Druga książka w roku i pierwszy trup z półki, padło na książkę kupioną ponad dwa lata temu na fali czytania reportaży. Podhale. Wszystko na sprzedaż. Trochę kupiłam bo to Wydawnictwo Czarne, bo ja ogólnie nie lubię Zakopanego, nie jestem fanką gór, a to trochę przez moich Rodziców, którzy po kiepskich doświadczeniach wysłania pierworodnego potomstwa na kolonię na drugi koniec polski, uznali że na mnie nauczą się na błędach i tak w wieku dziesięciu lat pojechałam na kolonię z osiemnastolatkami i sześciolatkami i wszyscy łaziliśmy po górach. Od tamtej pory w Zakopanem byłam może trzy razy i jakkolwiek oszałamia mnie widok Tatr, tak natężenie ludzi, natrętność ulicznego handlu zawsze mnie odrzuca. A po lekturze tej książki, o będę się trzymała na dystans. Tylko czy na pewno?