Kasię, Dorotę i Majkę łączą wspomnienia lat spędzonych na uniwersytecie, dzieli – dorosłość.
Los rzucił je w różne miejsca. Kasia osiadła w Poznaniu, gdzie w wolnych chwilach fotografuje. Dorota opiekuje się starszymi ludźmi we Frankfurcie, Majka została nauczycielką, choć wolałaby na poważnie zająć się swoją największą pasją – malarstwem.
Wspólny pomysł otwarcia ośrodka wypoczynkowego staje się zarzewiem konfliktów oraz rywalizacji między kobietami – na wielu polach. Ujawniając prawdziwy charakter każdej z nich. A przecież urocze zacisze położone z dala od zgiełku wielkich miast, pełne wspomnień dzieciństwa, miało być miejscem, które na nowo zbliży do siebie przyjaciółki i przywróci więź sprzed lat...
Ostatnio zaroiło się na polskim rynku wydawniczym od książek, których motywem przewodnim jest porzucenie wielkiego miasta na rzecz wsi. Im bardziej zabitej dechami tym lepiej. Oczywiście jest to zrozumiałe – po latach masowych migracji ze wsi do miasta, gdzie była praca i cywilizacja, trzeba odwrócić klepsydrę. Jak mawia się w moich okolicach: co się martwisz co się smucisz, ze wsi jesteś – na wieś wrócisz. Nie irytował mnie sam fakt powrotu na wieś, ale sposób w jaki autorki(bo o ile pamięć mnie nie myli czytałam książki o tej tematyce, które kobiecego autorstwa były) opisywały wieś i całą ta magię w sposób pozbawiony realizmu, słodki aż do bólu i moim zdaniem uwłaczający mieszkańcom wsi.
Zaciekawiła mnie kolejna pozycja, która zapowiadała odwrót z dużych miast „pod ruską granicę”. Autorkę miałam przyjemność poznać i polubić za „Nagie myśli”, ciekawa więc byłam o czym przeczytam tym razem. Jeszcze miesiąc przed premierą ujęła mnie okładka, przypominająca kadr z serialu BBC „Rozważna i romantyczna” tam też podobny domek stał wśród powodzi zieleni, między pagórkami, ale znajdował się nad brzegiem huczącego można, ten domek z okładki wydaje się być zanurzony w ciszy. Tak jak do tego serialowego domku, tak i tutaj przybywają kobiety po przejściach wyleczyć rany, ukoić ból, zacząć nowe życie, lub pielęgnować marzenia. A gdy za oknem jest tak ponuro, czarne chmury zakrywają niebo to co chwilę wraca się do okładki by chociaż oczy ucieszyć tym ciepłem.
Tylko, że nie samą okładką żyje człowiek. Rozpoczynając lekturę nie zdawałam sobie sprawy jak wpadnę. Gdy się pracuje od świtu, to chciałoby się pospać, ale nie można spokojnie spać gdy obok leży książka która kusi. Bo ta mnie kusiła! Czym?
Historią. Poznajemy trzy przyjaciółki. Apogeum ich przyjaźni przypadało na lata studenckie, później życie je dopadło i charakter każdej dał o sobie znać, kontakty się rozluźniły, ale w ciąż trwały, odwiedzały się, rozmawiały. Wydaje się, że tylko Majka ma w życiu lekko, owszem praca nie daje jej spełnienia, ale ma hobby, męża który na hobby i całą resztę zarabia, udaną śliczną córkę. Żyć nie umierać. Dorota mieszka w Niemczech i opiekuje się starszymi osobami, źle zainwestowała uczucia, ma córkę która służy jej do ochrzaniania, zresztą cały świat jest zły, Dorota zna lekarstwo, ale nikt nie chce jej słuchać. No i Kasia praca również nie daje jej radości, ale żyje fotografując, ma syna, po mężu ślad zaginął.
Od słowa do słowa, efektem zbiegów okoliczności postanawiają razem otworzyć ośrodek wypoczynkowy na rodowych włościach, czują że czas coś zrobić z tym życiem, zacząć zarabiać a nie tylko wegetować. Wokół tego wydarzenia będzie się toczyła fabuła, oczami Kasi(w większości) zobaczymy rozkręcanie wspólnego przyjacielskiego biznesu. Będziemy towarzyszyły dziewczynom w stawianiu pierwszych kroków na zawodowej ścieżce. Przyjaciółki będą musiały odgrzać swoją przyjaźń, którą czas wyziębił, w trakcie dowiemy się jakie były przyczyny tych napięć, poznamy lepiej charaktery, marzenia, plany oraz sposoby osiągania celów. Nie obędzie się też bez Kupidyna, który chyba upoił się widokami, bo jakoś kiepsko mu wszystko wychodzi.
Co mnie pociągnęło w tej książce? Realizm i obyczajowość. To naturalna książka, nie ma w niej ideałów, tak jak nie ma ideałów w życiu. Autorka nie daje nam recepty na szczęście, nie każe nam rzucić wszystkiego, sprzedać pralki i wyjechać, bo jak już Seneka setki lat temu stwierdził, jeżeli problem jest w nas nie załatwimy go zmianą miejsca, jeżeli wciąż będziemy tacy sami. Problemem nie są miejsca, problemem często jesteśmy my. I w tej książce to widać. Nie wiem czy jest ktoś kto polubi Dorotę, nie jest złym człowiekiem, ma zalety, ale jest tak okropnie irytująca, że najprawdopodobniej nie wytrzymałabym z nią w jednym pomieszczeniu dłużej niż pół godziny. Dorota jest po prostu wkurzająca, autorytarna i przekonana o własnej nieomylności i doskonałości, jej wjazd nic nie dał, bo nie dostrzegła potrzeby przemiany, zmiany sposobu myślenia. Obwinia świat, wszystkich dookoła, ale nie widzi cienia wady w sobie samej.
Majka i Kasia prędzej czy później zmieniają swoje priorytety, dostrzegają błędy uczą się odwagi, stawiają na siebie, nie w bezwzględnie egoistyczny sposób, bo nie są na świecie same, ale biorą się z tym życiem za bary.
Jak wspomniałam książka ujęła mnie obyczajowością również. Książka o życiu, nie skupiająca się tylko na odnalezieniu nowego partnera po rozwodzie, ale przede wszystkim na szukaniu własnego ja, bo każdy ma jakieś swoje pasje, które dorosłe, pełne obowiązków życie spycha na boczny tor. W nawale czytadeł o tym jak on ją kocha, a ona wzdycha, taka pozycja jest tym cenniejsza.
Książkę oceniam bardzo pozytywnie, porwała mnie na dwa dni i zapełniła myśli i wyobraźnię. Kolejny raz autorka udowodniła, że potrafi stworzyć wyrazistych bohaterów, którzy wzbudzają żywe emocje, ich literackie życie żywo nas obchodzi, nie są to bezbarwne marionetki, tylko ludzie z krwi i kości – niemalże. A że książka jest dobrze napisana, czyta się ją bardzo przyjemnie, tylko za krótka… Dlaczego beznadziejne książki ciągną się setkami stron a dobre i wartościowe umykają jak oszalałe?
Polecam gorąco na wiosenne wieczory, w oczekiwaniu na soczystą zieleń lata