To już nie wizja przyszłości. To rzeczywistość.
Witajcie w świecie, w którym każdego można podsłuchać, każdego można skontrolować, każdego można nagrać.
I na każdego można coś znaleźć...
Warszawa, rok 2007. Życie osobiste i kancelaria mecenasa Wencla legły w gruzach, a najlepszy klient został wrobiony w zakup spółki obciążonej wielomilionowym długiem. Zdesperowany Wencel postanawia odkryć, kto za tym stoi. Jego podejrzenia wzbudza Mirosław Kwaśniak, antypatyczny karierowicz z prowincji.
Mecenas Wencel i jego lojalna sekretarka rozpoczynają brawurowe śledztwo, nie mając nawet pojęcia, że działania ich otwierają istną puszkę Pandory. Kwaśniak, bowiem przypierany do muru, chwytając się przysłowiowej brzytwy, nawiązuje romans ze starszą od siebie, wpływową posłanką partii rządzącej, a wtedy sprawy przybierają prawdziwie niebezpieczny obrót.
Rodzina Wenclów to prawdziwy do bólu obraz formującej się klasy średniej. Bez sztucznych zabiegów upiększających. Losy rodziny tytułowych Wenclów przeplatają się ze współczesnymi światem polityki i wielkich, nie zawsze czystych, interesów - przedstawiając czytelnikowi jakże realną i barwną panoramę współczesnej, polskiej rzeczywistości.
Nieco ponad dwa lata temu trafił
w moje ręce pierwszy tom „Wenclów”. Czytałam różne opinie na jej temat,
niektóre były druzgocząco krytyczne, inne po prostu negatywne, nie spotkałam –
bo i nie szukałam, to inna sprawa – recenzji pełnych zachwytu. DO książki
podeszłam więc sceptycznie, saga o prawnikach? W Polsce? Nie do końca wydawał
mi się to pomysł dobry, bo nasz system prawny nie daje za bardzo pola do
tworzenia sensacyjnych opowieści, gdzie mu do common law . Z drugiej strony, my Polacy umiemy tak namieszać, że
wychodzi z tego kryminał sensacyjny i jeszcze okraszony czarnym humorem.
Postanowiłam książce dać szansę. I zachwyciła mnie. Owszem jakieś tam wady
widziałam, ale generalnie książka mnie
podbiła. Tak rozpoczął się długi okres wyczekiwania na tom kolejny. Pani Lena
Najdecka nie okazała litości. Kazała czekać dwa długie lata, zanim trochę
zaspokoiła naszą ciekawość, po to by kazać nam czekać na kolejny tom. A ja
jestem bardzo ciekawa.
Autorka zaczyna tam gdzie
zakończyła tom pierwszy. W skutek przemyślanych ruchów wspólników Paweł Wencel
zostaje wrobiony w paskudną sprawę, na dodatek odchodzi od niego żona. Dumny
Wencel sprawia wrażenie pokonanego, traci klientów, żonę, prestiż. Zrobiono z
niego durnia. Żebraka, który musi się tułać po jakichś norach, zamiast wciąż błyszczeć
w kancelarii na wysoki połysk. Na szczęście, ktoś przy nim zostaje. Co mnie od
początku ucieszyło, chociaż i wzbudziło pewne podejrzenia. Lubię Pawła Wencla,
już w I tomie był moją ulubioną postacią i obdarzyłam go ogromną sympatią.
Zresztą nad całą rodziną Wenclów zbierają się chmury i troski. Starszyzna
będzie miała o czym dyskutować i co przeżywać. Co dostarczy czytelnikowi sporej
dawki autentycznego humoru. A gdy jeden
z bohaterów wpląta się w romans z posłanką Wszechwładnej Partii, będziecie się
mogli zabawić w grę „zgadnij o czym mowa”.
Uważam, że pomysł na fabułę był bardzo fajny. A wykonanie?
Wykonanie też, nie jestem
odosobniona w pozytywnych wrażeniach odnośnie pierwszego tomu, bo gdy byłam w
Lublinie, Mamie brakło muliny do haftu, akurat przy fotelu leżał I tom Wenclów.
Mama wzięła się do czytania. Gdy następnego dnia przyjechała po mnie na PKP
zwierzała mi się, załamanym głosem opowiada, jaka to tragedia(brak nitek) się
stała i jak wzięła „Wenclów” "Ty wiesz jak mnie wciągnęło??! Siedzę sobie,
czytam a Ty dzwonisz, że wracasz i z pociągu mógłby Cię ktoś odebrał. No i się
zebrać musiałam ;/". Tak więc moja Matkosia czyta sobie Wenclów – podoba Jej
się. Jej człowiekowi który nie jest
prawnikiem, który nie ma sentymentu do środowiska, do specyficznego języka. Da
się! Inny jest tom drugi. Moim zdaniem osoby, które odrzucił tom pierwszy
właśnie językiem, prawniczym światkiem i żargonem, nie będą miały powodów by
teraz narzekać. „Układ” to książka sensacyjna, trochę kryminalna. O ludziach,
ich zachowaniach. To nie jest portret polskiej, czy warszawskiej palestry. To
po prostu książka o naszym społeczeństwie, o tak zwanych elitach.
Spędziłam naprawdę dobre chwilę
na lekturze „Układu”, to książka prawdziwa, taka która nie nuży, a intryguje.
Książka realistyczna, a opisanie rzeczywistości, tak by czytelnik tą
prawdziwość czuł, a jednocześnie nie był znudzony, czy zdegustowany to przecież
sztuka.
Chciałabym Was zachęcić do
sięgnięcia po książkę Leny Najdeckiej. Chociaż „Układ” jest kontynuacją „Wspólnika”
to jednak wydaje mi się, że gdy ktoś się uprze nie musi znać tomu pierwszego.
Jasne czytając po kolei będzie się wszystko układało w logiczną całość, w
pewien obraz, ale brak znajomości tomu pierwszego nie uniemożliwi zrozumienia i
docenienia tomu drugiego.
Polecam!!
Zaciekawiłaś mnie
OdpowiedzUsuńMam tom pierwszy, oczywiście jeszcze go nie przeczytałam, ale teraz mam większą ochotę na tę lekturę niż przed poznaniem tej recenzji :) Szkoda, że pierwszej części nie mam w takiej ładnej okładce :P
OdpowiedzUsuńTom pierwszy to zerzniety prawie zywcem pierwszy tom Sagi rodu Forsythow.( Pawel to Soames-, Hanna -Irena itd. uwielbiam te ksiazke , cala sage , realia angielskie, Pani Lena chyba tez sie w niej zaduzyla bo tak sie zapatrzec.Myslala ze nikt nie zauwazy podobienstwa?..) Musze przeczytac drugi , ciekawe czy Pani Lena kogos teraz kopiuje. Ale robi to inteligentnie i z wdziekiem. :-)
OdpowiedzUsuńNie czytałam sagi, więc się nie wypowiem. Oskarżenie o plagiat, jest jednak poważnym zarzutem i nie wiem czy tak poważne Wydawnictwo by zareagowało. Ale nie znam Sagi, więc sama podobieństw nie mogę oceniać.
Usuńczytałam Wenclów, też mi się podobało, zabieram się właśnie do czytania części drugiej, zgadzam się z autorką bloga, książka jest warta polecenia.
OdpowiedzUsuńDobrze się czyta Rodzinę Wenclów.
OdpowiedzUsuń