Czytałam ja sobie te romanse i miałam z jednej strony ochotę by odpocząć i w końcu się wyspać, ale z drugiej strony chciałam czytać dalej. No i w końcu przyszła kolej na najbardziej motylkową powieść z możliwych. Idealna w okolicy Walentynek, ale w sumie niezależnie od pory. To jest wspaniała książka, nie mogę sobie wybaczyć, że tak późno po nią sięgnęłam. Co za emocje, ogrom wzruszenia, bardzo nieprzewidywalna.
Josephine dziedziczy po ukochanej babci piękny dom i pokaźny majątek.Testament zawiera jeszcze jeden, kuriozalny zapis: staruszka zapisała wnuczkę Jake’owi – trzykrotnemu rozwodnikowi, właścicielowi nocnego klubu, samotnie wychowującemu trójkę dzieci. Jake zamierza przyjąć i zatrzymać zaskakujący spadek.Dlaczego starsza pani postanowiła połączyć dwoje zupełnie obcych sobie ludzi? Co kryje się w głębi duszy Josephine? Kim naprawdę jest Jake i co zamierza zrobić z nieoczekiwanym darem losu?
Josephine wiedzie życie z marzeń małych dziewczynek z małych miejscowosci. Jest piękna, odniosła sukces, przyjaźni się z gwiazdami, ale kocha tylko swoją Bunię i tylko Bunia kocha ją w ten sposób jakby Josie była jedyna na świecie. Gdy Bunia umiera Josie zmienia oczywiście swoje plany zawodowe i przylatuje na pogrzeb. Później następuje odczytanie testamentu i okazuje się, że dom i majątek zapisała Bunia oczywiście Josie. Przeznaczyła owszem sporą kwotę dla dzieci o których Josie nie słyszała, ale najgorsze, że swoją wnuczkę zapisała Jeak`owi. Josephine planuje to zlekceważyć i wrócić do swojego życia, owszem z żałobą w sercu, ale są jednak pewne granice, gdy jeszcze okazuje się, że Jake prócz trójki dzieci, ma jeszcze trzy byłe żony i klub nocny, to Josie wie co o nim powinna myśleć i planuje prędko się ewakuować. Tylko, że pozory mogą mylić, a spokojne nadmorskie miasteczko może być tym, czego naprawdę potrzebuje.
Jak mnie ta książka wzruszyła. Powinno być o niej głośno, a ona owszem może mi kilka razy mignęła w internecie, ale nic nie zapamiętałam, że to WOW, gdyby nie Irenka to nie wiem ile by leżała pod koszykiem z pierdołami. Autorka stworzyła mężczyznę, który jest prawdopodobnie ucieleśnieniem idealnego bohatera romansów, jest rosły, waleczny, honorowy, jurny, zabawny, czuły, rodzinny, po przejściach. Nawet jak w pewnym momencie pojawią się jakieś perturbacje to i tak nie sposób mieć ochotę by wytrzaskać go po twarzy. Zresztą Josie też jest świetnie napisana, z klasą i tak że mamy ochotę jej współczuć z jednej strony, a z drugiej podziwiamy jej siłę. No i akcja jest ulokowana w uroczym miejscu, takim amerykańskim małym miasteczku, w którym wszyscy dobrzy ludzie się wspierają. No naprawdę cudo!! Polecam!
Nie sięgam zbyt często po romanse, ale Twoja recenzja sprawiła, że dla tej książki chcą zrobić wyjątek stawiam jej wysoką poprzeczkę.
OdpowiedzUsuń