Arcydzieło o dojrzewaniu, pierwsza udana próba doścignięcia mistrzów gatunku, takich jak Tolkien czy Le Guin —tak pisze krytyka o tej niezwykle poczytnej baśni fantasy o oryginalnej fabule i skomplikowanej dramaturgii. Tytułowa córka Czarownic to potomkini królewskiego rodu, przygotowywana od dzieciństwa po wiek dojrzały przez pięć Czarownic do trudnej sztuki uwolnienia kraju z rąk Najeźdźców i do rządzenia.
Będąc doskonałą lekturą dla czytelników w każdym wieku, jest równocześnie niezwykle ambitnym utworem w swoim gatunku. Wpisana w roku 1994 na Światową Listę im. H. Ch. Andersena, znalazła się wśród najlepszych książek świata dla dzieci i młodzieży.
Z prozą Doroty Terakowskiej spotkałam się
pierwszy raz kilka lat temu. Byłam wtedy, w gruncie rzeczy, naiwnym dzieckiem.
Książki autorki mnie zachwyciły, zabrały mnie w świat baśni dla dorosłych,
pokazały, że historie z morałem, dla ludzi, którzy osiągnęli pełnoletność nie
muszą być dosadne, mogą pod płaszczem fikcyjnych światów, przy pomocy magii wykładać
podstawowe prawdy. Ciekawa byłam, czy jako, nieco już starsza kobieta, inaczej
odbiorę te historie, dlatego tak ucieszyło mnie wznowienie tych powieści.
Wprawdzie okładki mnie nie zachwyciły, ale wiedziałam, że historia będzie
ciekawa, mogłam spokojnie nie oceniać po okładce.
Po ziemiach niegdysiejszego
Wielkiego Królestwa Wędruje Dziecko razem ze Starą Kobietą. Dziewczynka nie zna
swoich rodziców, nie zna swojego imienia. Kraj, niegdyś potężny i wspaniały,
zamieszkiwany przez szczęśliwych ludzi, dziś – podbity przez Najeźdźców jest
mniej niż cieniem dawnej chwały. Ludzie głodują, są zastraszeni, ale nie
pokonani, w ich dumnych duszach, pomimo setek lat zniewolenia, wciąż drzemie
nadzieja i upór. Przy tej nadziei utrzymuje ich Pieśń Jedyna, wieszcząca kres
niewoli i głosząca powrót dawnych, wspaniałych dni. Lata mijają, dzień
oznaczony w pieśni się zbliża. Dziecko przemienia się w Dziewczynkę, ta zaś w
Panienkę, zaś ta w Dziewczynę, poznaje tajemnice świata ludzi i magii, uczy się
rozmawiać z gwiazdami i kochać Matkę Naturę, nabiera mądrości i umiejętności,
pod okiem kolejnych Opiekunek. W międzyczasie, ścigana musi stawiać czoła
Najeźdźcy i obserwuje w jakim upodleniu żyją, niegdyś szczęśliwi, ludzie. Wciąż
nie zna swego imienia i nie wie jakie jest jej przeznaczenie. Świadomość tego
przeznaczenia, zresztą nie jest istotna, musi przede wszystkim pracować nad
sobą, aby odmienić los Krainy.
Dorota Terakowska snuje dla nas
wielowarstwową baśń o dojrzewaniu, odkrywaniu siebie i szukania miejsca we
wszechświecie. To bardzo oryginalna baśń, chociaż mamy tutaj księżniczkę(nie
sądzę, że jest to spojler, bowiem każdy chyba odgadnie, dosyć prędko, że
zaginiona Istotą jest bohaterka powieści) to nie jest to księżniczka do jakich
przywykłyśmy w bajkach, nie jest ani ciemiężonym kopciuszkiem, ani dumną,
wyniosłą panną z pałacu marmurowego. Dziewczynka jest nieświadoma swojego
pochodzenia, jest instrumentem w rękach swoich opiekunek, pozornie jest tylko
plasteliną z której trzeba ulepić twór zwany „księżniczką idealną”. To jednak
tylko pozory, nawet najwprawniejszy „rzeźbiarz” a za takiego mogą uchodzić
Opiekunki nie przewidzi wszystkiego gdy jego „budulec” ma swoją wolę, zbyt
wiele zmiennych. Jak zwykle gdy do czynienia mamy z człowiekiem, wspaniałym i
przeklętym w swej nieprzewidywalności.
Tak jak kiedyś, przed laty, tak i
teraz pokochałam tę opowieść. To fantastyczna baśń, bardzo mądra, zawierająca
ponadczasowe prawdy o życiu, o ludziach, o tym co jest ważne i jak istotne jest
odkrycie Sensu. Nie jest czczą reklamą stwierdzenie, że to książka dla młodych
i starszych, dla dzieci i dorosłych, tak naprawdę jest. Cieszę się, że
Wydawnictwo Literackie wznawia Terakowską, bo może więcej osób o tych książkach
usłyszy, a warte są uwagi za ciepło i niepowtarzalny klimat słowiańskiej baśni
o życiu w zgodzie z naturą i z sobą samym, o tym że jeden upadek nie przekreśla
dalszego dobrego życia.
Jestem pewna, że nie pożałujecie
czasu spędzonego na lekturze, a jeśli będziecie czegoś żałować, to tego, że za
szybko się skończyło. Tak! Jedna z moich ulubionych książek Terakowskiej, jaka
jest ta druga „top” mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach się dowiecie.
Pokochałam tę książkę wiele lat temu, jakieś plus minus dwadzieścia:P Mam takie stare wydanie, w twardej oprawie (prawdę mówiąc dużo ładniejsze od obecnego) i zdarza mi się do niego wracać. Piękna i mądra książka, a ja Terakowską akurat lubię wybiórczo, także tym bardziej polecam właśnie Córkę Czarownic:)
OdpowiedzUsuńChętnie przygarnęłabym stare wydanie tej książki. :)
UsuńLubię w "Córce czarownic" to, że postacie są takie... ogólne. Dziecko, później Dziewczynka, Stara Kobieta. Sprawia to, że historię staje się uniwersalna. Jako mała dziewczynka zaczytywałam się w tej książce i wyobrażałam sobie opisane w niej lokacje na różne sposoby. Wspaniała sprawa:)
OdpowiedzUsuńDość dawno to już czytałam i choć z tego co pamiętam, nie było to na poziomie Tolkiena, bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńJa dosłownie "połknęłam" wszystkie książki Terakowskiej i to jeszcze za czasów gimnazjum. Do tej pory pozostałam jednak pod ich urokiem i bardzo sobie cenię tą autorkę ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowita książka. Czytałam stosunkowo niedawno. Miałam tylko inne wydanie - starsze. :-)
OdpowiedzUsuńTerakowska pisze pieknie. Ja pokochalam jej książki po lekturze "Ono" i "Poczwarki", teraz czas na trochę fantastyki. Ksiażkę już mam i czuję się przez ciebei zachęcona do jak najszybszego przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytałam Terakowską w liceum, byłam też na spotkaniu z nią i do tej pory pamiętam szok na wieść o jej śmierci. Trudno uwierzyć, że to już dziesięć lat, brakuje jej.
OdpowiedzUsuńPo prostu muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńŚwietnie prowadzony blog!
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego: recenzujemyto.blogspot.com
Z Terakowską mam dziwnie. ;) "Ono" bardzo mi się podobało. "Tam gdzie spadają anioły" zaczęłam i z jakiegoś powodu nigdy nie skończyłam (choć noszę się z zamiarem skończenia, bo miało potencjał). Póki co, nie wezmę się pewnie za nic innego tej autorki, ale zapamiętam, że chwalisz. :)
OdpowiedzUsuńA ja za "Anioły" się niedługo zabieram. Lubię jej powieści :)
UsuńMam nadzieję, że utkwi Ci w pamięci i się nie zawiedziesz