Gdy Maryla i Mateusz Cuthbertowie decydują się przygarnąć chłopca z sierocińca, nie maja pojęcia, że od tej pory ich życie wypełnią niespodzianki. Zaczyna się od tego, że na Zielone Wzgórze w Avonlea przybywa nie chłopiec, lecz jedenastoletnia rudowłosa dziewczynka. Ania to osóbka o nieprzeciętnym temperamencie i wybujałej fantazji. Jej obecność wywróci życie mieszkańców Avonlea do góry nogami, a Zielone Wzgórze nigdy nie będzie takie jak dawniej. Przygody Ani Shirley - najsłynniejszej rudowłosej bohaterki w literaturze światowej, która od lat podbija serca kolejnych pokoleń czytelników!
Jesień. Nostalgia, melancholia i
podróże sentymentalne, ale nie banalne… chociaż może ; ] Zamarzył mi się powrót
do lektury mojego, czy to jeszcze dzieciństwa, a może już młodości. Teraz
jedenastolatka jest prawie dorosła.
Ponad dekadę temu chyba wciąż byłam jeszcze dzieckiem. Nie wiedziałam w
jaki świat wkraczam, gdy Mamusia podsunęła mi książkę. Początek mnie nie
zachwycił. Jakaś wścibska Małgorzata, jakaś Maryla i jakiś Mateusz. O co tu
chodzi? Sprawdziła się reguła, że gdy na początku idzie z książką kiepsko
później nie wyobrażam sobie bez niej życia. Od tego pierwszego czytania, ponad
dziesięć… Jezu – mija właśnie piętnaście lat od kiedy przeczytałam pierwszy raz
tą ponadczasową książkę… wielokrotnie zanurzałam się w przygody rudowłosej Ani.
Znam na pamięć cały cykl. Nie mogę wyjść ze zdumienia, iż mojej siostrzenicy
nie ruszyła ta książka wcale :|
Czytając odnajduję spokój, czuję zapach tamtych lat, na ścianach ukazują
się cienie marzeń z tamtych lat.
Piętnaście lat znajomości… 3/5 mojego życia. Warto żyć idąc przez świat
z takimi przyjaciółmi. Moja dusza nie
zestarzała się, skoro wciąż płaczę na tych samych scenach. Nie stłamsił mnie
świat skoro wciąż wybucham śmiechem na odpowiednich scenach. Dusza moja wciąż
jest młoda… chociaż tak często uparcie twierdzę, że jestem Entem : D
|
Mamy ten stary egzemplarz, którego okładka jest przy opisie ale ten niebieściutki był MÓJ MÓJ WŁASNY ;] |
Fabułę zna chyba każdy. Samotne rodzeństwo, Maryla i Mateusz
podejmują decyzję o adopcji jedenastoletniego chłopca z domu sierot. Chłopiec
ma pomagać starzejącemu się Mateuszowi w zajmowaniu się gospodarką. Niestety, w
skutek pomyłki, zostaje im przysłana jedenastoletnia dziewczynka, rudowłosa,
piegowata i nieustannie mieląca językiem. O Ile Maryla chce dziewczynkę odesłać, o tyle
Mateusz jest Anią zauroczony. Koniec, końców Ania zostaje na Zielonym Wzgórzu.
Kończy się jałowy, pusty, zimny i pozbawiony miłości okres jej życia. Pod
skrzydłami surowej Maryli i pobłażliwego Mateusza, Ania rozkwita, przeżywa
niezwykłe, przygody które bawią, ale i przejmują dreszczem. Dziewczynka jest
wyposażona w niezwykłą wyobraźnię, która sprawia, że nuda ucieka. Ania,
kochająca przyrodę i piękno otwiera nam oczy na otaczające nas cuda. Udowadnia,
że nie trzeba być bogatą w sensie materialnym, by cieszyć się życiem i
dostrzegać jego piękno. Przeciwnie, niedostatki materialne pomagają wyostrzyć
wzrok i zobaczyć, jak wiele w istocie posiadamy.
Poznajemy Avonlea, uroczą wieś na
Wyspie Księcia Edwarda w Kanadzie, zaprzyjaźniamy się z jej mieszkańcami,
którym nieobce są wady, które znamy z codziennego życia. A jednocześnie autorka
opisuje ich w tak ciepły i przyjazny sposób, że chcielibyśmy poznać ich
osobiście, wypić herbatę nawet z Józią.
Nie wiem jak Wy, ja pokochałam
Avonlea, zżyłam się z tymi bohaterami. Wszyscy nabrali dla mnie niezwykle
realnych barw. Moja Siostrzenica jest jedyną, znaną mi osobą, która zaprzestała
lektury serii po pierwszym tomie. Nie odczuła potrzeby podtrzymywania znajomości
i rozwijania jej. Ach! Ile straciła :
Kocham „Anię z Zielonego Wzgórza”,
uwielbiam całą serię. Te książki ugruntowały we mnie radość czytania, pokazały
jak czytanie może upiększyć życie. I chociaż wiem, że Gilbert Blythe jest
jednym z tych bohaterów, którzy sprawili, że każdy z moich mężczyzn miał
niezwykle wysoko podniesioną poprzeczkę i każdy wydawał się jakiś taki „niedoskonały”
to nie żałuję ani chwili poświęconej na czytanie tych książek. Wciąż do nich
wracam, wciąż odkrywam jakieś skarby. Tak! Wciąż płaczę przy ostatniej rozmowie
Mateusza i Ani, bo później po prostu dostaję spazmów.
Seria książek o Ani to książki
mojego życia. Wciąż aktualne. Intensywne. Sprawiają, że czuję to co
bohaterowie. W zimie, na twarzy tańczą mi płatki śniegu, czuję smak jabłek i
ciasta z walerianą. Czuję zapach ogrodu pani Małgorzaty, a nawet zdaje mi się,
że widzę Białą Damę.
Dawajcie swoim dzieciom do
czytania „Anię z Zielonego Wzgórza” i sami sięgajcie po książki swego
dzieciństwa i wieku młodzieńczego. Za pomocą książek tworzy się szczególna
więź, ciągłość pomiędzy poszczególnymi etapami naszego życia. Tym bardziej, że „Ania” jest książką
ponadczasową, idealną na dobry wieczór z herbatą w każdym wieku.
„Ania z Zielonego Wzgórza” to
ponadczasowa opowieść o przyjaźni, miłości, sile marzeń i wierze w lepsze
jutro. Dowód na to, że „jutro jest wolne od błędów” i nawet gdy wieczorem
zapadniemy w otchłań rozpaczy, nie znaczy, że kolejnego dnia, nie rozpłyniemy
się w morzu szczęścia. Wystarczy mieć nadzieję i nie tracić pogody ducha!
Ach! Gdyby nie to, że mam tyle
pracy, już wzięłabym się za „Anię z Avonlea”.
Czytałam tylko "Anię z Zielonego Wzgórza" (kilkakrotnie, za każdym razem z równie wielkim zainteresowaniem i wzruszeniem), kto wie, może kiedyś jeszcze przyjdzie czas na kolejne części ;).
OdpowiedzUsuńMoja kochana Ania :) Zresztą moja imienniczka :)) Uwielbiam do niej wracać zwłaszcza jak mam chandrę albo jestem chora.
OdpowiedzUsuńCzy ja mogę podlinkować Cię do naszego wyzwania: "Czytamy Anię"?
OdpowiedzUsuńJasne :))
UsuńJa teraz będę Anię nadrabiać. Do Was mi daleko, ale powoli a regularnie chcę sobie powtórzyć.
Super! :-) Wrzuciłam link do Twojego bloga i do recenzji na nasz blog i na FB. :-)
UsuńRacja Kasiu. To powieść ponadczasowa a zatem świetny prezent dla dziewcząt chociaż dzisiaj dziewczęta wolą fantazy horrory a nawet mocniejszą literaturę, ale gdy dostaną z pewnością przeczytają.
OdpowiedzUsuńJa kocham Anię już około 45 lat co najmniej ze swej sześcio tomowej/podstawowej jakby/ powieści.
Dziękuję za przypomnienie o Ani- w moim sercu i na półce z książkami zajmuje specjalne miejsce. Chyba tez muszę w ramach relaksu i powrotu do wspomnień ponownie do niej powrócić :)
OdpowiedzUsuńAnia jest jedną z moich ulubionych bohaterek literackich. Ta rudowłosa, piegowata dziewczynka z głową pełną pomysłów potrafi ZAWSZE poprawić mi humor. :)
OdpowiedzUsuńAnia jest zawsze pro! Poznawanie jej na nowo po latach to niezwykle ciekawa przygoda :)
OdpowiedzUsuńoch Kochana czytając Twoją reckę od razu przypomniałam sobie chwile spędzone z serią o Ani..a potem polowanie na inne książki Lucy opowiadające historie mieszkańców wyspy....ech może czas odkurzyć półeczkę z Anią :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam prawie wszystkie części „Ani”, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że... nie przeczytałam pierwszej (nie wiem jak to się stało).
OdpowiedzUsuńHistorię Ani czytałam będąc gimnazjalistką, w czasie wakacji nad morzem z moimi rodzicami. Do dziś pamiętam szum fal i mnie na plaży pochłaniającą kolejne części „Ani” - piękne wspomnienia.
Film o Ani oglądałam wielokrotnie i chętnie wracam do niego.
Przyznam, że przez Anię wiele lat wierzyłam w ideały; przez Anię jestem (o dziwo! wciąż) idealistką. Dzięki Ani myślałam, że istnieją na świecie takie „Gilberty” i że jeden trafi się mnie - niestety w tej kwestii się rozczarowałam;), ale Anię nadal uwielbiam.
Ach, a ostatnio coraz częściej myślę o powrocie na Zielone Wzgórze - wchodzę do Ciebie, a tu taka piękna recenzja Ani :) chyba znak jakiś!
OdpowiedzUsuńAz sie usmiechnelam. Uwielbiam Anie i sprawia mi nieziemska frajde ponowne czytanie calej serii. Piekna i ponadczasowa.
OdpowiedzUsuńKilka tygodni temu ja również zaserwowałam sobie taką sentymentalną podróż. Uwielbiam Anię:)
OdpowiedzUsuńJedyna lektura szkolna, która mi się podobała. Ania z Zielonego Wzgórza jest po prostu piękna. Każdemu ją polecam. Uwielbiam "Anię..."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!+dodaję do obserwowanych :)
To też moja ukochana książka z dzieciństwa! Narobiłaś mi ochoty na ponowną lekturę,może wkrótce się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńTo też moja ukochana książka z dzieciństwa! Narobiłaś mi ochoty na ponowną lekturę,może wkrótce się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńTeż się przymierzam do ponownego spotkania z Anią :)
OdpowiedzUsuńWitam, dzięki tej recenzji sięgnę po całą serię ponownie (chociaż znam na pamięć). Jestem szczęśliwą posiadaczką wydań NK z lat osiemdziesiątych, które czytałam jeszcze w podstawówce (jakieś 25-30 lat temu). Długo polowałam na nie na Allegro i wreszcie udało się skompletować całą kolekcję :). I do tego ilustracje Pana Zieleńca! Dziękuję za przypomnienie tych cudownych chwil w towarzystwie Ani.
OdpowiedzUsuńWitam, dzięki tej recenzji sięgnę po całą serię ponownie (chociaż znam na pamięć). Jestem szczęśliwą posiadaczką wydań NK z lat osiemdziesiątych, które czytałam jeszcze w podstawówce (jakieś 25-30 lat temu). Długo polowałam na nie na Allegro i wreszcie udało się skompletować całą kolekcję :). I do tego ilustracje Pana Zieleńca! Dziękuję za przypomnienie tych cudownych chwil w towarzystwie Ani.
OdpowiedzUsuń