Festiwal filmowy w Cannes. 24 godziny. Cała plejada postaci z wielkiego świata: producenci filmowi, aktorzy, dyktatorzy mody, supermodelki, a także początkujące gwiazdki filmowe, gwiazdy, których splendor już nieco przygasł i tłum tych, którzy grzeją się w blasku sławy, władzy i bogactwa. Porządek tego "pięknego, wspaniałego" świata burzy nagłe wtargnięcie Igora, rosyjskiego multimilionera, owładniętego obsesją na punkcie swojej byłej żony, która odeszła ze znanym projektantem mody. Igor, zraniony do żywego, nie cofnie się przed niczym, by odzyskać miłość ukochanej.
"Zwycięzca jest sam" to wierny portret współczesnego świata, w którym blichtr, próżność i zakłamanie wyparły prawdziwe wartości, w którym człowiek w pogoni za złudnym szczęściem w świetle jupiterów zatracił poczucie dobra i zła, zagubił siebie. Paulo Coelho przypomina nam, że czasem warto wybrać drogę mniej uczęszczaną.
[Drzewo Babel, 2009]
Już tak jakoś jest, ze aby mi się udało namówić Rodzicielkę na dobrą moim zdaniem książkę czy genialny film, ze nie wspomnę o wspaniałym serialu, muszę się nachodzić, naprosić, nanamawiać a i tak rzadko Mama ulega a tymczasem w drugą stronę jest łatwiej… wprawdzie Mama rzadko to robi pomna tego, że nie jestem zwolenniczką romansów na jedno kopyto i że mam swój własny porządek czytania. Ale chodzi umiejętnie wokół mnie a w kluczowym momencie kładzie po prostu książkę na biurku a później kontroluje postępy(mniej więcej co godzinę pyta „I jak?”)
I znowu dałam się namówić, tym razem na Coelho…. Daleko mi zarówno od rozentuzjazmowanych zwolenników (swego czasu po prostu wypadało czytać tego autora i zachwycać się jego przemyśleniami) nie jestem również w grupie obrzucających Go błotem(nastała również taka moda, i teraz w dobrym topie wśród młodej inteligencji jest zjechać możliwie jak najbardziej jego twórczość jako płytką i bezsensowną). Czytałam kilka jego książek. Niektóre bardziej mi się podobały inne mniej. Jak każdy niemalże pisarz ma wzloty i upadki. Jednak w pewnym momencie doszłam do wniosku, że mam już dosyć kolejnej książki z receptą na życie. Stało się to bodajże po Zahirze, którego przeczytałam w Liceum, później sięgnęłam jeszcze po „Nad brzegami rzeki Piedry” bo długo miałam ochotę na tą książkę… i dałam sobie spokój… przerywany pożyczeniem i przeczytaniem nijakiej „Czarownicy z Portobello”. No, ale Mama tak jęczała mi nad uchem, że dla świętego spokoju spakowałam najnowsze dzieło Coelho. Przeczytałam szybko z mieszanymi uczuciami… Bo wciąż chodziło mi po głowie, dlaczego jest tak niewielu pisarzy, którzy piszą z realizmem, bez popadania w skrajności. Jak nie jeden ślepy optymista się znajdzie co pisze wszystko jak widzi w różowych, jasnych barwach, to pojawi się drugi, który łup wali ciemną wizją świata po oczach, chylącego się ku upadkowi(tegoż świata). Ta książka należy do tego drugiego gatunku. I w trakcie szafy macałam dookoła w poszukiwaniu moich zakurzonych różowych okularów jako kontrastu dla ponurej rzeczywistości. Ja wiem, że świat jest do bani, że rządzi pieniądz, wyścig szczurów, podłość i inne tego typu atrakcje, ja to wiem i przyswoiłam, chociaż jako dziecko moich niezaradnych życiowo rodziców, którzy nie połapali się w zmianie obyczajów i nie umieli mnie wychować na podłą świnie, cwaniaka, karierowicza słowem na zaradnego życiowo człowieka i tak, żyję po swojemu i doszukuję się jasnych stron marnej egzystencji… Tymczasem Pan Coelho po swoich książkach-podręcznikach Pt. „Jak odnaleźć Skarb i Drogę” przerzucił się(w moim mniemaniu) na pokazanie drugiej strony medalu, ciemnej strony mocy etc., etc.
I ni to kryminał ni podręcznik… książka o szaleńcu… którego na początku było mi żal… i czytałam książkę do końca tak szybko(miast korzystać z uroków wakacji), coby dowiedzieć się jaki będzie finał. Wątków pobocznych jest co niemiara więc czasami można się zagubić. Zresztą ogólnie można się zgubić w świecie wielkich pieniędzy, luksusów i haj-lajfu.
Mam do przeczytania jeszcze „Bridę” pożyczoną z biblioteki i chyba dla świętego spokoju ją przeczytam… Ale ostatnią książką z pod znaku Coelho, która mi się podobała, była jego autobiografia, którą muszę sobie nabyć, aby raczyć się tymi opowiadankami. Bo jeśli chodzi o prozę Paulo Coelho w moich oczach przeżywa spadek poziomu