Dolny Śląsk, poniemiecka przeszłość, spalona słońcem ziemia, intensywna, mieniąca się kolorami jesień i małe miasteczkou stóp gór. Tam przyjeżdża on, mężczyzna, który wciąż ucieka. Kiedyś wydarzyło się coś, przez co już nigdy nie będzie mógł normalnie żyć, nie zazna spokoju. Ale spotyka ją, śliczną nauczycielkę, której brakuje wiary w siebie i którą dusi małomiasteczkowy konwenans. Ich spotkanie jest jak cud,jesień wybucha, słońce pali, rodzi się miłość.Ale los zadrwi znowu, z obojga.
Wracam do domu po dwudniowej
absencji. Jestem niewyspana, zmęczona i chyba łapie mnie grypa. Przy łóżku
kolumnada książek, które powinnam zgłębiać do świtu, pracowych, uczelnianych.
Zero beletrystyki. Ale jeszcze koło południa mówiłam „Jak wrócę do domu, to nie
będę wiedziała w co ręce włożyć, więc na pewno albo pójdę spać, albo będę
czytać”. Już w pociągu wiedziałam, że będę czytała. Wszak Mama doniosła „Łatwopalni”
czekają. Oczywiście, przyszłam do domu, szybka kąpiel, kubek herbaty i jazda.
Dziś czytania ciąg dalszy.
Sklęłam Kota bo chciała wyjść. Rodzice chyba są źli, że warczałam, ale co mnie
obchodzi obiad jak ja CZYTAM. Dla dobra Waszych nerwów i Rodzin, czytajcie tę
książkę sami, w odosobnieniu. A gdy widzicie, że czyta ktoś inny, nie zawracajcie
mu głowy. On jest w świecie wielkich uczuć, pięknych przeżyć. Teraz zaś, ja
postaram się opowiedzieć o książce przez którą miałam huśtawkę nastrojów. Były
motylki, wściekłość i bezbrzeżny żal. Albo to hormony, albo to naprawdę
świetna, poruszająca książka.
Rzecz dzieje się gdzieś na Dolnym
Śląsku. Małe miasteczko, takie jakich w Polsce tysiące. Wszyscy się od lat
znają, znają Twoje wady, zalet nie uznają. W tym świecie alkoholizm jest czymś
normalnym, wybaczalnym, ale bycie innym już nie. Nikt kto odstaje od tej małej
społeczności nie zazna spokoju. Zaszczuty, zaplotkowany zamknie się w swoim
świecie. Tak czyni Monika, polonistka, nie interesują jej miejscowe plotki.
Woli po raz setny przeczytać „Błękitny zamek”. Przed laty jej serce złamał
miejscowy biznesmen. Bogacz w skali lokalnej. Wtedy wygrała jego rodzina,
interesy, znajomości. Monikę upokorzył i porzucił, później, owszem
oprzytomniał, ale dziewczyna się zamknęła w sobie, nie tylko przed nim. Przed
miłością w ogóle. Tymczasem w miasteczku przypadkiem, w skutek zbiegu
okoliczności pojawia się tajemniczy motocyklista. Wynajmuje pokój w domu matki
Moniki. Jarek jest uosobieniem mrocznej tajemnicy, a na dodatek ma w oczach coś
takiego, że intryguje, sprawia, że chce się go poznać, odgadnąć powód tego bólu
i smutku. Monikę przyciąga ten jego smutek, a w nocy budzi go, albo sen o Nim,
albo jego krzyk zza ściany. Jak ćma do ognia, tak ona powoli wychodzi na
spotkanie swojego przeznaczenia.
Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w
zapowiedziach poczułam przemożną chęć zapoznania się z nią. Wprawdzie ta
poniemiecka rzeczywistość, nasuwała mi skojarzenia raczej z okresem tuż po
wojnie, z Ziemiami Odzyskanymi, może jakąś zakazaną przez historię i politykę miłością. Do momentu gdy zaczęłam czytać, byłam
przekonana, że przeniosę się w tamte czasu. No, ale jest współczesność.
Zasmuciłam się, ale nie załamałam. Gdy zaczęłam czytać – po prostu przepadłam.
Książka jest MEGA! Niesamowita, niezwykła, chociaż temat nie jest raczej nowatorski, ale sposób w jaki
Agnieszka Lingas-Łoniewska snuje swoją opowieść, hipnotyzuje… Mam wrażenie, że
rzucono na mnie jakiś czar.
Siłą tej książki jest to, że tak
łatwo odnaleźć siebie w bohaterach opisywanych przez autorkę. Wiele z nas jest
zakute w jakieś kajdany. Czy to niespełniona miłość, granicząca z obłędem
tęsknota, czy małżeństwo, które do końca nie jest, takie jakbyśmy chciały. Czy
to ma odebrać nam bezwzględnie prawo do szczęścia? Czy mamy zawsze snuć się
zakute w worek pokutny, w smudze sypiącego się nam z głowy popiołu? Autorka
pokazuje nam, że największym powodem naszych smutków, są rany jakie zadajemy
sobie sami. Czyż Monika nie samoudręcza się? Wyrzuca sobie wciąż mniej, lub
bardziej wyimaginowane wady. A Jarek? Ten jest mistrzem samobiczowania. Co
sprawia, że jednocześnie ma się ochotę go przytulić, ale i telepiąc. Dlatego ja
jestem we frakcji, semper Fidelis czyli
zawsze wierny – we frakcji Grześka. Nie
umiem dokładnie wyjaśnić dlaczego uważam, że Monika powinna być z Grzegorzem,
jedna z moich teorii jest taka(a wypływa z mojej duszy staruszki), że Jarek,
owszem jest romantyczny, także w taki mroczny sposób, ma w sobie sporo z
tajemniczego, mrocznego bohatera – których uwielbiamy(vide Severus), ale
jednocześnie jest jak tornado, nie ma w nim nic stałego. Czy na miejscu Moniki
zaufałabym mu? A Grzesiek… tak jest wkurzający na początku, ale później można
dostrzec w nim nie bogatego cwaniaka, ale człowieka, który w młodości popełnił
błąd i starał się go naprawić.
Mogłabym Wam jeszcze pisać i
pisać o tej książce. Jestem nią zachwycona, oczarowana. Wzbudziła we mnie masę
uczuć. Płakałam, uśmiechałam się, razem z bohaterami zwiedzałam Dolny Śląsk.
Siła tej książki to silne uczucia, które na pewno poczujecie, gdy zaczniecie
czytać… Tajemnice, demony i wielka miłość!
I dla mnie piosenką tej książki
nie są „Łatwopalni”, a jedna z moich ulubionych piosenek, ze świetnego wątku w „To
właśnie miłość”.
A Agnieszce Lingas-Łoniewskiej
dziękuję za książkę, za te uczucia, za to co dane mi było przeżyć. Za to, że
kolejny raz mogłam uwierzyć. Kolejny raz czuć! Dziękuję!!
Kasiek, twoja opinia - zachwycona, oczarowana wystarcza mi za cała rekomendację. Koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńTylko później nie miej do mnie pretensji. Pamiętaj!! ;)
Usuń:D spoko:)
UsuńKawał dobrej roboty!
OdpowiedzUsuńNo i kiedy ja te wszystkie książki kupię? :D
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja i cudna książka. Ja również jestem w niej zakochana i liczę na ciąg dalszy :-)
OdpowiedzUsuńPisarkę cenię i lubię jej twórczość za trylogię Zakręty losu, obecnie bardzo chciałabym przeczytać "Łatwopalni"- a Twoja recenzja bardzo zachęca :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam czytać i wstępne odczucia na razie bardzo niezidentyfikowane :D
OdpowiedzUsuńPoczątki bywają rożne, najczęściej trudne, ale mam nadzieję, że dalszy ciąg Ci się spodoba :D
UsuńCieszę się, że "Łatwopalni" przypadli Ci do gustu, bo właśnie mam zamiar zabrać się za tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że masz te wrażenia i przeżycia przed sobą!!
UsuńNie po raz pierwszy czytam, że to niezwykła powieść, która potrafi igrać z uczuciami czytelników. Myślę, że też ją poznam w swoim czasie. Raczej później niż szybciej, ale jednak.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś ochoty...
OdpowiedzUsuńbo kusiciel jestem ;)
UsuńKurcze, autorka umie zrobić wrażenie na czytelniku. Ja długo po lekturze byłam w rozsypce
OdpowiedzUsuńHmm, niby chwalisz i to bardzo, ale jakoś nie jestem przekonana, może dlatego, że ciągle nie umiem się w ogóle przekonać do polskiej literatury tego typu...
OdpowiedzUsuń