Od czasów Ani z Zielonego Wzgórza nie było tak wzruszającej książki!
Edward, właściciel pięknego starego domu na Jabłoniowym Wzgórzu, nie przeczuwa rewolucji, jaka nagle nastąpi w jego życiu. Rewolucja ma na imię Ania, ma dziesięć lat i właśnie straciła wszystko… Tajemnica z przeszłości zmusi mężczyznę do postawienia pytań o to, co naprawdę jest ważne i czy w jego życiu jest miejsce na rodzinę. Książka zaskoczy bogactwem emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ogromna ilość wzruszeń gwarantowana!
Trzymająca w napięciu historia o poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi, potrzebie bycia kochanym, tęsknocie za prawdziwą rodziną i o tym, że cuda się zdarzają.
Zastanawiam się jaki jest limit
książek wzruszających i poruszających dla wrażliwego czytelnika. Bo to trzecia
książka w ciągu ostatniego tygodnia i nie wiem czy moja psychika to dobrze
zniesie. Aktualnie wpadłam w okrutną melancholię, odczuwam ból istnienia – mego
wiernego kompana. Jestem przygnębiona, smutna.
Książką, która dopełniła czarę
goryczy to „W imię miłości”. Miałam okazję przedpremierowo ją przeczytać.
Chociaż poprzednia okładka – zielonkawe kolory, mnie ongiś zauroczyła, pasowała
na jesień, ta aktualna okładka, jest bardziej letnia, ciepła…
„W imię miłości”, nawiązuje – już
opisem z okładki – do „Ani z Zielonego Wzgórza”, ambitne wyzwanie, Anię zna
każdy, wielu bibliofilów odkryło radość z czytania, właśnie podczas czytania o
rudej sierocie. Katarzyna Michalak, nie kryje że inspiracje z Ani czerpie
pełnymi garściami. Główna bohaterka wkracza na karty powieści w sposób podobny
do tego, w jaki na Zielone Wzgórze zawitała Ania Shirley, na tym podobieństwa
się nie kończą, wybuchowy charakter, duża wyobraźnia, zaradność, silne
pragnienie miłości. Wydaje mi się, że Ania stworzona przez Katarzynę Michalak
jest skrzyżowaniem Ani Shirley i Pollyanny . Taka rekomendacja, obiecuje opowieść ciepłą, pogodną, zabawną, nieco
wzruszającą, prawda? Ha ha! To też daliście się nabrać! Nie dajcie się zwieść optymistycznej, letniej
okładce, nie dajcie się nabrać na nazwisko, Katarzyna Michalak przestała jakiś
czas pisać książki po prostu radosne i bajkowe, teraz poszła w opisywanie
dramatów, które towarzyszą nam w życiu. Wybaczcie mi wielbicielki Kasi, ale
moim zdaniem, te powieści pełne szarej strony życia wychodzą jej o wiele
lepiej. Jeszcze na żadnej z tych książek
się nie zawiodłam. Tak i „W imię miłości”, mnie uwiodło!
Tak jak w poprzednich swoich
powieściach, autorka umieszcza akcję swojej powieści wśród krajobrazów, na
wyobraźnię silnie działających. Wśród takich pól wszelakich, rozgrywają się
dramaty, jakby udowadniały, że śmierć i łzy nie są przypisane tylko do
odrapanych, obskurnych bloków. Do Jabłonowego Wzgórza przybywa dziesięcioletnia
dziewczynka – Ania, jej matka umiera na nieoperacyjnego raka mózgu i w ostatnim
odruchu miłości wysyła dziewczynkę do swojego ojca, który chociaż ma pieniądze,
dom, spełnił swoje marzenia, to kiedyś swoją córkę przegnał na cztery wiatry.
Umierająca kobieta, jednak ufa, że ludzie, którzy kiedyś ją odrzucili
zaopiekują się jej dzieckiem, które i tak za szybko zaczęło dorastać. Teraz
Ania potrzebuje ciepła by zmierzyć się z agonią matki. Nie tylko z tym
przyjdzie się zmierzyć dziesięciolatce, wszyscy lokatorzy Jabłonowego Wzgórza
przeżyją sporo, będzie się działo i wystarczy wrażeń na kilka ładnych lat.
Póki pamiętam – mam jeden zarzut,
ale to ewidentne czepiarstwo, dodatkowo z mojej branży, uważam, że w kwestiach
zahaczających o prawo książka jest niedopracowana merytorycznie i
najprawdopodobniej może razić to każdego człowieka który jest z tą szlachetną ;
] profesją związany. Jak mówię – czepiam się, bo chociaż to wpływa na treść
książki, to jednak nie jest to
podręcznik do prawa karnego, z którego czerpiemy wiedzę, co do
funkcjonowania polskiego prawa karnego. Może nagięcie tych norm do potrzeb powieści, przez
niektórych będzie uznane za… przegięcie, mnie to ukuło, ale ja jestem czepliwa –
po Rodzicach – obojgu ; P Z uczciwości piszę, to mi się rzuciło w oczy.
No niestety czepiać się muszę
nieco na siłę, bo nie bardzo jest się do czego przyczepić. Czy książka która
|
wszystkie listy poszły w kąt |
znowu dała mi pięścią w brzuch może być zła? Mnie uwiodła, do tego stopnia, ze
zrezygnowałam z drzemki odpoczynku,
tylko czytałam, aby dowiedzieć się jaki będzie finał. Czy spodziewałam się
takiego zakończenia? Zdecydowanie nie!
Spodziewałam się innej historii,
innego rozwoju wypadków, jak w życiu było inaczej niż myślałam, że będzie. Ale
zdecydowanie nie gorzej. Na przykładzie tej książki widać jak Katarzyna
Michalak ewoluowała. „W imię miłości” jak żadna z książek, które czytałam,
łączy to za co pokochały ją kolejne grupy czytelniczek. Czy ta książka trafi w
gust każdemu? Zapewne nie, mogłabym dla przykładu wypisać zarzuty, jakie sądzę,
że padną pod adresem tej książki. Ale po co?
Mi się po prosto podobało,
chociaż chwilami po prostu martwiałam ze
smutku i z uczucia pustki, która mnie pochłaniała – bo były takie momenty. I za te momenty wzruszenia,
a jednocześnie atmosferę ciepła i miłości, atmosferę Zielonego Wzgórza, które
dało miłość dziecku niekochanemu, dało nadzieję, gdy dookoła ziała rozpacz, za
to wystawiam tej książce wysoką ocenę w moim prywatnym rankingu.
Bardzo wartościowa pozycja na
wakacyjnej liście zapowiedzi. Moim zdaniem warto sięgnąć, warto się zaczytać.
Warto… uwierzyć : )
Zgadzam się, jest kilka mankamentów, które można autorce zarzucić. Ale po co? Dawno nie było tak ciekawej historii i tak mało błędów merytorycznych (choć powinno ich nie być wcale!). Również mną wstrząsnęła, wzruszyła... Pełna gama emocji!
OdpowiedzUsuńNie powinno być wcale. Pewnie tak, ale to powieść, gdyby konsultować każdą sprawę merytoryczną z każdej dziedziny to honoraria tych konsultantów by zabiły. Podobno błędy zostały naprawione, więc wersja w księgarniach będzie bez błędów :)
UsuńMnie też oczarowała okładka ta ze szczotki, ale jak zobaczyłam tę ostateczną - to ją bardziej polubiłam :D Książki jeszcze nie czytałam, ale już doszła i pewnie w najbliższych dniach się za nią wezmę, więc fajnie że piszesz o niej pozytywnie ;D
OdpowiedzUsuńI wychodzi na to, że okładka szczotki jest ostateczną. tez piknie :D
UsuńCzytałam "Nadzieję" tej autorki i niestety zraziłam się do niej, także żadna pozycja spod pióra pani Michalak na starcie nie ma u mnie szans. ;)
OdpowiedzUsuńNiemniej wiem, że autorka ma sporo fanek i dobrze - cieszy mnie, że polska autorka jest doceniana, nawet, jeśli nie trafia w moje gusta. :)
Pozdrawiam serdecznie.
A mnie właśnie "Nadzieja" ongiś przekonała. Ale są różne gusta. Moim zdaniem ta książka jest połączeniem bajkowości z powieścią o trudach życia.
UsuńNie mogę się doczekać, kiedy sama poznam tę książkę i cieszę się, że jest ona niemal pozbawiona wad. Mam nadzieję, że niebawem sama poznam jej historię osobiście.
OdpowiedzUsuńA ja się Twojej recenzji doczekać. Wydaje mi się, że spodoba Ci się :)
UsuńZachęciłaś mnie, lubię tego typu historie :) Obecnie mam na swojej półce "Powrót do Poziomki" tejże autorki.
OdpowiedzUsuń"Powrotu" nie czytałam a i sama Poziomka nie trafiła w mój gust
UsuńMuszę sięgnąć po nią jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam :D
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam "Rok w Poziomce" autorstwa pani Michalak i cóż... zawiodłam się. Trochę. No bo wszystko pięknie, książkę pochłonęłam w jeden dzień, ale niektóre momenty w książce chętnie bym pominęła. Nie mniej jednak w książkach Michalak jest coś co sprawia, że przymyka się oko na błędy, które niestety pojawiają się w jej książkach. Jak na razie nie mam ochoty na czytanie "W imię miłości", ale może kiedyś sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńZnam ten ból :D tak samo reagowałam na "Rok" dlatego polecam Ci chociażby "Nadzieję"
UsuńMuszę ją mieć, koniecznie!!! Bardzo lubię twórczość pani Kasi i mam nadzieję, że ta książka bedzie mi się też podobać :)
OdpowiedzUsuńTobie się na pewno spodoba. Czuję przez skórę.
UsuńPo niemiłej przygodzie z serią "Poczekajka" ciężko jest mi się przekonać do pani Michalak. Nie wiem, może jeszcze dam kiedyś szansę jej książkom. "W imię miłości" mnie zainteresowało.
OdpowiedzUsuńZapraszam: im-bookworm.blogspot.com
"Poczekajka" to mnie pokonała. Niestety robiłam kilka podejść i niestety... więc nie ma co się zrażać!
UsuńMoja druga połówka chętnie przeczyta, ja odchodzę od tego gatunku.
OdpowiedzUsuńale nie ma co się z góry zamykać :D
UsuńTeraz, kiedy sama przeczytałam książkę, mogłam zapoznać się z Twoją recenzją. Prędzej nie chciałam czytać tekstów innych osób, żeby się niczym nie sugerować podczas lektury.
OdpowiedzUsuńAle skoro książkę mam już za sobą, to mogę śmiało napisać, że zgadzam się z Tobą. Książka jest świetna. Dałam temu wyraz w recenzji (oczywiście zapraszam), w której zachęcam każdego do sięgnięcia po tę książkę :)
pozdrawiam!