Angielski przyrodnik Charles Darwin, próbując pogodzić się ze śmiercią córki, Annie, pragnie znaleźć równowagę powiędzy teorią ewolucji, a stosunkami z religijną żoną, której wiara zaprzecza jego pracy. Pisze on książkę, która udowadnia, że Bóg nie istnieje - "The Origin of Species" ("Pochodzenie gatunku"), która opowiada o globalnej rewolucji na granicach małej, angielskiej wioski...
Uwaga, uwaga, nowa aktorska obsesja, teraz na tapetę wzięty został Paul Bełtany. Wzięłam się za oglądniecie filmu o tytule, który po polsku brzmi : „Darwin. Miłość i ewolucja”, tytuł angielski można tłumaczyć na dwa sposoby: jako Tworzenie i jako dzieło, każde z tych określeń lepiej pasuje do filmu niż idiotyczny film, kolejny na fali zakochanych Jane Austin, lub Molierów. Widocznie film o uczonym się nie sprzeda jeśli nie obiecamy widzowi miłości, romansu, pikanterii.
Film opowiada o drodze Darwina nie do odkrycia teorii ewolucji, nie poprzez drogę do ożenku, ale opowiada historię wewnętrznej walki, straty i powrotu do siebie dwojga ludzi zza ściany niedomówień, niewypowiedzianych pretensji. Poznajemy Darwina w momencie gdy jest już dosyć chory, gdy oddalił się od zony, kiedy jego dwaj znajomi próbują go namówić do opublikowania swojej teorii, czyli do zabicia Boga. A Darwin wciąż cierpi po stracie ukochanej córki, która wciąż go nawiedza. I toczy wewnętrzną walkę ze swoim sumieniem…
Bardzo ładny film kostiumowy, mnie wzruszały momenty śmierci tych zwierzątek, chyba wszystkie równie mocno. Wzruszało mnie umieranie córeczki Darwina i jego męka…
Mimo, że w filmie tym nie ma nic zaskakującego to jednak ciekawie było popatrzeć jak powstawała teoria, która do dziś budzi emocje!
Za dużo złego, nie chciałabym tego widzieć :(
OdpowiedzUsuńMam urzedzenia do filmów kostiumowych, ale fabuła mnie interesuje:)
OdpowiedzUsuńA mnie Darwin jakoś nie interesuje. Ale ponieważ to film i w dodatku kostiumowy to może się skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)