Codziennie
premierę wydawniczą mi kilka książek, niestety wiele dobrych powieści ginie w
tym morzu premier. Giną z różnych powodów. Morderstwo
w pensjonacie to książka, która gdybym jej nie dostała, zginęłaby w tłumie
z powodu okładki. Owszem, kocham koty, kocham zieleń, ale okładka nie skusiłaby
mnie nigdy. Założyłabym, że pomimo tytułu to książka dla dzieci. Naprawdę nawet
nie zdjęłabym jej z półki, może nawet tytułu bym nie przeczytała. Przyznaję się
bez bicia. I to uprzedzenie jakoś tak we mnie siedziało, że jak mogłam
odwlekałam lekturę. W chwili, w której zaczęłam czytać, wszystkie uprzedzenia
zniknęły. Nie oceniaj książki po okładce!! Niby banalne, ale trudne do
zrealizowania.
Pogodna jesień na Pomorzu. Do pensjonatu prowadzonego przez energiczną Alicje Figiel przybywają goście. Zaprasza ich tam Oskar Miler, wybraniec Fortuny. Niedawno wygrał miliony na loterii i teraz zamierza zmienić swoje życie. Ale po burzliwej nocy Oskara nie ma już wśród żywych. Była żona Lidia, obecna kochanka Lola, przyjaciel Janusz, podwładni Adrian i Łucja tworzą zamknięty krąg podejrzanych. Niespodziewanie, niczym nieproszony gość do pensjonatu przybywa atrakcyjny mężczyzna, Feliks. Czy to on jest mordercą? Inspektor Biegun, rozgadany i nadpobudliwy, nie wie jeszcze, że nie skończy się na jednej zbrodni… Alicja podejmuje trud samodzielnego śledztwa, lecz i jej życie zaczyna być w niebezpieczeństwie…
Pocieszna
kobietka, raczej już w jesieni życia o uroczych personaliach – Alicja Figiel,
od niedawna na świadczeniu przedemerytalnym. Jej odejście z pracy niemalże się
zakończyło tragicznie, bo zwalniający ją rektor prawie oberwał doniczką. Teraz
kobieta, niezdolna do utrzymania się z tej zusowskiej jałmużny dorabia sobie
jak może. Obecnie zarządza pensjonatem „U Dunaja”, którego właściciel,
nazwiskiem Dunaj, wystawił i bardzo dobrze wyposażył nad brzegiem jeziora, na
pomorskiej prowincji, kilkanaście kilometrów od morza. Do Bałtyku kawałek, więc
zjeżdżają się tutaj raczej miłośnicy ciszy, wędkowania, lasu, grzybobrania.
Pewnego dnia, gdy Alicja przeżywa urojone powiększanie się stóp, a może i uszu,
dostaje telefon, że oto pensjonat ma przeżyć oblężenie, zapowiedziało się sporo
gości. Okazuje się, że zapraszający Oskar Miler – szycha, wygrał dużo pieniędzy
i chce ich obdarować, niestety, odnotowano pewną zależność pomiędzy dużymi
pieniędzmi a dużym prawdopodobieństwem nagłej śmierci. Kto i dlaczego? Tego się
dowiecie…
Jestem
oczarowana!! Przez całą powieść kołatało mi się po głowie, że oto polska panna
Marple, że to świetny kryminał w starym stylu, elegancki, świetnie napisany.
Genialnym językiem, fantastycznym stylu, zabawny, inteligentny. Po prostu
wspaniały. Są emocje, głównej bohaterki nie da się nie kochać?? I tak nachodzi
mnie smutna refleksja, chociaż trąci hipokryzją bo w końcu we wstępie pisałam,
że sama bym tej książki z własnej woli nie kupiłam, bo ja o tej książce prawie
nie słyszałam. Co miesiąc tyle gniotów jest promowanych na wiekopomne dzieło,
godne miana biblii, arcydzieła, czy innych superlatyw. Tymczasem, ta książka
zapewni naprawdę masę fantastycznej zabawy i zagwarantuje kilka fajnych
wieczorów, a tak mało o niej słychać. Moim zdaniem niesłusznie. Ja polecam!
Książka recenzowana dla portalu Zażyj kultury
No popatrz. JA też oceniłam po okładce, że beznadziejna. Nawet jakiś konkurs na nią był na blogach. Lubię kryminały w starym stylu.
OdpowiedzUsuńTak, okładka zrobiła tej książce niestety wielką krzywdę. Cieszę się, że ta kryminalna komedia Cię zadowoliła.
OdpowiedzUsuńOkładka też skłoniła mnie do obrania opinii, że to książka dla dzieci... Ale przeczytałam i zakochałam się. Najlepszy debiut zeszłego roku!
OdpowiedzUsuńBo okładkę zrobiła sama autorka. Pewnie myślała, że "każdy umie poklikać na fotoszopie". Widać jednak na tym przykładzie, że projektanci i graficy jednak "po coś istnieją". :)
OdpowiedzUsuń