Książka i dla rodziców, i tych, którzy chcą nimi zostać
„Położna. 3550 cudów narodzin” to autobiograficzna opowieść Jeannette Kalyty, najbardziej znanej polskiej położnej. Wzruszająca, momentami zabawna, głęboko prawdziwa historia jej życia i pracy. Niezwykły dokument cudu narodzin dziecka i mocny głos w społecznej dyskusji na temat podmiotowości kobiety w czasie porodu. Historie par i matek rodzących pod opieką Jeannette Kalyty wywołują żywe emocje i skłaniają do refleksji. To książka i dla rodziców, i tych, którzy chcą nimi zostać.
Książka „Położna” wzbudziła w
internecie sporo emocji. Zewsząd atakowały mnie głosy, jeśli jeszcze nie
zachwytu, to dużego zainteresowania. Ja natrafiłam na nią przypadkiem. Nie
sądziłam, że będę miała okazję czytać ją tak szybko. Książkę naprawdę czyta się
błyskawicznie.
Powiem Wam, tak i powtórzę to, co
napisałam na Fanpejdżu. Kilka lat temu, miałam przyjemność być na praktykach w
sądzie biskupim, wtedy powtarzałam, że nigdy nie wyjdę za mąż, teraz – po lekturze
książki stanowczo twierdzę, na pewno nie urodzę dziecka. No way. A każda
kobieta, która przez poród przeszła jest dla mnie bohaterką.
Wbrew tytułowi: „Położna. 3550
cudów narodzin”, ta książka nie jest zbeletryzowaną formą raportów z porodów
jakie odbierała Jeannette Kalyta, podobno znana polska położna. Przyznam się
Wam, że nie słyszałam o Niej, ale ja nie śledzę tematu, ostatnio nie oglądam
śniadaniówek, nie czytam artykułów na temat położniczych, ale podobno ta Pani
jest autorytetem w przyjmowaniu dzieci na ten świat. Kobieta od ponad ćwierćwiecza pracuje jako
położna, ponad trzy tysiące porodów, wielkie zaangażowanie w propagowanie
ludzkiego rodzenia. Niesamowita kobieta, to o niej jest ta książka, o filozofii
życia, pracy o kontakcie z rodzącymi, z ich partnerami i dziećmi. Ta książka
pokazuje jak skomplikowanym a jednocześnie prostym procesem jest poród
przypomina reakcję łańcuchową, niesamowite zjawisko, w pewnym miejscu w książce
pada określenie: misterium.
Nie trzeba urodzić dziecka, by
coś niecoś o porodach wiedzieć, kobiety, które już powiły, uwielbiają opowiadać
o tym jak rodziły, jak długo, ile lekarz wziął „ponad fundusz”, oczywiście nie
wszystkie, część uważa te wspomnienia za niezwykle intymne sekrety, ale czasami
mam wrażenie, że jeszcze dobrze się z kimś nie poznam, a już wiem jak rodziły,
które dziecko. Gdy samej się zachodzi w ciąże, te opowieści się nasilają. Wtedy
to już każda kobieta czuje się w obowiązku przygotować nas na to nieznane.
Na naszych oczach dzieje się
historia położnictwa, moja Mama rodziła się w domu, jak wszystkie inne dzieci
Jej pokolenia. Do szpitala człowiek szedł umierać, a nie się rodzić. Swoje
dzieci rodziłą w szpitalu i jak sama wspomina poglądy na opiekę nad
niemowlakami tak diametralnie się zmieniły, ze wszystkie książki jakie czytała
przy mojej Siostrze były bezużyteczne. Ale nadal Ojcowie mieli zakaz wstępu na
porodówkę. Mój Tacik, jako człowieczek zaradny jednak obszedł zakaz. A tysiące mężczyzn wymyślało skomplikowane
systemy porozumienia się z położnicą. Zmieniało się i zmienia się nadal. O
porodach, położnych, lekarzach i szpitalach można mówić i mówić. Tym razem
proponuję wysłuchanie historii kobiety, której praca jest misją.
Zawód położnej, jak każdej
pielęgniarki jest niedoceniany, taki zawieszony, to nie uczony lekarz, ani nie
sympatyczna salowa. Pielęgniarka, piguła, zarozumiała, wredna, bezlitosna.
Witanie dzieci na tym świecie to powołanie Jeannette, kobiety która nie polega
tylko na wiedzy, na podręcznikach, ale ufa swoim przeczuciom, intuicji, wierzy
w energię, w przeznaczenie. Ona jest kimś kim niegdyś była matka, pomaga
kobiecie przejść przez ten trudny czas, za pomocą swojego doświadczenia. Coś
bezcennego.
Tak jak wspomniałam, nie jest to
czysty zapis przebiegu porodów w których autorka brała udział. To raczej
książka o jej pracy i o niej. Znajdziemy tu zarówno relację z jej porodów –
pierwszy to prawdziwa trauma, opis budzi przerażenie- jej choroby, przypadków
gdy nie zaufała intuicji i… wielu, wielu aspektów jej życia. Mnie ta książka wzruszyła po trzecim razie przestałam
liczyć ile razy się popłakałam.
Muszę podsunąć książkę Mamie i
sprawdzić, jak Matka dzieciom odbierze tą książkę. Pomimo to, że jednak do
porodów się zraziłam, uważam to za świetny pomysł, opisanie tak intymnych
chwil, tak fachowo, ale nie wyłącznie technicznie. Opowieść emocjonalna,
chociaż czasami autorka skupiała się zbyt na własnym życiu, co momentami było
nużące, ale summa summarum te opowieści składały się na konsekwentny, obraz
kobiety, która swojej pracy poświęciła życie.
Niezwykła!! Polecam Waszej
uwadze.
I jutro jadę odebrać książki z biblioteki a skończyłam książkę. Zamiast iść spać będę szukała czegoś na drogę..
Ja teraz nad Zorkownią popłakuję, póki co robię przerwy co kilkanaście stron. "Położną" bardzo chciałabym przeczytać, ale to w niedalekiej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńPotrzebowałam tego popłakania. w Położnej łzy są inne niż przy Zorkowni, Zorkownia jest poważniejsza - cięższa, bardziej poważna, co ma związek z tematyką naturalnie
UsuńJuż Ci to pisałam na FB, ale powtórzę :) Nigdy nie mów nigdy :) Wierzę, że jesteś słowną osobą, ale akurat kwestia macierzyństwa jest dość nieuchwytna. Jednego dnia nie czuje się potrzeby bycia matką i można się rękoma i nogami zapierać, że się nią nie zostanie i koniec kropka. A przychodzi taki czas, że obudzi się w Tobie instynkt i kurna wszystko zrobisz, byle to dziecko mieć. Wierz mi, wiem co mówię :P
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Miłośniczką Książek. Ja również od najmłodszych lat dzieciństwa deklarowałam, że nigdy nie zostanę mamą, ponieważ nie lubię dzieci. I teraz choć ,,naście'' lat mam dawno za sobą, to nadal nie przepadam za maluchami, ale tak się złożyło, że jak poznałam obecnego męża, to coś we mnie się zmieniło. Poczułam tzw. instynkt macierzyński i stwierdziłam, że fajnie był było mieć owoc naszej wspólnej miłości. Niestety los chciał mnie chyba ukarać, bo przez wiele lat nie mogłam dostać tego, czego zaczęłam nagle pragnąć, czyli dziecka. Na szczęście ten koszmarny etap mam już dawno za sobą. Jestem jednak najlepszym dowodem na to, żeby nigdy nie mówić nigdy :)
UsuńCo do powyższej publikacji, wierzę ci na słowo, że jest ciekawa, lecz ja z pewnych względów traumatycznych nie chce się z nią zmierzyć.
I ja nie mam nic przeciwko osobom które mają dzieci, które chcą mieć dzieci, natomiast nie lubię przekonywania mnie, że zmienię zdanie. Możliwe, że tak będzie, ale tego nie wiecie. Ja nie czuję się powołana do macierzyństwa, nie sądzę, że byłabym dobrą matką. WIęc dziecko miałoby dramat :P
Usuńmi w kwestii porodów wystarczą opowieści koleżanek z pracy, by wiedzieć jaki "horror" może się z tym wiązać. mimo to relacje od drugiej strony uważam, że warto byłoby poznać.a jak będzie ze mną jeszcze nie wiem - raz mówię, że dziecko nigdy w życiu, kiedy indziej, że może... pewnie los sam wszystko zweryfikuje.
OdpowiedzUsuńSiostro!! :)) Widzę mamy podobne doświadczenia, a jak będzie. Niebo wie ;)
UsuńKiedyś Pani Kalyta miała swoją reklamę w radio, która non stop była puszczana, aż uszy bolały, wtedy myśleliśmy z mężem, że to jakiś żart i tak naprawdę to wcale nie ma takiej osoby ! Tym bardziej, że w radiu tak śmiesznie wymawiała swoje nazwisko, że "nie szło" zrozumieć. Jednak jakiś czas temu był z nią wywiad w pytaniu na śniadanie. Jakie było moje zaskoczenie na wieść, że ona ISTNIEJE, jest położną i napisała książkę ! Co do porodów, jestem tym przerażona, że też to właśnie my kobiety musimy to przeżywać :(
OdpowiedzUsuńRadia nie słucham, TV też w sumie nie oglądam, a później się dziwię, że nie znam celebrytów ;)
UsuńTe porody to naprawdę nie fair
Dziecko to ja bym chciała mieć, ale żeby jakoś obejść ten poród... To w sumie nie wiem, czy chcę czytać tę książkę. Skoro w Tobie zrodziła takie przekonanie, to mnie może przerazi jeszcze bardziej, niż to już ma miejsce.
OdpowiedzUsuńMi Przyjaciółka powtarza, że będę tak wymagającą matką, która będzie dziecku na dobranoc czytałą historię filozofii a przy obiedzie rozmawiała z nim po łacinie, że dziecko będzie mnie nienawidziło, chociaż później będzie wdzięczne ;)
UsuńZrobiłaś mi wielką ochotę na tą pozycję. Skorzystam jak najbardziej z okazji, ponieważ moja mama ma ja na półce, i przeczytam! :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Natalia Z :3
i porównaj odczucia z Maminymi :D
UsuńMarzyłam i marzę o położnictwie. Marzenia nie spełnię ale mogę poczytać o tym zawodzie :) I chętnie to uczynię :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę chciałabyś być położną. Szacuuunek
UsuńTeraz mam mieszane uczucia z jednej strony chciałabym przeczytać, z drugiej może poczekam i przeczytam, gdy będę kiedyś tam po porodzie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo słuszna postawa
UsuńKsiążka na pewno ciekawa - wcześniej się chyba z taką nie spotkałam. Myślę jednak, że teraz to nie jest czas dla mnie na jej czytanie. Ale kiedyś - być może :)
OdpowiedzUsuńTeż sądze, że chyba lepiej przeczytać jak się już z jedno dziecko urodzi.
UsuńCzaję się na nią już od jakiegoś czasu i jak tylko będe miała okazję, to na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńpoczekam na Twoją opinię :)
UsuńW kilku momentach popłakałam się, nie tylko ze wzruszenia, ale również ze śmiechu. Moim zdaniem książka warta uwagi.
OdpowiedzUsuńTaak :) ale chyba dla kobiety która chociaż raz rodziła ;)
UsuńJestem matką.... położnej i to ona spowodowała, że przeczytałam tą książkę i przyznam, że chciałabym miec taka opiekę podczas porodu.Szpitale-obozy-maszynki do rodzenia z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych brrr Książkę gorąco polecam:)
OdpowiedzUsuń