Gdybym miała chodzić na spotkania
autorskie tylko tych pisarzy, których jestem psychofanką, to byłabym biedna.
Zatem swego czasu poszłam na spotkanie z autorem, którego czytałam raptem dwie
książki. Ani jedna nie była z serii z których był znany. Jednak WojciechChmielarz ma taką charyzmę, że poczułam potrzebą nadrobienia każdej książki o
której była mowa(to też zasługa cudownej prowadzącej, która tak opowiadała,
pytała o książkach, że zachciało mi się czytać). Katalizatorem sięgnięcia po Prostą
sprawę jest premiera trzeciego tomu serii o Bezimiennym. Szukałam
tej książki dwa dni(naprawdę chyba mam za dużo książek).
Gdy spoglądam wstecz to
widzę, że moje dwie pasje: historię i filmy kostiumowe ukształtowała trylogia o
cesarzowej Sisi. Do dziś, postać cesarzowej jest dla mnie ważna i była chyba
pierwszą postacią historyczną o której czytałam wszystko co znalazłam. Długo
Elżbieta miała dla mnie słodką twarz Romy. Dużo opowiadała mi Mama i o aktorce.
Dlatego, gdy na rynku ukazała się książka o Romy Schneider, chciałam ją
przeczytać. Niniejsza książka nie jest kompleksową biografią, czy zatem warto
sięgać?
W połowie września
przyszedł czas na losowanie kolejnego trupa do czytania. Padło na Córkę
rzeźnika, co mnie bardzo ucieszyło. Książka była popularna jakiś czas temu.
Ma cudną jesienną okładkę i kojarzyło mi się, że kto czytał, ten się zachwycał.
Oczekiwałam cudownego klimatu, wciągającej historii. Czytałam ją ponad tydzień,
a jak żaliłam się w SM że wolno mi idzie dostałam informacje, że inni też
narzekali. Czy coś się poprawiło…? Na pewno dalej będę losowała i czytała…
zostało mi raptem sześć trupów z tego roku… Ostatnio rozwijałam wszystkie losy,
bo po roku już zapomniałam co tam wrzuciłam… Oj będzie ciekawie.
Rok po śmierci królowej
Elżbiety wracam myślami do tamtego deszczowego dnia. Zawsze lubiłam czytać
biografie, a biografia Elżbiety jest jednocześnie książką o epoce. Nie boj się
wtórności, bo każdy autor ma swoją wizję i swoją perspektywę. Naprawdę każda
jest jedyna w swoim rodzaju. Ta jest pisana z perspektywy portretów Królowej, a
punktem wyjścia jest odnalezienie sporej kolekcji zdjęć, wśród których jest zdjęcie
młodej kobiety z uroczą dziewczynką o kręconych włosach jak cherubinek. Przez
dziewięćdziesiąt lat tych zdjęć i portretów będzie wiele, a wraz z wizerunkiem
zmieniać się będzie Elżbieta, chociaż pewne wartości będą niezmienne. O
Windsorach, mam jeszcze przynajmniej trzy książki, w tym jeszcze jedną biografię
królowej, ale chyba muszę zmienić tematykę.
Z jakiegoś powodu nie mam
wśród bliskich znajomych elektoratu Konfederacji. Owszem kilku kolegów powtarza
te teksty o panowaniu mężczyzn, winie kobiet, absolutnej wolności i apeluje o
powszechny dostęp do broni, ale naprawdę dopóki nie sięgnęłam po książkę Chłopcy
idą po Polskę nie miałam sklejonej w całość wizji o co chodzi tym co to
idą przewrócić stolik. A jeśli chodzi o Korwina, to chyba urodziłam się z uczuciem
litości do starszego pana, który jest wyśmiewany i praktycznie wszystko
przegrywa. Ta książka pokazała mi, że z tym społeczeństwem jest coś bardzo nie
tak, a to że kobiety popierają ten ruch to już dla mnie zagadka. No ale, wybory
coraz bliżej, chciałam się dowiedzieć o co kaman.
Chociaż
w 2021 roku pojawiały się coraz częściej informacje o gorszym samopoczuciu
królowej Elżbiety, to jednak większość osób nie dopuszczała do świadomości
myśli, że Elżbieta może umrzeć. Ja osobiście zawsze byłam pewna, że monarchini
mnie przeżyje, dlatego informacja o tym, że odeszła do wieczności wytrąciła
mnie z równowagi. Po jej śmierci ukazało się sporo książek o tej tematyce, w większości
były to wznowienia, zatem dla mnie niezbyt łakomy kąsek, bo byłam ekspertem od
biografii Elżbiety, nim to było modne i szczycę się solidną kolekcją biografii,
pierwszą kupiłam kilkanaście lat temu, ale biografia, którą zapowiedział i
wydał Znak, powiem prawdę, prawdziwe opus magnum, bardzo drobiazgowa biografia
panowania tej wyjątkowej królowej. Gdyby ktoś mnie zapytał, jaką biografię
wybrać, ale tylko taką jedną… wskazałabym tę bez wahania.
Kiedy padła propozycja,
że na kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki przeczytamy powieść Pod
słońcem, byłam zaintrygowana. Nie kojarzyłam Julii Fiedorczuk, dopiero z
opisu dowiedziałam się, że była nominowana do Nike, co jest na pewno gwarancją
pewnej umiejętności. Owszem książki nagradzane, są obecnie często bardzo
dziwne, rzadko zyskują uznanie szerokiego grona odbiorców. Jednak nie jestem
jednoznacznie uprzedzona, a opis tej książki był frapujący, uwiodła mnie też ta
prosta okładka. Moim zdaniem wspaniała książka na wrzesień na te rocznicę końca
pewnej epoki, tym bardziej że w tym roku chronologia jest szczególna, wrzesień
2023 to taki układ dni jak w 1939. Przyznam, że napełnia mnie to i dyskomfortem
i skłania do refleksji tudzież pcha do książek oscylujących wokół takiej
tematyki.
Kristin Hannah wdarła się przebojem na nasz rynek
wydawniczy bardzo dawno temu. Ongi Słowik był na ustach każdego
czytelnika, a było to w czasach, gdy nie każdy tytuł oscylował wokół nazizmu.
Pamiętam, że tę książkę czytałam w pociągu do Lublina, na szczęście wzruszyłam
się tylko nieco, bo nie zwykłam wozić utensyliów do demakijażu w
torebce(brakłoby miejsca na zapasową książkę). Od tamtego czasu polowałam na
każdą książkę autorki. Niektóre podobały mi się ogromnie i polecałam(a takżepłakałam do utraty tchu) inne mnie nieco zawiodły. Pamiętam, że dzień przed
ślubem siostrzenicy byłam w księgarni i robiłam podchody do Prawdziwych
kolorów ale rozsądek wygrał… na jakieś dwie godziny, bo napisałam do
przyjaciółki by wracając z pracy mi kupiła. No i tak od czerwca 2020 książka
czekała. W tym roku czytałam Zimowy ogród autorki i nie byłam
zachwycona, a w tym roku nie mam szczęścia do trupów…
Pożyczyłam
książkę, co zdarza mi się tak rzadko, że naprawdę wymaga odnotowania. Koleżanka
w pracy opowiadała z wielkimi emocjami o romansidle które czyta. Oj byłam
bardzo zaintrygowana i chociaż finalnie czekała tydzień, ale za to przeczytałam
ją dosłownie w wieczór… Chociaż ja ostatnio rzadko czytam romans mafijny. Swego
czasu naczytałam się za dużo, musiałam odpocząć, jednak płodozmian to nie jest
zła koncepcja. Tej autorki wcześniej nic nie czytałam, ale fajnie, że to
jednotomówka, ostatnio znowu jest mdna na trylogie, albo sepatologie… :/
Pamiętam
pierwsze wydanie Nalewki zapomnienia często widywałam ją w empiku w
Lublinie i chociaż ta książka bardzo mnie kusiła, to jednak zawsze kupowałam
coś innego, To dowód, że nie zawsze folguję swoim zachciankom. Później
zapomniałam o tym tytule, ale za to polubiłam prozę autorki. Wznowienie tej
powieści stało się świetnym pretekstem, aby przeczytać. Zwłaszcza, że umówmy
się, ta soczysta zieleń pasowała do lata. Wprawdzie książka chwilę leżała na biurku,
ale w końcu przyszedł na nią czas. I to było zaczytanie od pierwszej strony.
Byłam
chyba w liceum, gdy przeczytałam pierwszy artykuł mówiący o tym, że może i
Maria Konopnicka jest synonimem polskiej poetki, ale jej orientacja seksualna…
cóż – wtedy był to po prostu rzeczowy tekst, dziś obawiam się wzbudziłby ogrom
emocji. Ach, gdy byłam na grobie Konopnickiej nie sądziłam, że losy tego
grobowca były tak burzliwe, że tak bulwersowały córkę Marii. Niniejsza książka
nie jest biografią Konopnickiej, ale opowieścią o Marii Dulębiance, która
wychodzi na pierwszy plan – aczkolwiek nie możemy powiedzieć, że Dulębianka
żyła w cieniu swojej przyjaciółki. Oj była pełnokrwistą postacią.