Swego czasu bardzo
lubiłam powieści Ady Tulińskiej, wiec kiedy brakowało mi do darmowej wysyłki
jakiejś pozycji, poszukałam wśród powieści tej autorki. W oko wpadła mi
kolorowa okładka To zawsze byłeś ty, opis był ciekawy i nie myślałam
długo. Książka też nie musiała długo na mnie czekać, a dodatkowo czytałam ja w
mniej niż w dzień. Jednak od razu wam powiem, że jestem rozczarowana. Już
jakieś ostatnie książki autorki nie spełniły moich oczekiwań, zatem cieszę się,
że nie kupiłam więcej. Oficjalnie chyba zakończę przygodę z tą autorką,
niestety.
Jak zabrałam się tak
szybko za kolejną książkę z trylogii Bianci Iosivoni? Bardzo prosto, okazało
się, że w pracy skończyłam kolejną książkę a w torebce miałam książkę, którą
oddała mi koleżanka i to właśnie była Fighting hard for me miałam ją
czytać za jakiś czas, ale to była siła wyższa. Okazało się, że to był doskonały
wybór, bo wciągnęła mnie bardzo. Polecam całą trylogię. Nie umiałabym wybrać
najlepszej.
Pamiętam wiadomość o tym,
że polska misjonarka zginęła gdzieś w Boliwii. Helena Kmieć była mniej więcej w
moim wieku i wtedy była niusem w wiadomościach, a że ja nie lubię kiedy czyjaś
śmierć jest pożywką dla mediów, to nie chciałam dawać im pożywki. Kiedy Tata zachorował
i zmarł to jakoś tak się złożyło, że YT podsunął mi serię filmików z cyku Kawa
z Helen zaczęłam oglądać i bardzo się zaangażowała. Poczułam, że mam z
Helenką więź jakiej nigdy nie miałam z żadną z moich świętych patronek. Cały
ubiegły rok oglądałam te filmiki(niektóre znam na pamięć) i polowałam na
allegro na książkę, która została napisana krótko po tych tragicznych
wydarzeniach. Niedawno ukazało się wznowienie i niezwłocznie nabyłam.
Postanowiłam, że to będzie jedna z moich lektur duchowych na Wielki Post, no i właśnie
skończyłam.
O premierze nowej książki
Ali Hazelwood dowiedziałam się przypadkiem, ale jestem fanką i nałogowo czytam
wszystko(nie mam tylko zbioru opowiadań, bo nie przepadam za krótkimi formami),
zamówiłam i obiecałam sobie, że w pierwszej wolnej chwili przeczytam.
Sprawdziłam recenzje, i Not in love nie była jakoś wychwalana, co nieco
mnie zmartwiło, ale uznałam, że skoro już mam to mogę sama sprawdzić. Zaczęłam
czytać popołudniem, no i poszłam spać koło drugiej w nocy, bo musiałam
skończyć. Poniedziałkowe niewyspanie sponsorowało wydawnictwo Muza.
Mam w swoim hobby
kupowania książek okresy, gdy kupuję konkretne gatunki, czasami to reportaż,
czasami historia, a czasami romanse i właśnie tym ostatnim okresie kupiłam Każde
kolejne lato uwiodła mnie letnia okładka, ale że autorka była wszędzie, gdy
kupowałam książkę, to i trafiła na stos hańby. Pewnie leżałaby jeszcze
długo(chociaż coraz bardziej mnie kusiła), ale na nią padł los w stosikowym losowaniu. Bardzo się cieszyłam, zwłaszcza że super wpasuje się w jeden z
wątków Magicznej chwili. Pochłonęłam ją błyskawicznie i cieszę się, że
mam jeszcze jedną książkę autorki. Kupowanie falami czasami popłaca.
Co roku do słoika z
losowaniem trupów trafia książka Kristin Hannah, spowodowane jest to tym, że
uwielbiam jej książki i kupuję każdą, ale każda musi swoje odczekać. Magiczna
chwila uwiodła mnie swoją okładka, ale tradycyjnie coś odwróciło moja
uwagę. Na szczęście przyszła jej kolej i nieustannie hipnotyzowała mnie swoim wyglądem,
nawet żałowałam, że nie poczekałam i nie kupiłam tej z barwionymi brzegami.
Jednak treść jest najważniejsza, chociaż gdy zaczęłam czytać, miałam
wątpliwość, czy na pewno mnie wciągnie.
Jedną z najbardziej
wyczekiwanych premier wiosny była książka Codzienność i groza. Trzecia
Rzesza w 1943. Okładka, która wyglądała jak propagandowy plakat i tematyka,
bardzo mnie przyciągały. Chociaż w sumie, jak zwykle, nie wczytywałam się w
opis i nie widziałam, czy to powieść, czy też naukowy traktat. Zawsze mnie
intrygowała Trzecia Rzesza od strony zwykłego obywatela. Zwykle książki o
takiej tematyce dotyczą, albo opozycjonistów, albo już końca wojny, gdy
wszystko jest wiadome, Niemcy dowiadują się o skali okropieństw, a sami drżą o
własne życie. Ta książka miała być czymś zupełnie nowym.
Doskonale pamiętam kiedy
czytałam Icebreakera, był sierpień 2023 roku, miałam wolne, wiozłam Mamę do
endokrynologa, bo Tata miał swojego lekarza. Właśnie skończyłam czytać
Oppenheimera, wróciłam z kina i byłam totalnie niewyspana. Był straszny upał, a
Guderian nie miał klimy, bo byłam za skąpa, żeby ją naprawić(i dobrze, bo w
mniej niż rok sprzedałam ten cud sztuki motoryzacyjnej). Spacerowałam po Parku
Zimnej Wody i czytałam na ławce, a zdążyłam dużo przeczytać, bo co jak co, ale
u endokrynologa były tłumy. Pamiętam, że ta książka mnie nie porwała, nie była
zła, ale nie wspominam jej, jako najlepszy romans sportowy. Dlatego nie
interesowałam się drugim tomem(już kupiłam – nadrobiłam). Nie skojarzyłam, że Daydream,
to tom trzeci, ale to wydanie urzekło mnie okładką i szatą graficzną. Zaczęłam
czytać i w noc zmiany czasu czytałam do pierwszej.
Za serię Kolory zła
wzięłam się z polecenia Agi, więc kiedy napisała bym nie zaczynała Błękitu
póki Ona nie kupi, czułam się w obowiązku uszanować tę prośbę. Gdy zaczęłam
czytać to książka mnie bardzo wciągnęła. Już zamówiłam drugą serię autorki(Aga
też poleca) i pocieszam się, że będę miała zapas kryminału, chociaż te książki
tak monopolizują moją uwagę, że jak mnie wciągają to naprawdę pozostałe
aktywności ograniczam do minimum. A Błękit mnie kusił swoim opisem,
intrygował. A tu szast-prast i po lekturze. To co dobre szybko się kończy.
Weekend też przeminie w try i miga.
Pamiętam kiedy czytałam każdy
jeden tom z serii Igrzyska Śmierci. Pierwsze trzy tomy czytałam w 2012,
byłam na stażu, szykowałam się na wyjazd na wesele. Pierwszy tom mnie
pochłonął, drugi wciągnął, trzeci kojarzył mi się mocno z Powstaniem
warszawskim. Całą trylogię oceniałam na plus, ale filmy ujęły mnie tak sobie.
Natomiast Balladę ptaków i węży odbierałam z paczkomatu wracając z
wesela w środku pandemii(czerwiec 2020), pamiętam, że czytałam ją i miałam fazę
na używanie kubka z łowickim wzorem(muszę go wygrzebać), nie zrobiła na mnie
wielkiego wrażenia, nie rozumiałam zachwytów. Film widziałam i też mam
ambiwalentne uczucia(to eufemizm). Z prequelami jest ten problem, że nikt nie
czyta w myślach i nie zna przyszłości. Ciężko napisać później książke, która
rozgrywa się wcześniej, żeby bohaterowie byli logicznymi bytami, by akcja miała
ręce i nogi. A tutaj mamy nie jakiegoś marginalnego bohatera, ale mentora z
Dwunastego Dystryktu, pijaka i buca.