Każdy ma swój Wymarzony Dom. Miejsce, w którym może znaleźć ukojenie, szczęście i miłość. Kiedy Magda podejmuje szaloną decyzję i kupuje stary dom w Malowniczem, miasteczku u podnóża Sudetów, nie wie jeszcze, jak bardzo zmieni się jej życie. W pierwszym odruchu chce się go pozbyć, ale dom nie chce wcale pozbyć się jej. Siła kryjąca się w jego wnętrzu pozwala Magdzie odnaleźć swoje miejsce i pomóc innym:
Małej Marcysi, która potrzebuje mamy.
Krysi, która leczy złamane serca kawą migdałową, a wieczorami piecze „kłopotki”, by zapomnieć o przeszłości.
Michałowi, który uczy się walczyć o miłość Magdy.
"Malownicze. Wymarzony dom" to wzruszająca i pełna humoru opowieść o spełnianiu marzeń, a przede wszystkim o miłości, która zmienia życie i nadaje mu sens. Jeśli wyciągniesz rękę do innych i nauczysz się marzyć, los uśmiechnie się do ciebie.
Kasiek zrobił sobie krzywdę, wprawdzie
nikt jej nie przykleił do tej książki, ale jednak chciał dokończyć to co
zaczął. Pisze do Was w trzeciej osobie, bo boli go głowa, odczuwa silny ból i
stanowczo obiecuje, nigdy już nie przeczyta polskiej książce o ucieczce na
wieś. Zanim przeczytacie moje refleksje z lektury tej konkretnej książki Kasiek
wygłosi Wam referat, nadający się na ustną maturę z polskiego „różne? Oblicza wsi
w polskiej literaturze współczesnej”. Jeśli ciekawi Was jakie kompetencje ma do
płodzenia takich elaboratów, już wyjaśniam: Kasiek od ponad dwudziestu pięciu
lat mieszka na wsi, dosyć specyficznej(pokażcie mi inną wieś gdzie stado circa dwudziestu krów spaceruje luzem i
tamuje ruch na drodze krajowej, numer ileś-tam.
Kasiek, najwyraźniej jest
masochistką i czytuje, modne ostatnio opowiastki o ucieczce na wieś. Według
autorek tych wiekopomnych dzieł, godnych następczyć Reymonta, pretendentek do
Nobla etc. Polska wieś tożsama jest z zaściankiem, totalnym końcem świata, na
którym dopiero co zagościła elektryczność a wraz z nią, niczym ongiś biały w
Nowym Świecie pojawia się Człowiek z Miasta, który niesie cywilizację i postęp.
Gdy pojawia się CzM musowo cała wieś zlatuje się do jej chudoby i zawiera
przyjaźń. Oczywiście wśród życzliwego pospólstwa znajdują się następujące
elementy, większość wsi – ciemna jak tabaka w rogu, nadużywająca etanolu –
także własnej produkcji, jakiś menelik z romantyczną przeszłością, będący
komikiem i rozbawiający czytelnika, jedyną jasną stroną jest oświecona jednostka, wykształcona i/lub
z miasta. Ta jednostka razem z przybyłą bohaterką postanawiają nieść kaganek
oświaty i bawić się w Siłaczki, wieś oddycha z ulgą, wszyscy są zachwyceni i
doceniają trudy oraz nie wyobrażają sobie życia bez bohaterki i zastanawiają
się jak żyli wcześniej.
Mogę argument, po argumencie
obalać ten sielski wiejski obrazek, ale lektura książki mnie wypłukała. Napiszę
Wam – ludzie na wsi nie dostają zawału z ekscytacji na widok nowego przybysza,
nie chleją na umór całą wsią, potrafią mówić tak samo gramatycznie jak ludzie z
miasta. Prawda w sklepach się plotkuje, ale podczas moich wizyt w Lublinie
odkryłam, że tak samo dzieje się w miejskich sklepach, no chyba, że Lublin
uznamy za wieś – to ok.
Jak wiecie z tytułu notki
czytałam „Wymarzony dom”, jakiżby inny miałby dom na wsi. Tu jeszcze wtrącę,
ludzie nie wyobrażam sobie mieszkania w innym miejscu niż moja wieś, ale
brnięcie do sklepu w błocie po kolana, albo w śniegu po uda, który sprawia, że
auto z napędem na cztery koła się zakopuje to nie jest sielanka. Dodatkowo
nawet najmniejszy dom trzeba ogrzać, naprawdę wrzucanie kilku ton węgla do
piwnicy to zarąbiście odprężające zajęcie, ale morduje krzyż. Tylko o tym się nie pisze, wieś to ptaszki,
pieski, zachody słońca i trawa. Koniec z wywodem oświeconego Kaśka. Więc! Mamy Madeleine,
której matka w zależności od narodowej pasji chrzci dzieci, lekceważąc wytyczne
w sprawie nadawania imion, ale to drobiazg. Otóż ta Magda, bo tak też można do
niej mówić, po pijaku kupuje od matki swej przyjaciółki dom, gdzieś w Sudetach,
traf chce, że tego samego dnia rzuca pracę i faceta(jej faceta zresztą). Magda
kasy ma jak lodu, bo tajemniczy wuj robi jej regularne prezenty, więc jedzie do
nowego domu obejrzeć nabytek. Oczywiście umowa zawarta po pijaku, na
formularzu, bez notariusza, bez podatku jest ważna… nie – nie czepiam się, wiem
że o takich prozaicznych bzdurach się nie piszę. Po przyjeździe do
Malowniczego Magda prędko nawiązuje
wiele przyjaźni. Przyczepia się do niej
Marcysia, osierocone dziecko pozbawione rodziców, które jak każde niekochane
dziecko szuka sobie zastępczej matki. Magda ma w nosie psychikę dziecka, jest
tak poruszona jej historią, że z miejsca organizuje jej pokój u siebie,
zasypuje ją prezentami i niemalże usynawia.
Zresztą, dom Magdy staje się czymś na kształt schroniska, pod jej dach
trafia Julia, która wcześnie straciła matkę, ojciec jest wagabundą i gdy
którymś razem rusza w trasę Julia postanawia odnaleźć wspomnianą w matczynym
liście panią Krysię i dowiedzieć się prawdy. Na miejscu okazuje się, że jej
ojciec jest lokalną sława, po latach wciąż pamiętają go wszyscy a w Julii każdy
rozpoznaje jego córkę bo ta ma… jego oczy. Gdy Julia nawiązuje znajomość z
niejakim Tymoteuszem, cała wieś jakby gromem porażona została… na ustach gości
ta mityczna tajemnica, którą poznamy pod koniec a co do której cała para jak
zwykle poszła w gwizdek. Jeśli
czytelniku spodziewasz się Sodomy i
Gomory gdzieś w Sudetach – nie nastawiaj się.
Jest jeszcze ta Krysia, nieszczęśliwa i wykorzystywana, ale poczciwa
niewiasta. Są zwierzęta, różne patologie i miłość życia bohaterki która pojawia
się jakieś sto stron przed końcem.
W recenzjach które do tej pory
czytałam powieść tę określano jako: ciepła, sympatyczna itp. I taka jest, ja
dodałabym jeden przymiotnik – nijaka. Serio, nie wymęczyłam się na tym gatunku
od czasów „Młynu nad Czarnym Potokiem”. „Wymarzony dom” to właściwie zbiór
historii ludzi, które mają stworzyć jakąś historię. Ja tego nie widzę, nie
czuję. To kolejna powieść pozytywistyczna. A Magda wkurzyła mnie tylko swoją
hipokryzją, nie popieram zachowania dziadków Marcysi, ale skoro Magda jest taka
praworządna powinna na policję zapodać też siostrę i jej znajomków od wesołej
imprezki.
Wiem, że ta książka dla
wielbicieli gatunków będzie gratką i świetnym pomysłem na kilka wieczorów, ja
zaś szukam odpowiedzi na pytanie „o czym jest ta książka”. Co nowego wnosi. Ja
nie mam zielonego pojęcia. I idę odpocząć przy czymś wyrazistym. I przygotować się
do smażenia pączków… i naprawdę, koniec książek o wyprowadzce na wieś. To ponad
moje siły.
Lubię czytać Twoje wrażenia po lekturze, bo za każdym razem nie wiem, czego mogę się po nich spodziewać :P Sama należę do tej grupy, która uznała książkę Magdy Kordel za tę ciepłą i sympatyczną :) Nie sprzeczam się w żadnej mierze z Twoimi argumentami, bo masz rację. Jednak sama biorąc książkę do ręki nie czepiałam się szczegółów. Chciałam poczytać coś lekkiego, niezobowiązującego, co pozwoli mi się na jakiś czas oderwać od rzeczywistości i pod tym względem książka się sprawdziła. Więcej nie oczekiwałam :)
OdpowiedzUsuńWiem :D widziałam Twoją recenzję na LC. I ja nie uważam, że Ty napisałaś nieszczerze. Ot miałyśmy inne opinie, ja też lubię lekkie książki i nie zawsze się czepiam, nie wiem dlaczego ta mi nie podpasowała. Bywa.
UsuńTak więc obie nie wiemy czego się spodziewać po moich recenzjach.
Dziękuję :*
miałam to samo napisać co Miłośniczka, ale mnie ubiegła ;)
Usuńto po prostu książka na wieczór, dwa, trzy nawet, od tak, do poczytania, a przy okazji do zapomnienia o swoich własnych codziennych troskach, zresztą po samym tytule wiadomo było, że będzie o wymarzonym domostwie :)))
co nie oznacza, że Twoje argumenty do mnie nie trafiają, ja akurat takiej historii na tamten czas potrzebowałam i byłam zadowolona
Kasiu przepraszam za prywatę, ale znasz mnie i wiesz,że nie potrafię przemilczeć pewnych spraw, a że już zostałam za mój niewyparzony język zablokowana na Fb - trudno najwyzej tu mnie Ty zablokujesz.
UsuńCzego nie lubię?
Fałszu!
Nóż w kieszeni się otwiera czytając tutaj opinie Anny - zwykła, lekka książka - od taka sobie, szkoda, że z jej opinii wynika co innego...
Nie pierwszy przypadek przypodobania się innym...i dostosowania się do innych i zmiany zdania...
Żal...
Ale nie znoszę czegoś takiego.
Tutaj Asymako kochana piałaś z zachwytu: http://asymaka.blogspot.com/2014/02/malownicze-wymarzony-dom-magdalena.html
UsuńJa kupiłam z Twojego podpuszczenia, i nie żałuję, a Ty się podlizujesz chyba...
Mi "Malownicze..." się podobało, dobra książka, może za wiele w niej nie ma śmiechu, ale oczy się szklą. Nie wiem, czy napiszę o niej na moim własnie powstałym blogu, czy też nie, ale Kasiek czytał(a) chyba inną książkę? Miałam zacząć blog od czegoś Ważnego, Wielkiego i Mądrego, bo kończę "Obok Julii", żeby wydać się mądrzejszą, ale później pochylę się, mimo LAWINY pozytywnych recenzji, nad "Malowniczem.", bo cholera - mi się podobało. A co do recki powyżej, ktoś tutaj pozuje na zwierza popcoś tam http://zpopk.pl/grafomanki-fantastyka-i-zadza-zysku-czyli-zwierz-czyta-gre-o-ferrin.html#axzz2uYY1eksu co nie?
Pax! Dziewczyny, nie będę nikogo blokować, lubię Was obie. Mogę
UsuńPani Anielu, po pierwsze na nikim się nie wzoruje, moja schizofrenia ;) często każe mi pisać o sobie i mówić w trzeciej osobie. Recenzja zwierza mi się nie podobała, bo nie lubię uprawiać wycieczek osobistych. Poważam Panią Magdalenę Kordel, wiem że ma grono oddanych czytelniczek i nie uważam, że one są oddane z lizusostwa czy z powodu innych niskich pobudek, ani dlatego że się nie znają. Uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania. Jednych książka bawi i śmieszy, innych - w tym mnie - nie. I wcale nie uważam, że czytałyśmy inne książki, ale miałyśmy inne wrażenia. Po prostu :)
Pozdrawiam, po założeniu bloga, prosze podrzucić adres :) nie jestem hejterem. Lubię blogi czytać :)
Powiem Ci Kasiu, że ja jestem sceptycznie nastawiona do ksiażek pisanych przez Kordel. Co prawda czytałam już jedną jej powieść, która całkiem mi się podobała, to chyba jednak nie mam ochoty na więcej. Być może tej książce dam szansę, ale na pewno nie będzie to miało miejsce w najbliższym czasie.
UsuńAsymaka zazwyczaj ma dwie różne opinie na temat jednej książki. W zależności jak wiatr zawieje i czy rozmawia z kimś prywatnie (lub pod postami na blogach innych osób), czy może jest to oficjalny post na jej blogu. Tam zazwyczaj jest laurkowo i wszystko jest przecudowne. No ale to ona jest taka rzetelna i szczera. No ale... Kochani, to na niej wszyscy się uwzięli i to jej wszystkiego ludzie zazdroszczą. Do tej pory się zastanawiam, czego tej Ani mogę zazdrościć. Na pewno nie tego, że rodzina, gdy chce ze mną porozmawiać to musi się dobijać do mnie przez fb. No ale cóż... Ludzie mają różnego bzika, a że jeszcze chwalą się tym publicznie i robią z siebie ofiary to już insza inszość. No ale to tak odbiegając nieco od tematu.
Kasiek niech się nie martwi. Jeszcze znajdzie się lektura, która kochanego Kaśka naprostuje po przygodzie z powieścią p. Kordel!
Jeżeli można, to "Anielu", "Anielko" - lepiej nawet Dziękuję Kaśku (jeżeli mogę?) za odpowiedź, też nie zapaliłam się ognistym poparciem dla Zwierza za recenzję p. Michalak..., ale mi się tak skojarzyło... Nie zgadzam się z Twoją oceną "Malowniczego.", ale każdy może mieć swoje zdanie...
UsuńI dzięki za odpowiedź... A btw polecam "Obok Julii" jeżeli jeszcze nie czytałaś... może tutaj się spotkamy...
Wolę Anielko :) u Nas się zdrabnia :) Kasiu, Kaśku, nie lubię Kaśki :P Zwierz jak dla mnie jest prowokacyjny na siłę, owszem czyni to za pomocą bardzo spójnego wizerunku i jednolitego stylu, ale ja wolę zachwycać się książkami, niż je ganić i poprawiać sobie ego. A mam wrażenie, że to robi Zwierz, pokazuje "och jestem inteligentem, a ten kto to napisał to debil". Nie lubię takiej postawy.
Usuń"Obok Julii" zanotuję :)) Dziękuję :))
Cóż, chyba jest już przesyt książek o takiej tematyce. Gdyby nie Twoja recenzja to może i bym sięgnęła, ale opis wsi który przedstawiłaś jest dla mnie zbyt nierealny, żebym mogła go przecierpieć.
OdpowiedzUsuńKup, bo warto... Książka dobra i czyta się bardzo wciągająco, zresztą - Kasiek, chyba nie czytał, bo książka jest o czymś innym, niż mówi Jej recenzja. Zwykle Jej teksty są OK, ale tutaj chyba była śpiąca czytając... ;-) Zresztą zobacz inne recenzje...
UsuńA taki komentarz sobie wypraszam, bo albo to protekcjonalizm, albo posądzanie mnie o nierzetelną recenzję.
UsuńNie chciałam być protekcjonalna... może trochę ironiczna, ale mi nie wyszło? Jeśli tak, to przepraszam...
UsuńTo i ja przepraszam za szorstkość, pierwsze koty za ploty :))
UsuńUuu, nijaka? Takich nie chcę czytać. ;) Jak każdy, więc dobrze, że przestrzegasz. :)
OdpowiedzUsuńWidzisz, dla mnie nijaka, ale ma grono fanów :P
UsuńDziękuję za recenzję. Planowałam kupić jutro tego e-booka, ponieważ czytałam inne książki Magdaleny Kordel i nawet mi się podobały, ale dzięki Tobie zaoszczędzę parę złotych :). Nie mam ochoty na lekturę kolejnej słodkiej, odrealnionej sielanki. Ostatnio zaczęłam preferować bardziej wyraziste książki (podoba mi się to określenie). I miłego smażenia pączków życzę.
OdpowiedzUsuńJa wolałabym wydać na coś innego, ale może kiedyś będziesz na mnie zła, że Ci odradziłam. ;)
UsuńChcę przeczytać jakąś książkę tej autorki,ponieważ nie mam jeszcze żadnej na koncie :)
OdpowiedzUsuńczytałam,już jakiś czas temu,ale chyba jest właśnie taka nijaka,bo nie potrafię sobie przypomniec szczegółów:)))nie uwiodła mnie:)))
OdpowiedzUsuńa co do wsi-to też zawsze było moje marzenie-domek na wsi i całe szczęście ,że został marzeniem,bo dziś już wiem,że to nie taka sielanka jak się mieszczuchom wydaje:)))pozdrawiam
Wiem, że nie jest dobrze widziane żeby autor komentował recenzje własnych książek, ale z jednym się absolutnie nie mogę zgodzić. Nikt nie poznał Julii po oczach ojca. Owszem zauważono, że ma taki sam kolor, ale to chyba nie grzech. A za opinię dziękuję, z ciekawością przeczytałam:)
OdpowiedzUsuńPani Magdaleno, nie wiem jak gdzie indziej, u mnie nie jest źle widziane. :) Dziękuję Pani za fajną postawę, brak hejtu i sprostowanie. Przerysowałam tę kwestię, przepraszam ;)
UsuńKasiu, a gdzieś Ty Kochana tam wieś widziała?;) ;) ;)
OdpowiedzUsuńHmmmm mam wrażenie, ze czytałyśmy inne książki, szkoda, że nie napisałaś konkretnie o minusach, tylko uczepiłaś się tej wsi... Jakiej wsi? Toć Malownicze to podgórskie miasteczko ;) od iluś już książek...
Słonko ale ja nie czytałam innych książek, dla mnie te opisy jechały wsią, ryneczek, niby tak, ale to wszystko było takie wiejskie... być może mój błąd. Co nie zmienia mojej opinii o odrealnieniu.
UsuńOd kilku dni czaiłam się na tą książkę, czekałam na wizytę w bibliotece, żeby o nią zapytać. Ale po Twojej recenzji chyba zrezygnuję. O ile ucieczka na wieś jak najbardziej w książkach jest mi mile widziana (jestem do cna wielkomiastowa i marzy mi się cisza, i ptaszki, i wiejska sielanka ;) ) o tyle na nijakie książki szkoda mi czasu.
OdpowiedzUsuńNiby fajnei się zapowiada, ale ja również mam dosyć książek o tych wyprowadzkach na wieś, poszukiwaniu sensu życia itp. W sumie w większości opowiadają o tym samym ;)
OdpowiedzUsuńNie moja tematyka (ileż można o tym samym!) i na dodatek mówisz, że nie powala na kolana... Na pewno po nią nie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńWielkie brawa dla autorki książki! Świetnie zarysowane postacie, dialogi. Przeczytałam z wielką przyjemnością i czekam na koleje części:)
OdpowiedzUsuńNie czytam tyle co Ty - ale staram się ;) Pierwsza z wielu recenzji i chyba pierwsza osoba, której się "Wymarzony dom" nie podobał. Dla mnie to była najgorsza przeczytana książka 2014 roku. Zabierając się za nią chciałam przeczytać coś lekkiego !!!!! Rozczarowałam się, ta książka nie wniosła do mojego życia nic !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak widzisz powyżej trochę mi się dostało. Ale albo piszę szczerze, albo wcale ;)
Usuń