W całym tym przedświątecznym szumie i zamęcie wstąpiłam niczym Dante w piekielne otchłanie. Czymże innym bowiem jest centrum handlowe, nawet na takiej prowincji. Szukałam rzeczy niepotrzebnych, ale i niezbędnych, a przy okazji wstąpiłam do księgarni bo chciałam nabyć coś pod choinkę(ode mnie dla mnie) co nie było łatwe – dlatego tak podziwiam osoby, które porywają się na kupno mi książki w prezencie – tak w ciemno. Mnie zajęło to dobry kwadrans – w KAŻDEJ księgarni. Tak dowiedziałam się, że wyszedł drugi tom książki Dziewczyna z kamienicy a ja od lata miałam pierwszą część w domu i uznałam, że leniwy świąteczny wieczór będzie doskonały dla sagi historycznej. Czy to był trafny wybór, czy też zakup kontynuacji był pochopny.
Pierwszy tom porywającej sagi historycznej porównywanej do Stulecia Winnych.Powieść o zwykłych ludziach, którzy w przededniu Powstania Wielkopolskiego, żyli, cierpieli, kochali i budowali podwaliny rodzącej się Drugiej Rzeczpospolitej.Luty 1916 roku. Dwudziestoletnia Irena Kałuża wyjeżdża na zawsze z rodzinnego Pleschen do Westfalii, za chlebem. Zostawia córkę, trzyletnią Helenę, która jest owocem zakazanego związku z pruskim oficerem. Dziewczynkę wychowuje babcia oraz cała kamienica, którą zamieszkują osoby stanowiące przekrój ówczesnego społeczeństwa wielkopolskiego - bogaci właściciele kamienicy, zubożała ziemianka, rodzina żydowska, aspirujący aplikant radcowski i szewc z rodziną.Na świecie toczy się krwawa wojna, a w kamienicy na Gnieźnieńskiej 10 normalne życie, w której walka o byt, sprzeciw wobec germanizacji, dramaty rozstań i choroby przeplatają się z małym codziennym szczęściem, miłością, przyjaźniami i ludzką życzliwością.
Po pierwsze usnęła
korekta. Mamy list datowany na święta 1918 roku, podczas gdy później okazuje
się, że zła jest data i mowa o roku 1917. Mnie to wytrąciło z równowagi. Polska
jest pod zaborami a my jesteśmy w Pleszewie. W kamienicy na ulicy
Gnieźnieńskiej miesza się cały przekrój społeczeństwa. Jest owdowiała
praczka(najlepsza w powiecie), która miesza z córką – Ireną, która szczyci się
swą Ireną i marzy o lepszym życiu. Sprowadza się też tam córka ziemiańskiej
rodziny, która musiała sprzedać zadłużony majątek rodziców i teraz pracuje w
sklepie i działa na rzecz niepodległej Polski. W kamienicy mieszkają też Żydzi,
prowadząc na parterze karczmę, a właścicielka kamienicy wychowuje jedynego syna
i wiecznie słabuje. Cała kamienica tworzy małą społeczność, która się wspiera,
pomaga i razem znosi trudy życia, zwłaszcza, gdy wybucha wojna. Opowieść o
codzienności, pracy u podstaw, małych troskach. Głównym motywem jest panieńskie
dziecko Ireny – Helena, która spaja wszystkich mieszkańców, to ona nas prowadzi
od jednego mieszkańca do drugiego. To jej tęsknotą, marzeniami patrzymy na
świat.
Książka to typowa saga,
mamy tu sporo wątków, które autorka traktuje bardzo osobiście, ba nie było
potrzebne posłowie, by dostrzec rodzinne wątki. W książce mamy samych dobrych
ludzi. Mnie osobiście drażni Irena, bo jest pustą dziewuchą, którą bym
potelepała. Bardzo jestem ciekawa jak ten wątek autorka dalej poprowadzi, bo
czas i miejsce bardzo są ciekawe. Zatrzymujemy się w chwili, gdy ma zacząć się
powstanie Wielkopolskie(no przypadek, czy doskonały wybór czasu na czytanie),
zatem nie mogę się doczekać kolejnego tomu – jednak przezornie planuję zrobić
sobie ze dwie-trzy książki przerwy. Polecam, pomimo że wątków jest sporo, a ja
liczyłam na coś romansowego bardziej – to naprawdę jestem usatysfakcjonowana i
nie żałuję, że kupiłam kolejny tom.
Bardzo lubią sięgać po sagi rodzinne i tę również mam na oku.
OdpowiedzUsuń