Coś niebieskiego ukazuje dalsze losy Darcy i Rachel, bohaterek bestsellerowej powieści Coś pożyczonego. Wciągająca historia przyjaźni i zdrady, ale przede wszystkim poruszająca opowieść o wewnętrznej przemianie, dojrzewaniu do macierzyństwa i miłości. Darcy ma wszystko, o czym marzą kobiety ? urodę, seksapil, męskie zainteresowanie, wyczucie stylu, świetną pracę, przystojnego i bogatego narzeczonego. A także lojalną przyjaciółkę Rachel.
Tydzień przed ślubem Dex rzuca Darcy. Ona przyjmuje to w miarę spokojnie. Jednak gdy dowiaduje się, że zdradził ją z Rachel, w której zakochał się z wzajemnością, wpada we wściekłość. Obwinia oboje o rozpad swego narzeczeństwa, choć sama ma romans z drużbą Deksa, Marcusem, i spodziewa się jego dziecka.
Czytadła roku mam już są sobą, a na pewno czytadła lutego… po „Czymś pożyczonym” przyszedł szybko czas na „Coś niebieskiego”, swoją drogą autorka stosuje w tytułach fajną grę słowną, sięga po dwuznaczności, które na pierwszy rzut oka mają jednoznaczne powiązania ze ślubnymi zwyczajami a w istocie okazują się zupełnie czymś innym. Pewnie parę lat temu nie zwróciłabym na to uwagi, ale popularne komedie romantyczne zza wielkiej wody rozsławiły u nas obowiązek posiadania w tym wielkim dniu czegoś niebieskiego i czegoś pożyczonego. Ot dobrodziejstwa popkultury, a w sumie wąż zjadający własny ogon, dzięki pop kulturalnym filmom, rozumiem tytuły książek – również tego gatunku, służącym li i jedynie rozrywce.
Przy okazji recenzji „Czegoś pożyczonego” wspomniałam, że uważam Darcy za niesamowicie irytującą, że niecierpliwie czekam aż wezmę się za lekturę kolejnej części, która ma skupić się na tej właśnie, jakże irytującej kobiety. Opis z okładki obiecywał wielką przemianę. Ja chciałam się dowiedzieć co siedzi w głowach takich dziewczyn jak Darcy, co napędza ten egocentryzm. Dowiedziałam się że to po prostu przeogromna, dla mnie nie do pojęcia pewność siebie, teraz pojawiło się kolejne pytanie, może nawet ważniejsze! Skąd to się bierze?!
Ale od początku. Książka „Coś niebieskiego” skupia się na Darcy opowiada z jej perspektywy o przyjaźni z Rachel, związku z Deksem o całej sprawie z odwołanym ślubem. Z książki „Coś pożyczonego” dowiadujemy się że Darcy jest w ciąży z Marcusem, najlepszym kumplem swojego… Deksa. Dokładnie poznamy jej punkt widzenia, pełne hipokryzji oburzenie, wszechogarniającą chęć zemsty, zemsty okrutnej i zobaczymy jak stopniowo wszystko traci, wszystko co było dla niej pewnikiem, szczerze – dziwię się że stało się to dopiero po tylu latach. Darcy jest niesamowicie wkurzająca, ja nie mogę z takimi osobami wytrzymać pięciu minut w jednym pomieszczeniu. Jest jak narcyz, rozkochana w sobie, przerażająco pusta, dziwię się że te nieliczne myśli które się kłębią pod sklepieniem czaszki nie obijają się z echem o liczne kości czaszkowe. Darcy nie przyjmuje do wiadomości porażki, postanawia jechać do Londynu do Ethana znanego również z I książki, którego nazywa przyjacielem… dla mnie naciągane, ale ja nie znam się na amerykańskim modelu przyjaźni, według moich standardów to kolega z klasy. Ethan niechętnie, ale godzi się na jej KRÓTKĄ wizytę, ale Darcy ma inne plany, ma zamiar przeżyć wspaniałą przygodę i zapoznać bogatego przystojnego etc. Anglika. Będzie się działo, to na pewno.
Darcy przechodzi przemianę w końcu, bo pierwsza przemiana nie jest zmianą sposobu myślenia, ona myśli tak samo, ale chce żeby ktoś miał o niej lepsze zdanie. Podczas lektury po głowie kołatała mi się jedna myśl, skąd się biorą tacy ludzi, Darcy jest pusta, pusta to najlepsze określenie, myślenie jest dla niej tylko pojęciem ze słownika a i to nie bardzo bo Darcy gardzi taki „rozrywkami”. Ale nie oczekiwałam czegoś innego, wiec się nie zawiodłam.
To nie jest traktat filozoficzny, to komedia romantyczna, z małą dawką śmiechu, świetny materiał na film, bo książka jest filmowa. Niemalże można sobie wyobrazić kadry.
Lekkie czytadło. Bez konieczności wysiłku intelektualnego. Ot co. Ale przy okazji sięgnę po inne książki autorki na pewno!
Coś w tym tygodniu te książki czytałam.... takie średnie. Nie były okropne, ale jakoś malo wyrazisty ten tydzień jakiś...
Miałam okazję czytać "Coś pożyczonego" i całkiem mi się podobało. Tak jak napisałaś lekkie czytadło, po "Coś niebieskiego" z pewnością sięgnę, gdy będę w nastroju na tego typu literaturę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię również na mojego nowo powstałego bloga z recenzjami książek.
www.public-reading.blogspot.com
Matko, jak mnie obydwie te książki drażnią! "Coś pożyczonego" przeczytałam 'półgębkiem' i ze względu na swoje dobro psychiczne po "Coś niebieskiego" nawet nie sięgnęłam. Jak dla mnie okropne:/
OdpowiedzUsuńRozumiem ;) mam tak w stosunku do innych książek :P
UsuńWłaśnie się przymierzam do "Czegoś pożyczonego", bo mam ogromną ochotę na coś lekkiego :)
OdpowiedzUsuńO to książka i film będą idealne lekkie i przyjemne.
UsuńNie pamiętam, żeby Darcy mnie aż tak denerwowała, może to po prostu wina mojej słabej pamięci i sklerozy. Jakoś chyba brak mi zdolności zagłębienia się w uczucia bohaterów, motywy, którymi się kierują. Takie czytadła zawsze oceniam bardzo powierzchownie i nie skupiam się na niczym innym prócz fabule. Bardzo mnie to denerwuje, ale ile razy próbuję coś z tym zrobić, nie udaje się. Nastawiam się po prostu na przyjemność z czytania i tyle.
OdpowiedzUsuńA ja tak bym chciała, a nie szukam drugiego dna i rozważam roztrząsając problemy chyba wyimaginowane :P
UsuńMnie się podobała ta część bardziej niż pierwsza. Rachel wydaje się taka poprawna, dokładna, sumienna, inteligentna no po prostu... nudna :P Gdyby nie ten romans to już w ogóle bohaterka byłaby nijaka. Darcy jest pusta i bezmyślna, ale ciekawił mnie jej tok rozumowania, to jak postrzega rzeczywistość. Narobiłam sobie ochoty na inne książki tej autorki :)
OdpowiedzUsuńRachel jest nudnawa, ale normalna Darcy jest tak pusta... że brak słów po prostu.
UsuńA mówiłam , że szybko przeczytasz te książki.:) Nie jest to literatura wybitnie ambitna, nad którą wypadałoby się zatrzymać na dłużej. Ale nie jest to też typowe czytadło. Coś jednak wnosi do naszego życia- niewiele a jednak.
OdpowiedzUsuńO miałaś rację poszły piorunem! Poszłyby szybciej gdybym za kuchtę nie musiala ciągle robić ;/
UsuńJa przeczytałam zaledwie "100 dni po ślubie", jednak może i po tą książkę sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMnie tematyka "Stu dni po slubie" zaintrygowala. Poszukam może.
Usuń