Dziwnie jest poruszać się w otwartej przestrzeni. Żyję od tak dawna pod ziemią, że chyba doznałbym szoku pod rozgwieżdżonym niebem. Ale gwieździste niebo należy już do przeszłości. Pokrywa chmur, z której spada lepki śnieg, jest jak niskie sklepienie grobowca. Czasami myślę sobie, że Ziemia stała się olbrzymim grobem, mogiłą dla całej ludzkości, i że my, nieliczni ocaleni, jesteśmy jedynie niewygodnymi anomaliami statystycznymi, żałosną resztą z działania matematycznego, które powiodło się niemal perfekcyjnie.Akcja pierwszej nierosyjskiej powieści z cyklu Uniwersum Metro 2033 zaczyna się w rzymskich katakumbach. Razem z jednym z nielicznych ocalałych z Katastrofy katolickich księży – Johnem Danielsem – wyruszamy przez skutą lodem postapokaliptyczną Italię, by wypełnić powierzoną mu misję – odszukać ostatniego członka kolegium kardynalskiego.Jest to droga naznaczona krwią, bólem i obłędem.
|
Do góry brzuchem ;) |
Apokalipsa za oknem. Wczoraj na
termometrze przy oknie w pokoju do godziny dwudziestej miałam około 35 stopni,
po 20, spadło do aż!! 31. Dziś jest chłodniej, wieje wiatr(nici z roweru :
( zostają kijki), ale za to wychodzi
ciepło, które przez ten tydzień z hakiem wlazło w mury. Ciśnienie niskie,
umrzeć, umrzeć!! Chociaż trzecia kawa nie wydaje się złym pomysłem. Siedzę w
pokoju, próbując złapać cień przeciągu, obłożona książkami. Próbuję zebrać
myśli na tyle, aby opisać Wam ogrom uczuć, jaki towarzyszył mi książce czytanej
w najcieplejsze dni w roku. Swoją drogą, niezwykły to był wybór, gdy za oknem
szalało lato, ja wygrzebałam książkę o czasach po apokalipsie. Siedziałam sobie za domem, dookoła miałam
piękno, gdy zanurzałam nos w powieść, otaczał mnie strach, dantejskie wizje.
Nie czytałam żadnej książki z
serii „Universum”, z tego co wyczytałam z przedmowy autora, wątku głównego,
który stał się inspiracją do tej powieści, to Rosjanin Dmitry Glukhovsky wymyślił następujący post-apokaliptyczny
scenariusz. Na Ziemię spadają bomby, w zależności od tego jak duże i ważne jest
miasto, liczba bomb jest różna. Naziemna cześć metropolii zostaje obrócona w
perzynę, jak w Hiroszimie, jak w Nagasaki po ludziach pozostają cienie na
chodnikach, nawet nie tyle, bo chodników też nie ma. Krajobraz księżycowy,
proch, pył i promieniotwórczość przyczyniające się do licznych mutacji. Ale pod
ziemią, w tunelach metra, w podziemiach schronili się ludzie, którzy słuchając
odwiecznego i silnego instynktu przetrwania żyją nadal. Ba dbają o pozory, w
miarę normalnego życia. Książka Rosjanina stała się hitem i zainspirowała
czytelników do tworzenia historii opartych na tej kanwie, ale dziejących się w
różnych miejscach świata. Ja czytałam włoską wersję.
|
kawa!! kawa musi być |
Jesteśmy w Rzymie, ponad
dwadzieścia lat po Dni Zagłady. Ci,
którzy ocaleli ukrywają się w Katakumbach św. Kaliksta, gdzie został
przeniesiony Watykan – Stolica Apostolska po tym jak na Rzym spadły bomby. W
katakumbach – jak w katakumbach, za wesoło nie jest. Brak zróżnicowanego
pożywienia, ludzie za rarytas uznają to, co w czasach przed zejściem do
podziemi było odpadkami. Ciasnota, wilgoć.
A na zewnątrz jest jeszcze gorzej, mutacje, stwory które błyskawicznie,
wbrew prawom ewolucji zmutowały w przerażające potwory siejące śmierć i grozę.
|
w domu - chłodniej. |
Jako, że akcja dzieje się w
Rzymie, można się domyślić, że Stolica Apostolska będzie miała jakowyś wpływ na
akcję powieści. I tak jest. W Dniu Zagłady zginął papież Benedykt, biorąc pod
uwagę, że był Niemcem, chyba możemy być przekonani, że chodziło o Benedykta XVI. Od chwili tej
śmierci mamy Sede vacante, czyli wakat Stolicy Apostolskiej. Po pierwsze
kamerling nie miał kogo popukać w czoło, srebrnym młoteczkiem, bowiem wszyscy
obecni na Placu św. Piotra w chwili wybuchu bomb stali się momentalnie prochem,
druga sprawa, został jeden kardynał, a wiec nie bardzo da się zorganizować
konklawe. Ale!! Do Katakumb docierają plotki, że w Wenecji jest przetrzymywany kardynał
patriarcha. Pochodzący z USA, jedyny
członek Kongregacji Nauki Wiary, czyli dawnej Świętej Inkwizycji ojciec John Daniels zostaje oddelegowany do tego,
aby udać się do miasta i odnaleźć tego człowieka, który ma być ostatnią
nadzieją Kościoła, który z minuty na minutę traci prestiż. Łatwo rzec: „pakuj
manatki i jedź do Wenecji”, należy pamiętać, że świat zewnętrzny jest pełen
zagrożeń, te znane przyprawiają o paraliżujący lęk, a ile potworności
nieznanych czeka za progiem? Dlatego jako eskortę, ojciec Daniels dostaje żołnierzy
Gwardii Szwajcarskiej, a raczej tego, co po niej zostało. Po wyjściu z Katakumb zobaczy i przeżyje rzeczy
o których nie myślał w najgorszych scenariuszach. W świecie po apokalipsie
dobro zostało zdmuchnięte razem z wiarą i nadzieją. Przynajmniej tak się
wydaje.
Jak kiedyś pisałam, nie jestem
znawcą powieści post-apokaliptycznej, przeczytałam ich raptem kilka, lepszych i
słabszych. Wiadomo, że w fabule jest pewna powtarzalność, a ten gatunek ma to
do siebie, że nie promieniuje optymizmem. Raczej wpędza w przygnębienie.
Skłania do raczej smutnych refleksji.
Ta książka jest jedną z lepszych,
w tej tematyce, jakie czytałam. Przede wszystkim jest napisana bardzo dobrym
językiem, świetny styl autora. Niezwykle
celne zdania, trafnie opisują rzeczywistość w której toczy się akcja, „nowa
ziemia i nowe niebo”, apokalipsa opisana w Biblii, rozgrywająca się na oczach
katolickiego księdza. Oglądanie tego co
przetrwało Zagładę, jakie uczucie obudziło w ludziach, jest przerażające,
ucieleśnia lęki większości z nas, tłumaczy, dlaczego tak boimy się końca świat.
Moim skromnym zdaniem, to
naprawdę bardzo dobra książka. Mroczna, momentami przygnębiająca i
przerażająca, z racji na gatunek i tematykę, ale bardzo dobra : )
Cieszę się, że Ci się podobała :) No ale cóż, nie mogło być inaczej, bo książka jest po prostu świetna :D
OdpowiedzUsuńNo, mam w planach, bo Metro bardzo mi się spodobało.
OdpowiedzUsuń