"Niepokorne" to trylogia opowiadająca o wyjątkowych kobietach, których zawiłe losy splatają się w scenerii młodopolskiego Krakowa. Eliza Pohorecka, Klara Stojnowska i Judyta Schraiber spełniają swoje marzenia kosztem wyrzeczeń i trudnych kompromisów, nierzadko płacąc wysoką cenę za szczęście.Jest jesień 1895 roku. Eliza Pohorecka dotąd uczyła się zawodu w otwockiej aptece, lecz opuszcza Kongresówkę, gdy jako jedna z pierwszych kobiet zostaje przyjęta na Uniwersytet Jagielloński. W cesarsko-królewskim Krakowie, pełnym uprzedzeń i konwenansów, będzie musiała się zmierzyć z niechęcią wykładowców wydziału farmacji, z tragiczną przeszłością rodziny i z zakazanym uczuciem.Eliza na szczęście nie jest sama. Otuchy podczas dokonywania niełatwych wyborów dodaje jej Klara Stojnowska, idealistka i emancypantka. Ona także prowadzi swoją prywatną wojnę — przeciwko konserwatywnemu ojcu, profesorowi krakowskiej uczelni.Tymczasem Judyta Schraiber, Żydówka z Kazimierza, ucieka z domu — z namiętności do mężczyzny i z miłości do sztuki. Stara się zostać malarką, bierze lekcje u młodego Staszka Wyspiańskiego, na każdym kroku walcząc o swoją niezależność. Nie wie jednak, że już wkrótce będzie musiała bronić czegoś równie cennego: tożsamości. Choć Eliza, Judyta i Klara z pozoru bardzo się różnią, coś je jednak łączy. Każda z nich jest niepokorna…
Mam wrażenie, że książka jest jak
wino. Im dłużej poleży i poczeka, tym bardziej uderza do głowy. Im trudniej do
niej mi się zabrać, tym większy mam problem, żeby się oderwać, odłożyć ją
chociaż na chwilę i posłuchać co ma do powiedzenia, ktoś kto właśnie przyszedł,
zadzwonił. No bo przecież na kartkach, które mam na kolanach, toczy się życie,
ludzie kochają, tracą i cierpią…
Początek zdezorientował mnie jak
legislacyjne działania polskiego ustawodawcy. Mamy lata czterdzieste XIX wieku.
Jakieś kobiety, Elżbieta, traci męża i dom wskutek Rabacji Galicyjskiej, a gdy
kryje się przed grozą z maleńkim synkiem w ramionach widzi maszerujące wojsko austriackie,
będące w zmowie z chłopami. Sara – młoda Żydówka z krakowskiego Kazimierza,
która kocha malować i jest jak na swoje czasy trochę niepokorna. Mija pół
wieku. Wnuczka Sary, jest zbuntowana, walczy o siebie. Chce malować, chce żyć
swoim życiem, a nie chce być żoną mężczyzny, którego wybiorą jej rodzice. Bo
Judyta znalazła sobie sama mężczyznę, którego kocha szaleńczą miłością
dziewczyny, dziecka, które nie zna życia. Ucieka z domu, aby żyć z mężczyzną,
dla którego była tylko igraszką.
Do Krakowa przyjeżdża także
wnuczka Elżbiety. Dziewczyna chce studiować farmację, finansowo wspiera ją
babka, która nigdy nie otrząsnęła się z tragedii. Nigdy nie wybaczyła
Austriakom, że zburzyli szczęście w jej życiu. Pech chce, że pewien Austriacki
żołnierz zaczyna kręcić się w pobliżu jej wnuczki. Dodajmy do tego młodą,
wyzwoloną Klarę, córkę świetnego profesora o skostniałych poglądach i mamy
bohaterki, świetnej powieści, z klimatem i emocjami.
Rzecz dzieje się w Krakowie końca
XIX wieku w którym zderza się umiłowanie tradycji przez mieszkańców szacownego
grodu Kraka i nowoczesności, dekadencji, młodości i pragnieniem zmian
reprezentowanym przez młodzież. Młodzież, która chce żyć sercem a nie
konwenansami. Takie powieści, jak ta którą napisała Agnieszka Wojdowicz
uwielbiam. Za ten klimat i subtelne emocje, piękne a pomimo swej delikatności uderzające
z całą siłą.
Możemy pospacerować po Krakowie
końca XIX wieku, mieście klimatycznym z zabytkami, ale i z cesarskim wojskiem
pilnującym porządku w imieniu Franciszka Józefa. Na chodnikach spotkamy sławy
jak Jacek Malczewski, Stach Wyspiański i całą reszta artystycznego światka,
który ukształtował nasze spojrzenie na sztukę.
Agnieszka Wojdowicz stworzyła
wspaniałą, klimatyczną powieść, którą czyta się szybko i bardzo prędko wpada
się w nią jak śliwka w kompot. Niepostrzeżenie zaczynamy żyć życiem bohaterów,
kibicować im i przejmować się ich dramatami. Ja bardzo polubiłam wątek
tytułowej Elizy i Antona był motylkowy i uroczy. Skojarzyła mi się z książką „W cudzym domu” z
tym, że uważam, że „Niepokorne.Eliza” to książka bardziej dopracowana,
pozwalająca czytelnikowi poczuć jeszcze więcej emocji.
To naprawdę dobra i poruszająca
powieść, taka jakie lubię najbardziej. Losy kobiet niepokornych, zbuntowanych
przeciwko konwenansom, a gdy pojawia się miłość ten bunt przybiera jeszcze na
siłę, jak gdyby samorealizacja nie była jedynym powodem palenia mostów i
burzenia skostniałych murów, jak gdyby dopiero miłość dodawała im sił.
Lubię książki pisane przez polonistki,
to się wyczuwa, język jest staranny, zdania wyważone, pięknie skonstruowane.
Czytanie nie męczy, nie boli, ale jest jak słuchanie klasycznej muzyki.
Bardzo mnie cieszy, że jest
przewidziany kolejne tomy i będę niecierpliwie ich wypatrywały. Nie
spodziewałam się, że książka aż tak mi się spodoba i chcę jeszcze raz!!
Wspaniała – polecam!!
Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości
portalu