Może
i moi Rodzice mają ze mną dobrze, bo dzięki mnie są na bieżąco z wydawniczymi
nowościami, jednak nie można mieć lepszych Rodziców niż ja, bo oni są
inspiracją do moich spotkań z klasyką. Pomijając ten jeden przypadek, gdy kilka
tygodni spałam przy zapalonym świetle bo się bałam(tak Mamo, wciąż pamiętam, tę
książkę co to, będzie Ci się podobała
Kationku), podsuwali mi zawsze świetne książki, chociaż nie zawsze we
właściwym czasie(Tatusiu dziesięcioletnie dzieci nie czytają Hrabiego Monte Christo). Tak kiedyś
natchnęła mnie Matkosa aby rozglądnąć się za książką Wszystko dla pań nie wiem czy ja tę książkę kupiłam, czy Mama ją
znalazła, w każdym razie egzemplarz powieści Zoli jest starszy od mojej
siostry, a trzyma się nawet nieźle, zaczęłam ją czytać(książkę – nie siostrę) w
sierpniu, ale imprezowy tryb życia wpłynął na przerwanie lekturę, a bardzo
niesłusznie. Wczoraj do niej wróciłam i wolna od sierpniowych upałów, po prostu
zachwyciłam się tą książką. Boże!! Ja chcę inne powieści Zoli, wiem na co
wypłatę przepuszczę!
Denise Baudu przybywa z prowincji do pracy w Paryżu razem z dwójką młodszych braci. Zatrzymuje się u stryja, właściciela małego sklepiku, po czym znajduje pracę w magazynie Wszystko dla pań, ogromnym, wielobranżowym sklepie z odzieżą, którego właścicielem jest Oktaw Mouret, syn Franciszka i Marty Mouretów z powieści "Podbój miasta Plassans". Oktaw jest pełnym fantazji i przedsiębiorczym młodym człowiekiem, odważnie realizującym swoje plany i pomysły. Używa życia: nie stroni od kobiet, ma wiele przygodnych kochanek i jedną stałą, panią Desforges. Kobiety uwielbiają Oktawa, ale on traktuje je instrumentalnie, jako dostarczycielki rozkoszy dla zmysłów i zysków dla magazynu. Przyjaciele przepowiadają Mouretowi, że "kobiety kiedyś się zemszczą". Po zatrudnieniu w magazynie "Wszystko dla Pań" Denise przechodzi ciężką szkołę życia jako nowa ekspedientka. Pracownicy sklepu znajdują się w fatalnej sytuacji - pracują po 13 godzin, śpią w nędznie wyposażonych pokoikach, a ponadto są wzajemnie skonfliktowani. (...)
W
Paryżu z konkurencją rozprawia się bezlitośnie wielki magazyn o wiele mówiącej
nazwie – Wszystko dla pań, faktycznie przybytek ów może zyskać miano świątyni konsumpcjonizmu,
bo kobieta ceniąca tanie i modne zakupy znajdzie w tym magazynie, wszystko
czego jej elegancka dusza zapragnie. Magazyn, jest zarządzany przez owdowiałego
Oktawa Moureta, który bezlitośnie rozprawia się z okolicznymi drobnymi kupcami.
Mając spory kapitał i pomysł na biznes, może sprzedawać taniej, zapewnia sobie
monopol na pożądane towary. Drobni sprzedawcy sukna, czy też wytwórcy
parasolek, zdają się być skazani na porażkę w starciu z kompleksowym i
luksusowym magazynem. Właśnie gdy jeden z kupców, próbuje ze wszystkich sił
przeciwstawić się dominacji magazynu mieszczącego się po sąsiedzku, przyjeżdża
z prowincji do niego bratanica. Denise Badu jest młodą dziewczyną, na której
barkach spoczywa obowiązek zaopiekowania się dwójką braci po śmierci rodziców,
u stryja szuka pomocy. Dziewczyna znajduje pracę właśnie w magazynie Wszystko
dla pań, pomaga jej osobiście Mouret, któremu z miejsca dziewczyna wpada w oko
i może Denise miałaby lżej, ale Mouret wpada w oko również jej, tylko że o ile
ona jest uczciwa i dobrze się prowadzi, o tyle Oktaw jest bawidamkiem, zabawia się
ze swoimi pracownicami i nawet się z tym nie kryje. Zresztą, dola ekspedientki
w tamtych czasach jest nie do pozazdroszczenia, kilkanaście godzin na nogach,
kiepska praca, warunki lokalowe nędzne z licznymi ograniczeniami, więc
dziewczęta dorabiają sobie znajdując sponsorów. Dla Denise taka opcja jest nie
do pomyślenia, niestety jej ścieżka jest wyboista, jako przybyszka z prowincji
jest obiektem kpin i niechęci w sklepie, koleżanki z pracy bardzo jej dokuczają, aż w końcu
dziewczyna zostaje bez pracy, bez mieszkania, z malutkim braciszkiem na jej
łasce. W takich chwilach przyjdzie jej zweryfikować słuszność posiadania
kręgosłupa moralnego, czy jednak odrzuci swoje zasady? Czy Mouret zniszczy
bezwzględnie drobnych kupców. Odsyłam Was do tej książki, dla tych opisów,
języka – warto. Dobra dla wątku romantycznego też warto.
"Działać, tworzyć, borykać się z przeciwnościami, pokonywać je lub być pokonanym - na tym polega radość i zdrowie ludzkie!"
Oczywiście
twórczość Zoli znałam z lekcji polskiego, w końcu na Germinalu uczy się o naturalizmie w literaturze, a ponieważ,
ilustrowane te fragmenty były obrazami w moim odczuciu obrzydliwymi, to jakoś,
w moim mózgu Emil Zola, kojarzył się tak średnio i byłam zdziwiona, że moja
własna Matka agituje mi tutaj za Zolą, jak za jakąś reformą rolną. Dlatego w
sumie to prawie dekadę się nosiłam się aby zasiąść do czytania. Teraz będę
mogła serial oglądnąć, chociaż opis każe mi powątpiewać, czy ja i twórca
serialu czytaliśmy tę samą powieść. Ponieważ jednak opisy sklepu u Zoli są tak
sugestywne, chciałabym to zobaczyć, ten magazyn, spełnienie kobiecych marzeń,
mające przykuć niewiastę i uczynić z niej niewolnicę. Bo w końcu pieniądze byłyby
głupie, gdyby nie to że możemy je wydawać, jak pisał Zola. Dodatkowo Zola pod
wpływem nowych idei pokazuje utopijny obraz przedsiębiorstwa, szkoda tylko że
to przedsiębiorstwo bezlitośnie zżera okolicznych kupców, tak ja wiem, że
Mouret daje im szanse i że takie są prawa rynku, ale… szkoda. Wszystko dla pań to taki wcześniejszy i
bardziej brutalny scenariusz Masz
wiadomość wielki koncern, który ma środki i może narzucać warunki, zabija
klimat i małe urocze sklepiki.
A
tego Oktawa to mam ochotę strzelić po pysku, ten Zola to też ma genialne
przemyślenia, bo gdybyście nie wiedzieli, nic tak nie zbliża facetów niż
wspólna kochanka, a do kobiet apel i uwaga, skąd mają wiedzieć, że mężczyzna je
kocha? Otóż jeżeli nie wezwie ich do gabinetu i nie zacznie ich obłapiać tudzież niewolić, chociaż ma
ogromną ochotę, to znak widomy, że darzy je afektem, więc mogłyby zostać jego
kochanką. Naprawdę nie wiem, czy chcę wiedzieć co faceci mają w głowie, dobra
kobiety czytają Greya, może lepiej nie wnikać co kto ma w głowie. Lepiej
poczytać Emila Zolę, a jeszcze lepiej, kupić mi jakąś książkę Zoli w prezencie,
bo super się czyta!!
Z Zolą jakoś było mi nie po drodze, ale mam na półce "Nanę", też stare wydanie z PIW-u.
OdpowiedzUsuńTwój tekst w moim odczuciu "odczarował" autora, który kojarzył mi się dość ponuro.Muszę spróbować jego prozy, oczywiscie jak już się "obrobię" z bieżącymi stosikami
Tego właśnie chciałam, odczarowania i pokazania, że nie trzeba sięgać tylko po nowości :)
UsuńNie dziwię się że Cię ta książka zachwyciła - ja bardzo chcę ją przeczytać <3
OdpowiedzUsuńJak coś to mogę Ci pożyczyć!
UsuńMam ten egzemplarz od lat i czytałam już dwa razy.....
OdpowiedzUsuńTyś moją pokrewną duszą!!
UsuńA ja jakoś nie lubię naturalizmu. Z drugiej strony, tak ładnie piszesz o tej książce....
OdpowiedzUsuńA Klara zachwycona.
Klara jest zachwycona bo sobie gnije :P
UsuńIza ja jestem pewna, że będziesz zachwycona!
Ja jestem miłośniczką Zoli. :) Oktaw Mouret pojawia się też w „Kuchennych schodach”. Też miałam chęć strzelić go po mordzie... Moim marzeniem jest, by książki Zoli doczekały się w Polsce nowych wydań. Niektóre części cyklu ciężko jest dostać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę zdobyć wszystkie ;)
UsuńCiekawa historia. Wstyd przyznać, ale do tej pory nie czytałam książek tego autora. Pora to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńNie ma żadnego wstydi, zawsze jest dobry czas!
Usuń