"Norymberga" - dzieło kontrowersyjnego angielskiego historyka Davida Irvinga - opisuje przebieg najgłośniejszego procesu w XX wieku: rozpoczętej w listopadzie 1945 roku i trwającej blisko rok rozprawie, która zakończyła II wojnę światową. Na ławie oskarżonych zasiedli przywódcy faszystowskich Niemiec i Włoch. W imieniu Stanów Zjednoczonych oskarżał prokurator Robert H. Jackson mianowany osobiście przez prezydenta Harry'ego Trumana. Na podstawie wielu niepublikowanych dokumentów, m.in. pamiętników i zapisków sędziów, adwokatów oraz zbrodniarzy wojennych, Irving dowodzi, że wynik procesu był ustalony z góry, a większość zarzutów, jakie postawiono oskarżonym, z równą łatwością dałoby się wytoczyć przeciwko przywódcom głównych państw alianckich. W imię zwycięstwa nad Adolfem Hitlerem dziesiątkowano, deportowano i zniewalano ludność cywilną, wypowiadano wojny, okupowano kraje neutralne i brutalnie łamano międzynarodowe konwencje... Publikacja "Norymbergii" sprowokowała gorące dyskusje i polemiki w mediach oraz środowisku europejskich i amerykańskich historyków.
Ta książka jest przykładem, że wszystko ma swój czas. Kupiłam ją pięć lat temu we wrocławskiej Taniej książce w jednej z ulic prowadzących od Rynku w stronę, przystanku i Heliosa. Zanim ją kupiłam długo macałam, wahałam się i rozważałam, wreszcie kupiłam, przywiozłam do domu i odłożyłam na półkę…
Kilka razy miałam ochotę wziąć i przeczytać, zawsze jednak coś stawało na drodze. Jednak moja pasja, moje zainteresowania dały o sobie znać. Proces w Norymberdze to klamra spinająca siedzącego we mnie prawnika z historykiem siedzącym nieco głębiej.
I zaczęła się walka: legalisty i historyka.
Bo powiem Wam, ze nie dziwię się, że jest to książka kontrowersyjna. Kłamstwo oświęcimskie jest w Polsce, ale nie tylko karalne. Teraz w dobie rozbuchanej demokracji, wolności słowa, a co dopiero lat temu 10 i wcześniej. Wolność słowa jak i każda wolność nie jest wolnością absolutną, zaś autor, nie wiem, ciężko mi oceniać czy z przekory, czy z przekonań, ma inne zdanie na temat „kwestii żydowskiej” w czasie drugiej wojny światowej. I wewnętrzny historyk krzyczał czytając niektóre rozdziały, krzywił się i zgrzytał zębami, każąc mi przestać czytać zdania które na pierwszy rzut oka były naciągane.
Niemniej jednak czytając dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, wiele informacji podzieliłam na pół i odjęłam jeszcze nieco. Natomiast przechodziłam, również katusze, pokusy zmiany tematu pracy magisterskiej, aby zająć się procesem w Norymberdze w świetle prawa międzynarodowego, stwierdziłam jednak że zwrot „to była farsa” to troszkę za mało na naukowe dzieło.
Książka napisana w ciekawy sposób, zwłaszcza Polaka pewne rzeczy będą razić, kłuć, ale wydaje mi się, że dla kogoś kto jest zainteresowany tematyką procesu w Norymberdze, tą ostatnią bitwą drugiej wojny światowej, to jest pozycja obowiązkowa
Oj muszę mojemu facetowi polecić :) on lubi takie klimaty.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś; na razie nie mam ochoty i czasu:0
OdpowiedzUsuńNapisać coś tak, aby nic nie napisać. Taka jest jest Twoja "recenzja" książki.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie, więcej nie chcę!
Masz rację to jest beznadziejna "recenzja". jak większość z początkowego okresu tego bloga, muszę przysiąść i je popoprawiać.
Usuń