Jesień roku 1959. Charyzmatyczny nauczyciel literatury, John Keating (Robin Williams) rozpoczyna pracę w ekskluzywnej i konserwatywnej szkole dla chłopców w Nowej Anglii. W placówce tej obowiązuje surowe wychowanie oparte na dewizie "Tradycja, honor, dyscyplina, doskonałość". Tym skostniałym poglądom Keating przeciwstawia własne, niekonwencjonalne metody wychowawcze. Swoim postępowaniem nowy wykładowca bulwersuje otoczenie, zdobywając jednocześnie sympatię siedmiu utalentowanych uczniów, którzy reaktywują "Stowarzyszenie Umarłych Poetów".
Miała dziś był recenzja „Korzeńca”(swoją
drogą świetna książka), ale wzięłam się za oglądanie filmu. Ostatnio żyję
serialem „Good wife” i wzdycham do Willa, lepiej coby Miłość Mojego Życia tego
nie czytała. Tak, niestety żywię niezdrowe i całkowicie odrealnione uczucie do
Willa Gardnera. Co za facet!! Mam głód jego aktorstwa, a z jakiej jeszcze roli
jest znany Josh Charles? Ano z roli Knoxa w „Stowarzyszeniu Umarłych Poetów”.
Film, będący już klasyką. Arcydzieło z roku 1989, film który się nie starzeje.
A dodatkowo można sobie popłakać.
Chociaż mojemu Bratu się podobał, a on nie lubi ckliwych sentymentalnych
badziewi, które tak ceni jego siostra. Powiem, tak to jeden z filmów, które
TRZEBA znać.
Rozpoczyna się nowy rok szkolny.
W murach wiekowej szkoły, szczycącej się spartańskimi warunkami, purytańskimi
zasadami, pojawi się nowy nauczyciel angielskiego John Keating. Zamiast wtłaczać
do głów młodych chłopców, szablonową wiedzę, śmie ich uczyć myśleć, stara się
ich uwrażliwić, nie pokazuje im drogi, sprawia, że chcą szukać samych siebie,
we własnym wnętrzu. Summa summarum profesor Keating wstrząsa konserwatywną
szkołą. Co wielu osobom nie będzie się podobało. Ale czy nauczenie myślenia i
rozbudzenie ciekawości świata, pragnienia realizowania własnego ja może być źle?
Niezwykle skromny, prosty film, w
którym akcji jest niewiele, ale za to emocje kłębią się pod sufitem/ mamy oto
gromadę przyjaciół. Łączy ich wspólna szkoła, ten sam wiek i etap dojrzewania i
ambicje rodziców, które muszą spełniać. Jedni widzą się w tym lepiej, inni
odkrywają, że ścieżka która wybrali im rodzice, jest im totalnie obca, jest
antypodami ich własnych marzeń. Profesor od angielskiego zaszczepia im antyczne
„carpe diem”, każe im chwytać dzień. Czyni to zresztą podczas niezwykle
elektryzującej sceny. Ze ścian spoglądają na nas czarnobiałe twarze, a z tyłu
słychać szept Keatinga „carpe diem”, używaj życia, uczyń swe życie niezwykłym.
Pojawienie się nowego
nauczyciela, nie zmienia w magiczny sposób życia tych chłopców. Pod wpływem
jego nauk oni zaczynają dorastać, są świadomi swoich pragnień i marzeń. To jest
piękne. Chyba jeden z największych plusów nauczania: odkrycie przed
uczniem nowej drogi. Nie prowadzenie go
za rączkę, ale obserwowanie jak z naszej inspiracji zgłębia nowe krainy. Jest
to jednak wielka odpowiedzialność. Nikt nie jest Bogiem, nawet nauczyciel, nie
jest wszechmocny, ani wszechwiedzący.
Film kończy się tragedią, ale to nie ona wyciska mi z oczu łzy… nie chcę
za wiele zdradzać.
Moim zdaniem film jest
uniwersalny, każdy znajdzie chociaż fragment z którym będzie mógł się
identyfikować.
Piękny i poruszający!!!
Oglądnijcie ten film, to
absolutna klasyka. Film w konwencji dziś strasznie niepopularnej. Dramat
dojrzewania i młodzieńczy entuzjazm.
Spodoba się chyba każdemu!!
I proszę się przyznać kto łezki
nie uronił…
"O Kapitanie, Mój Kapitanie"
"Zamieszkałem w lesie, ponieważ chciałem żyć świadomie. Chciałem czerpać ze źródeł życia samą jego istotę. Odrzucić wszystko, co nie było nim, by w godzinę śmierci nie odkryć, że nie żyłem."
A czy książka jest lepsza? Sami oceńcie ;)
I wiersz od którego WSZYSTKO się zaczyna, w filmie przełożony jako:
"Rwijcie pąki swoich róż, póki jeszcze możecie."
"Bo czas uleci, choć stary swym wiekiem."
"Kwiat, co dziś uśmiechem się ukłoni, Umrze jutro w waszej dłoni."
oryginalnie:
Do panien, aby czasu próżno nie trwoniły
Robert Herrick
Rwijcie róż pąki, póki młode,
Czas pierzcha w bystrym pędzie:
Kwiat, co dziś stroi się w urodę,
Jutro umierać będzie.
Olśniewająca lampa słońca
Im wyżej w niebie stanie,
Tym bardziej zbliża się do końca
Jej spieszne wędrowanie.
Najlepsza pora to początek,
Gorące, młode lata:
Gdy czas ten minie, życia wątek
Coraz się gorzej splata.
Więc niechaj każda śmiało kocha,
Z weselem nie śmie zwlekać:
Gdy przemknie wiosna życia płocha,
Próżno będziecie czekać.
Przełożył
Stanisław Barańczak
Dawno temu przeczytałam książkę i rozczarowana poczułam się tylko w jednym momencie: kiedy dowiedziałam się, że to ona powstała na podstawie filmu, a nie odwrotnie. Była genialna
OdpowiedzUsuńOh, captain my captain :) Całkiem niedawno czytałam książkę i oglądałam film. Na filmie się spłakałam jak bóbr! Kilka znajomych serialowych twarzy tam wystąpiło :)
OdpowiedzUsuńPiękny film, ostatnio nam puszczali fragmenty na zajęciach przy okazji omawiania różnych stylów nauczania ;) Nie miałam jednak pojęcia, że jest i książka, muszę się tym bliżej zainteresować ;)
OdpowiedzUsuńA ja filmu nie widziałam, tylko czytałam kilka lat temu książkę i historia mocno zapadła mi w pamięć.
OdpowiedzUsuńKurczę, tyle emocji, a ja "Stworzyszenia Umarłych Poetów" do tej pory nie widziałam. Biję się w pierś i mam nadzieję to nadrobić. :)
OdpowiedzUsuńBardzo głośny film, ale jeszcze go nie widziałam... cała ja :)
OdpowiedzUsuńFilm jest naprawdę genialny, już od dawna planuję przeczytać książkę, niestety póki co jeszcze mi się to nie udało...
OdpowiedzUsuńWiedziałam o książce, ale o filmie już nie, muszę nadrobić ):
OdpowiedzUsuń