Aga rzadko poleca mi jakąś książkę tak entuzjastycznie. Zwykle Jej polecenia nie zawodzą. Więc, gdy napisała do mnie o Rzeźbiarzu łez, od razu książkę zamówiłam. Tak do mnie trafiła pierwsza książka z barwionym grzbietem(chyba żadna książka, którą przynoszę do pracy nie zebrała tyle zachwytów, a dla mnie jest jak białe kozaczki i legginsy w panterkę). Aga się bała co będzie jak mi się nie spodoba, no cóż… też się bałam, a jeszcze Netflix kusił filmem. Książkę czytałam nader długo, zwłaszcza że jest bardzo specyficzna. Aga porównała ją do książek Amy Harmon i o tak, to jest ten poziom emocji. Aż przypomniał mi się marzec 2020, gdy odkryłam dzięki Agnieszce tę autorkę.