Od kilku miesięcy co jakiś czas sięgam po komiks, dalej nie mienię się znawczynią gatunku, nie czytałam nic o superbohaterach, nie komentuję za bardzo kreski. Komiks ma być harmonią rysunków i treści. Gdyby ktoś zapytał, dlaczego sięgnęłam po książkę o maratonie, powiedziałabym, że nie wiem. Znana jestem z tego, że nie biegam, co najwyżej przyspieszam kroku, jak autobus odjeżdża, dobra do autobusu czasami biegnę a później łapię oddech przez pięć kilometrów jazdy. Na początku przygody z tenisem przeszkodą nie do pokonania było dobieganie do piłki. Od połowy życia, dzięki mojej nauczycielce wf-u jestem przeciwniczką biegania, gardzę i unikam a najbliżej maratonu jestem, gdy czytam o starożytnych Grekach. A powiem Wam czytając ten komiks napisałam do siostrzenicy i zaczęłyśmy się umawiać na bieganie!!!
Sebastien, spokojny i nieśmiały nauczyciel rysunku, pod wpływem zakrapianej winem rozmowy z żoną i przyjaciółmi podejmuje szaloną decyzję – weźmie udział w nowojorskim maratonie! To, że nie prowadzi aktywnego trybu życia i nie biegał od prawie 20 lat nie ma znaczenia. Ważne, by udowodnić coś sobie i innym!
Sebastien jeszcze nie wie, jakiemu reżimowi będzie musiał poddać własne, lekko już podstarzałe, ciało. Nie podejrzewa nawet, że równie wiele będzie musiała znieść jego psychika. Podejrzewa jednak, że to wyzwanie na zawsze odmieni jego życie.
Autobiograficzny komiks Sebastiena Samsona to opowieść pełna humoru, ale też niezwykle ciekawych obserwacji o wyzwaniach, jakie niesie ze sobą wyczynowe bieganie i o tym, jak wpływa ono na pracę naszego ciała. To także list miłosny do Nowego Jorku i jednego z największych sportowych wydarzeń, jakie odbywają się w tym fascynującym mieście.
Autor komiksu jest jednocześnie bohaterem. Po trzydziestce życia pasywnego, przy boku biegaczki z pasji, na spotkaniu przy stole pada hasło o przebiegnięciu nowojorskiego maratonu. Ponieważ takie podjęte na prędce wyzwania nie są mi obce, rozumiem że Sebastian, po tym jak wjechano mu na ambicję wyzwanie podejmuje, mało tego zabiera się solidnie do treningów, trochę się z tym kryje, ale trenuje solidnie na normandzkich klifach, miesiące lecą a listopadowy bieg w Wielkim Jabłku zbliża się nieubłaganie. Dalej znajomi z niego szydzą, on trochę czuje się jak oferma, ale nie tchórzy. Czy dobiegnie do mety bez konieczności reanimacji?
Z doświadczenia wiem, że nic nie jest taką motywacją, jak wjechanie na ambicję, tutaj bohater jest świetnym typem, którego momentalnie polubiłam, a jeden z obrazek będzie moim profilowym na 35 urodziny. W oczy rzuciła mi się fantastyczna kreska rodem z Sempe`go, czarno-białe rysunki, niby proste, ale z ujmującymi detalami, czyniły z czytania wizualną przygodę. Nie wiedziałam, że nowojorski maraton to takie wydarzenie(ja naprawdę od bitwy pod Maratonem nie uważam maratono-czegoś za coś czym się zajmuję), tutaj autor oddaje atmosferę miasta, atmosferę biegu, czułam się jakbym tam była. Pewnie nie przebiegnę maratonu, nigdy, pewnie prócz tenisa w całym życiu w sumie nie przebiegnę 42 kilometrów, ale ten komiks pokazał mi bieganie w innym świetle. Jestem zauroczona!!
książka recenzowana dla portalu Duże Ka
To pierwszy komiks, który przeczytałam w dorosłym życiu i nabrałam ochoty na więcej - w 2020 roku planuję przeczytać przynajmniej kilka komiksów. Za to do biegania nie dałam się namówić, bo tak tego nienawidzę, że chyba nikt nie jest w stanie mnie do tego przekonać. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zupełnie nie dla mnie, mimo ze jestem wielką fanką komiksów.
OdpowiedzUsuńOkładka przykuwa uwagę,rzadko się zdarza, że rysunek zawiera oprócz planu pierwszego jeszcze plan drugi czy trzeci. Szczególnie w książkach, no tak w końcu to komiks.
OdpowiedzUsuń