Właśnie skończyłam wspaniałą
książkę. Zastanawiam się jak ją opisać. Jak zacząć, czy opowiedzieć Wam o moich
trzech nauczycielach fizyki, którzy – być może – byli doskonałymi specjalistami
z tej dziedziny, ale przez w sumie – policzmy – pięć lat, osiągnęli tyle że
znam – mniej więcej- zasady dynamiki? O tym, że jestem tak cienka z fizyki, a
mimo to w maturalnej klasie miałam okres, gdy uparłam się iść na fizykę i
zajmować się fizyką jądrową? I że żyłam
z poczuciem niedouczenia w ważnej dziedzinie? A może zacząć od tego, że pracuję
we wspaniałym miejscu i pod ręką mam świetnych specjalistów i przełamałam się w
końcu i zapytałam profesor od fizyki(postrach w jednym z Liceów) o to czy warto
zaczynać czytać „Feynmana wykłady z fizyki” będąc kompletną nogą?
Nieważne od czego zacznę, nie
zmieni to faktu, że przeczytałam książkę niezwykłą. Jak na nią trafiłam?
Chciałam ją kupić, gdy zaczęłam czytać wspomniane wykłady, pokochałam autora.
Tak mam świadomość tego, że nie żyje. Okres życia mój i Feynmana, noblisty,
twórcy elektrodynamiki kwantowej, na tym świecie trwał dwa miesiące i 17 dni.
Tylko, że wtedy raczej nie interesowałam się wielkimi fizykami. Nieistotne! Ja jestem zakochana. W „Wykładach” i w
postaci, która wyłoniła się z „Pan raczy żartować, panie Feydman!”
|
znalezione w sieci. R.P. Feydman - Moja wielka miłość |
Zachęcam Was, w tym miejscu do
sięgnięcia po „Wykłady”, ja czytając czuję się jak intelektualny pustak, dno i
nizina, ale doświadczam przy tym umysłowej ekstazy, dziecięcego zachwytu,
ciekawości i wspaniałych iluminacji. Bo Feydman jest, był cudownym wykładowcą.
Człowiekiem zakochanym w swojej dziedzinie, dla którego fizyka byłą radością,
radością i cudem, którym chciał się dzielić. A w swojej autobiografii opowiada
nam o swoim ciekawym życiu. Był oryginałem, dla nas, którzy mają zakodowany
obraz naukowca, noblisty a`la Maria Skłodowska-Curie, poważna starsza pani, w
czerni, żyjąca swoją dziedziną, surowa, uważna – wzór ascetki, mniszki w
zakonie wiedzy, możemy poczuć się – zdziwieni tym naukowcem, który wyłania się
z kart książki o Feynmanie.
Richard Pillips Feynman, urodził
się w żydowskiej rodzinie w Nowym Yorku w 1918 roku, jak opowiada w książce –
od dzieciństwa uwielbiał eksperymenty. Jego pierwszymi chałturami były naprawy
radioodbiorników. Skąd to się wzięło? Z ciekawości. Jego interesowało wszystko.
Uwielbiał zgadywanki, zagadki, szarady. Wszystko mogło go zaintrygować,
bukmacher na wyścigach konnych, facet żyjący z hazardu, problemy z „wyrwaniem
panienki”. I poważny naukowiec o tym pisze? Tak, bo cała ta „afera z Noblem”
zaczęła się od obserwacji tego w jaki sposób facet rzucił talerzem, od próby
znalezienia wzoru na regularność obrotu. Nie od wielkiego pragnienia zmiany porządku
świata, nie od chęci zapisania się złotymi zgłoskami na kartach fizyki. Feydman
tak kochał fizykę, że takie myślenie go wypalało, wpędzało w niemoc badawczą,
on chciał zajmować się tym co go ciekawi, bawić się nauką i… uczyć.
Nie wyobrażał sobie życia bez
uczenia studentów, a Ci go uwielbiali. Bo czy można nie lubić człowieka
ogarniętego pasją? Miłością do pracy, a jednocześnie wielkiego oryginała, który
pracując nad bombą atomową, zabawiał się w otwieranie sejfów i zamków
szyfrowych, aż zyskał sobie miano I klasy włamywacza? Który przyjeżdżając
pracować na uniwersytecie był tak zmęczony, a nie było wolnych hoteli, że
uprosił portiera i przespał się na sofie gdzieś w kątku? Który wytknął błędy w
teorii samego Bohra? Tak tego od atomu, króla fizyki tamtych czasów? Który
dopominał się „symbolicznego dolara od rządu”. I tego, który gościa dzwoniącego
z wiadomością, że przyznano Feynmanowi Nobla, zjechał, że go budzi. A żona byłą
przekonana, że ją wkręca.
Chciałabym poznać Richarda P.
Feynmana, dopisuję Go do listy ludzi z którymi w zaświatach będę musiała porozmawiać.
Ta książka była tylko namiastką. Niestety. Obawiałam się, że będzie ona
napisana w sposób nieprzystępny dla laika, że pojęcia, obliczenia mnie zniszczą
i wyeliminują. Nie ukrywam, były ciężkie momenty, ale całość książki doskonale
to wynagradza.
Ta książka emanuje taką pasją,
humorem i radością. Inteligentny humor. Barwna postać Feynmana czynią z tej
książki, obowiązkową pozycję dla tych, którzy zaczytują się biografiami, lub/i
lubią ciekawe dobrze napisane książki.
Polecam szczerze i z całego
serca!
Hmm, wierzę w Twoją szczerą opinię, ale do fizyki mnie nie ciągnie... Raczej nie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuń