciom,
które wnoszą wiele wzruszeń i mądrości do powieści. Z drugiej zaś strony
związek pomiędzy równymi czyli Benedykt i Emilia, też nie są wzorem małżeńskiej
harmonii. „Nad Niemnem” to powieść wielowątkowa, o miłości, patriotyzmie,
odpowiednich wzorcach i postawach. Mamy w niej wspaniale skonstruowanych
bohaterów, tych pozytywnych; Witold, Benedykt, Marta, Justyna, Kirłowa ale i
tych negatywnych Zygmuś, Różyc, Kirło.
Wielką
szkodę poniosło polskie szkolnictwo na wycofaniu tej książki z kanonu lektur.
Fragment o Janie i Cecylii znałam jeszcze z lat pacholęcych i wzruszał mnie
bardzo. Nie wiem czy ja – jak Justyna melancholiczką nie jestem bo co i raz to
sentyment do polskiej klasyki do mnie wraca.
Dla
mnie ta książka jest nierozerwalnie związana z ekranizacją, którą od
dziecięctwa Mateczka moja jako piękne filmu mi na przykład stawiała. Nie mogę
sobie wyobrazić innej Emilki, która w wygląda inaczej niż w książce, ale jest
genialnie zagrana, takoż i nieodżałowanej pamięci pan Zakrzeński do ostatniego
tchu mego będzie Benedyktem „panie, ten tego tam”. Marta z cholerą i Anzel z „dla
jakiej przyczyny”. I tacy nieoczywiści ale cudowni Justyna i Janek, wspaniała
polska romantyczna para, wznosząca się ponad sfery, połączona miłością do
siebie, do ziemi, do pracy.
Powiecie,
że jestem sentymentalna i naiwna, że dałam się porwać romansowi jaki nam
zaserwowała Orzeszkowa, faceci powiedzą, że
w ułudzie żyję, sądząc że jest na świecie kobieta która wybierze chatę
we wsi, zamiast milionów Różyca – a ja odpowiem, jestem i żyję : ) ja uwielbiam
takie historie, porywają mnie. Nawet opisy przyrody mi nie przeszkadzają, bo i
one mają swój kresowy urok, piękno które trzeba sobie wyobrazić i poczuć, a
dlatego czytamy, dla takich porywów.
Polecam
– ja jestem zakochana i może na serial zaraz przyjdzie pora : D
Kiedy chodziłam do szkoły "Nad Niemnem" też było lekturą uzupełniającą, nie sięgnęłam po nią - skutecznie odstraszyła mnie obiegowa opinia o potwornie nudnych opisach przyrody. Wróciłam do niej kilka lat temu, lekturę zakończyłam zachwycona. Z każdą kolejną książką Orzeszkowa stawała się moją ulubioną autorką.
OdpowiedzUsuńKocham "Nad Niemnem" od pierwszego przeczytania.. Tak jak "Dewajtisa" Rodziewiczówny.....
OdpowiedzUsuńJezu, jak mi się ta książka podobała, jak czytałam ją w liceum! Uwielbiam Nad Niemnem do dziś, muszę ją sobie przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńmnie też się ta książka podobała - a najbardziej opisy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tę recenzję! Bo ja kocham 'Nad Niemnem'. Byłam jedyną osobą w klasie (wliczając nauczycielkę - bo się nam przyznała), która lubiłam czytać 'Nad Niemnem'. Lubię też 'Dewajtis'. Może dlatego, że wychowałam się 'na łonie natury'. Nie omijałam opisów przyrody, przeciwnie, widziałam w nich swój dom. Ale uważam, że to bardzo mądra książka: zarówno wątek romansowy, jak i patriotyczny.
OdpowiedzUsuńA ludzie przyczepili książce niesprawiedliwą łatę.
Tej powieści Rodziewiczówny nie znam, a chodzi za mnę teraz "Między ustami a brzegiem pucharu"
UsuńBędąc w liceum przeczytałam wszystkie książki Rodziewiczówny. Ponoć dobre są przedwojenne adaptacje filmowe jej książek.
UsuńJest jeszcze 'Drewniany różaniec'.
'Dewajtis' to taki romans na tle lasów Żmudzi. Tytułowy Dewajtis to drzewo, dąb.
UsuńMamy rodzinę i problemy społeczne z wynaradawianiem w tle.
Ciekawa rzecz.
Ja też zaliczam się do tych, którzy kochają "Nad Niemnem" - od pierwszego przeczytania w wieku 14 lat, czyli jeszcze w podstawówce. I, co ciekawe, lubię zwłaszcza opisy przyrody, ziół nadniemieńskich.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam hodowlę ziół na parapecie
UsuńW 'Nad Niemnem' mamy opisy ziół?
Usuńbotanikiem nie jestem, ale Orzeszkowa, tego zielska całą masę opisuje :P
UsuńJa cały czas zwracałam uwagę na zachody słońca, ale tym ziołom też się przyjrzę.
UsuńWitam, ja również zakochałam się w tej powieści. W liceum to była lektura - przez omyłkę wypożyczyłam II-gi tom rozpoczynający się długą i barwną charakterystyka Pani Andrzejowej. Przebrnęłam - i wtedy coś zaskoczyło. Teraz rytualnie czytam powieść co roku w lipcu bo nie potrafię sobie wyobrazić początku lata bez wycieczki nad Niemen. Uwielbiam Benedykta, Fabiana, Kirłową i Terenię. Cudowna powieść - i te opisy przyrody.... Wciąż pozostaję pod wrażeniem plenerów z filmu....
OdpowiedzUsuńWitam, ja również zakochałam się w tej powieści. W liceum to była lektura - przez omyłkę wypożyczyłam II-gi tom rozpoczynający się długą i barwną charakterystyka Pani Andrzejowej. Przebrnęłam - i wtedy coś zaskoczyło. Teraz rytualnie czytam powieść co roku w lipcu bo nie potrafię sobie wyobrazić początku lata bez wycieczki nad Niemen. Uwielbiam Benedykta, Fabiana, Kirłową i Terenię. Cudowna powieść - i te opisy przyrody.... Wciąż pozostaję pod wrażeniem plenerów z filmu....
OdpowiedzUsuńOooo chciałabym zobaczyć Niemen. Opisy i bohaterowie - poezja
UsuńZ zeszłorocznym Zwierciadle był artykuł o współczesnym Niemnie. Z fotografiami. Poezji nie ma....
UsuńDysponuję nim. Jeśli chcesz...
Zaczęłam czytać w liceum, ale mi nie podeszła. Minęło 10 lat.. teraz pewnie bardziej bym ją zrozumiała, a że już nie lektura na pewno chętniej bym przeczytała i zrozumiała :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać i czytam właściwie wszystko. Podchodziłam do "Nad Niemnem" przynajmniej pięć razy jednak książka okazała się dla mnie powieścią nie do przejścia. Widziałam ekranizację też mnie nie zachwyciła. No cóż. Rzecz gustu, a o gustach się nie dyskutuje ;)
OdpowiedzUsuńBiorę się za czytanie.Dziękuje.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńW liceum "Nad Niemnem" nie przeczytałam - i nie żałuję. Bo o wiele więcej mogłam wyciągnąć z tej powieści i zrozumieć czytając ją w nieco dojrzalszym wieku. Zakochałam się, teraz to jedna z tych książek, do których wracam co rok - dwa lata. Sposób opisania tej chemii między Justyną a Janem uwielbiam! Między nimi aż skrzy, ale dalekie to od wulgarności serwowanej nam przez literaturę współczesną. Bo współczesnemu czytelnikowi to trzeba tak "jak krowie na rowie", a u Orzeszkowej subtelnie: tu spojrzenie, tam dotyk dłoni, gdzie indziej rozpuszczone włosy (uwielbiam tę scenę po burzy!).
Za mało tu miejsca, żeby wymienić wszystkie zalety "Nad Niemnem". Uważam, że ta książka została skrzywdzona przez wciągnięcie jej na liste lektur. Chyba lepiej by było, aby kazdy do niej dotarł sam, w czasie gdy będzie w stanie ją lepiej zrozumieć. A jeśli nie chce dotrzeć, to po co zmuszać? Gusta są różne, jednego zachwyci opis łapania jacicy na Niemnie, a innego znudzi ;)