Anna Cohran odkąd tylko pamięta, jest zakochana w kilkanaście lat starszym od niej Evanie. Desperacko próbuje zwrócić na siebie jego uwagę. Bezskutecznie. Evanowi pochlebia jej zainteresowanie, ale uważa, że jest za młoda na poważny związek.
Kiedy jednak Anna oznajmia mu, że przejrzała na oczy i chce wziąć ślub z innym, Evan zamiast ulgi czuje pustkę… Czy Annie i Evanowi uda się uniknąć popełnienia życiowych błędów?
Romansów ciąg dalszy. Skoro tylko otworzyłam dziś oczy stwierdziłam, że Tłusty czwarte, tłustym czwartkiem, ale nie wezmę się za pączki aż nie przeczytam kolejnego romansu. Jak łasuchowanie to łasuchowanie. Coś dla ciała i coś dla duszy. A Diana Palmer jest jedną z moich ulubionych autorek piszących romanse. Na każdą jej książkę czekam z wypiekami na twarzy i czytam błyskawicznie. Tym razem nie było inaczej.
W tej książce poznajemy młodziutką bo dziewiętnastoletnią Annę, która serce oddała starszemu od niej o piętnaście lat Evanowi, kocha go tak jak może kochać tylko młoda dziewczyna, która nie poznała prawdziwego życia. Niestety Evan opędza się od niej jak od brzęczącej muchy, zdaje się, że towarzystwo Anny mu ciąży, denerwuje go, wiec aby odstraszyć dziewczynę wykorzystuje ku temu Ninę, atrakcyjną modelkę, która ma być wyraźnym sygnałem „Przestań się kompromitować i daj mi spokój. Jestem zajęty.” Nawet naiwne dziewiętnastolatki umieją odczytać tak jasny komunikat, zwłaszcza gdy mają dumę i cenią swoją godność. Anna postanawia wyjść za przyjaciela, Randalla, młodego lekarza, dla którego małżeństwo z posażną panienką jest szansą na karierę. On ją lubi i potrzebuje jej pieniędzy, ona chce uciszyć plotkujące języki i pokazać Evanowi, że zrozumiała komunikat. Ale wtedy Evan zaczyna się zachowywać jak pies ogrodnika. I tu mamy odwieczne pytanie „o co chodzi temu facetowi”. Sprawdźcie same!
Jak moja siostra skwitowała moją opowieść streszczającą fabułę. W romansach to jest fajne, ze wiadomo, że bohater i bohaterka będą razem, tylko pytanie, jak i kiedy. Wiadomym jest, ze po takie książki sięgamy dla odprężenia, ja nauczyłam się aby wyłączać rozsądek i praktycyzm, żeby rozkoszować się fabułą, pięknymi opisami i dać się porwać motylkom, które czułam gdy czytałam o perypetiach bohaterów. Opisy są tak jak u Nory Roberts, subtelne, delikatne, wzbudzają masę pozytywnych uczuć i dają ucieczkę myślom. Całym sercem byłam za uczuciem Anny, podziwiałam ją za determinację i za opanowanie, najprawdopodobniej ja dałabym Evanowi po pysku kilka razy i posłałabym go do diabła jeszcze więcej. Albowiem nie jestem bohaterką romantyczną. J
Jak ja ubolewam że mam może jeszcze jakiś romans zachomikowany na pólkach, bo pogoda i mój nastrój są wprost idealne do czytania o sile miłości, co góry przenosi, roztapia wieczną zmarzlinę i pokonuje inne rozliczne trudności. O miłości którą w życiu codziennym nie wierzę a o której tak lubię czytać. Mam nadzieję, ze będę miała okazję przeczytać jeszcze wiele książek tej autorki!
Na książkę nie mam ogromnej ochoty, ale myślę że kiedyś przeczytam. A jak zacznę to pewnie zarwę noc :D
OdpowiedzUsuńO z pewnośćią ;) ją się szybko czyta, po prostu siadasz i wstajesz dopiero jak lekturę kończysz :D
UsuńNie ma to jak Diana Palmer :) Jak tylko stanę się słomianą wdową wracam do czytania i jak najszybciej sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńJa tą autorkę uwielbiam, mam nadzieję że na weekendzie coś upoluję i mam taką przewagę, że nie muszę czekać na wyjazd małżonka... bo mam tego pecha, lub szczęście, ze go nie posiadam :D
UsuńJa generalnie do romansów się nie palę, ale od czasu do czasu - czemu nie? Diany Palmer jeszcze nic nie czytałam, ale mam ją gdzieś tam planach. Może zacznę właśnie od tej książki? Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńTo też nie jest gatunek dla każdego, tak jak niektórzy nie lubują się w kryminałach czy fantastyce, tak niektórzy po prostu nie przepadają za romansidłami i w ten sposób mamy tą naszą ukochaną różnorodność gustów ;)
UsuńTeraz ja się wybiorę do biblioteki, to chyba wrócę z samymi romansami ;)Dawno nic nie czytałam o miłości.
OdpowiedzUsuń