Oj powiem Wam, najwyższa pora iść mi na urlop(mini mini, ale zawsze), bo kryzys goni kryzys. Mało w którą książkę byłam w stanie się wczytać, co zaczynałam, to odkładałam i robiłam kwaśne miny. Korzystając z wolnego weekendu, uznałam, że muszę zabrać się za coś, co mnie wciągnie. Mam kilka książek autorek, które biorę w tym celu, może i nie zawsze mnie usatysfakcjonują, ale za to zawsze pochłoną. Dlatego, gdy wzrok napotkał pokaźnych rozmiarów książkę Mii Sheridan, pomyślałam, że to może być to! Leniwa niedziela i dobry romans. Ogólnie książki Sheridan polecam każdemu, kto lubi romanse, oj rzadko te książki polegują u mnie na stosach, są w ciągłym ruchu, nawet ostatnio myślałam, że muszę przenieść te które wróciły na ich nowe miejsce. Czy tę książkę będę polecać?
Prawdziwa miłość zamienia sekrety w wyznania
Evie i Leo poznali się jako dzieci, w rodzinie zastępczej. Więź, która ich połączyła, pozwoliła im przetrwać najtrudniejsze chwile. Z czasem ich przyjaźń zmieniła się w miłość. Byli przekonani, że zawsze będą razem, jednak los miał wobec nich inne plany.
Gdy Leo otrzymał szansę na lepsze życie, przyrzekł, że nie zapomni o Evie, że wróci po nią. I zniknął, pozostawiając po sobie trwały ślad w jej sercu.
Osiem lat później wspomnienie utraconej miłości odżyło, gdy w życiu Evie pojawił się Jake, przyjaciel Leo. Przyniósł wiadomość, która wywróciła jej świat do góry nogami. Połączeni przez Leo Evie i Jake zaczęli zbliżać się do siebie, jednak dziewczyna nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Jake nie mówi jej wszystkiego...
Jeśli przeszłość, która ich połączyła, ma zmienić się we wspólną przyszłość, Evie będzie potrzebowała wszystkich odpowiedzi.
Evie jest po dwudziestce, jej życie było trudne, wychowała się w rodzinach zastępczych. Jeśli na hasło rodzina zastępcza przed oczami staje wam kadr z popularnego ongi serialu, to musicie wiedzieć, że to co Ameryce nazywa się rodziną zastępczą, u nas jest uznawane za patologię. Rodziny zastępcze dostają kasę za to, że dzieci u nich mieszkają, ale nie dają za to dzieciom troski, o uczuciach nie wspominajmy. Matka Evie była ćpunką, więc też nie nauczyła córki czym jest rodzinne ciepło. Dziewczynka w sierocińcu poznała chłopca, którego życie było też trudne, zaprzyjaźnili się, to pokrewieństw dusz przekształciło się w miłość i wtedy chłopiec został adoptowany, miał napisać. Po latach zjawia się jego przyjaciel, mówi Evie, że Leo na łożu śmierci kazał sprawdzić, co z dziewczyną, która miała na niego czekać. Evie zakochuje się w nowopoznanym, ale skrywa on sekrety, zdarzają się dziwne sytuacje, ewidentne tajemnice, kłamstwa. Jaką tajemnicę skrywa nasz przystojniak? Czy dobra, słodka Evie okaże zrozumienie?
Ksiażka, o czym dowiedziałam się w połowie, złożona jest z dwóch części, pierwsza połowa to perspektywa Evie, druga, to perspektywa Jacka. Jest jakaś moda na takie zabiegi, większość autorów jednak wykorzystuje tę sytuację tak, że najpierw pisze jedną książkę a później wydaje drugą z perspektywy drugiego bohatera. Sheridan jest honorowa i chociaż druga część wnosi niewiele nowego, to dzięki temu, że mamy tę drugą część nie rozstajemy się z tą historią za szybko. Jest jak to u Sheridan, miłość, wielkie uczucie, dramat i motylki. Do zaczytania jednym tchem. Autorka już pokazała, że nie umie pisać o tematach trudnych o biedzie, cierpieniu, tutaj wchodzi na nowy poziom, mamy nie tylko bohaterów kiepsko sytuowanych, ale również mierzących się z prawdziwym złem, złem, które wyciska ślad na psychice. Nie jest to cukierkowa powieść, ale finalnie dobrze się czyta. Nie zawiedziecie się!!
Tak polecasz, że chyba sama zrobię przerwę od recenzyjnych. Potrzebuję czegoś lekkiego.
OdpowiedzUsuńWeź ją przeczytaj. Pogadamy sobie o niej
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu zawsze mnie irytują dwie perspektywy. Myślisz, że spodobała by mi się?
OdpowiedzUsuńZawsze, możesz drugą część odpuścić, chociaż sądzę, że wart poczytać
Usuń