Idzie luty, podkuj buty, luty już się skończył, ja chyba definitywnie przerzuciłam się na butki na obcasach, porzucając śniegowce, bo ku mojemu smutkowi śnieg stopniał. Niestety luty nie był udanym miesiącem, cieszę się, że już się kończy. Jedyne co mnie cieszy w nadchodzącej wiośnie to fakt, że znowu pogram w tenisa i pojeżdżę rowerem.
Przygnębiają mnie ludzie i świat i wszystko i nawet czytać mi się nie chce, chociaż jakąś normę wyrabiam...
W lutym, najkrótszym miesiącu, czytelniczo było kiepsko, trzynaście książek i 5 398 przeczytanych książek. Nie chce mi się śpieszyć, miałam dużo prywatnych problemów i zajęć dodatkowych. Po prostu tak się złożyło, że książki zeszły na dalszy plan. Ostatnio wzięło mnie na bieganie, pozwala mi to się odstresować, skoro nie mogę się wyżyć na korcie. Wsiadłam na rower w lutym i ten pęd powietrza na policzkach - bajka.
Ale i tak kocham zimę.
W lutym poszłam raz do kina na film o Wisłockiej. Nie przepadam za odtwóczynią głównej roli, ale muszę stwierdzić, że film nie był zły. Może za dużo scen rozbieranych i takich moim zdaniem, na granicy porno, moim zdaniem pewne sceny można było pokazać delikatniej, wtedy byłby lepszy wydźwięk. W marcu jest sporo fajnych premier, muszę się wybrać ze dwa, może trzy razy, tylko muszę się ruszyć.
Oglądałam też sporo filmów, seriali, bo do haftów to idealne. Ostatnia rodzina, film o Beksińskich, przygnębiający, tak, że głowa mnie bolała, po seansie. Jednak naprawdę dobry film.
Powtórzyłam sobie serial z 2007 roku Wojna i pokój, książkę podczytuję, oglądnęłam też najnowszą wersję z 2016 i jestem przygnębiona. Tołstoj tak działa.
Dodatkowo wybrałam się na Dyskusyjny Klub książki, na którym omawialiśmy Dom z witrażem, dzięki czemu zmotywowałam się do przeczytania. A Miejska Biblioteka Publiczna zorganizowała spotkanie z o. Leonem Knabitem, byłam, było fantastycznie i inspirująco. Trzeba częściej wychodzić. : P
A teraz przejdźmy do części docelowej, czyli do książek. Najbardziej mnie zawiodła
Maria Skłodowska - Curie doceniam starania autorki, ale niestety całkowicie mnie ta książka zawiodła. Niedopracowana, z potknięciami i moim zdaniem jest chybionym pomysłem fabularnym. Jak mówiłam, sprowadzanie życia Marii tylko do romansu, to duża niesprawiedliwość.
Absolutnie zachwyciła mnie książka
Ja Fronczewski pisałam to w tamtej notce, wobec zalewu chamstwa, prymitywnych instynktów, tacy ludzie są jak jutrzenka swobody. Żałuję, że już ją przeczytałam. To była zresztą jedyna książka w ramach akcji
trupy z półki, coś się opuszczam. Teraz zaczyna się Wielki Post, więc jest szansa, że będzie lepiej.
A tak w zdjęciach wyglądał mój luty. Ojjj znowu, żadnego stosu nie wrzuciłam. Ech, chyba jakieś przesilenie. Oby! Tyle dobrych książek czeka, oby w marcu było lepiej...
Jak Tołstoj cię przygnębił, to dla równowagi przeczytaj Eco i jego Jak podróżować z Łososiem. Mega inteligentna, wzbudzająca niepochamowany śmiech książka. Polecam.
OdpowiedzUsuńMnie to i tak wszystko przygnębia ;)
UsuńA wiesz, że ja jeszcze nie przeczytałam, ani nie obejrzałam 'Wojny i pokoju'. Muszę to nadrobić. Poza tym polecam Ci do obejrzenia 'La la land, bo jest lekki po bólu głowy spowodowanym 'Ostatnią rodziną', jak sama napisałaś. NAwet wahałam się, czy nie obejrzeć, ale i tak mam problemów po uszy, to chociaż w kinie chcę się zrelaksować.
OdpowiedzUsuńA tan a propos, to oglądałaś wczoraj 'Roja'? Bo dla mnie to chyba za ciężki film.
A 13 książek - to bardzo dużo.
Powiem Ci, że Tołstoj jest mega ciężki, ale warto. Może film na początek Cię zachęci. Muszę to La la land oglądnąć w końcu :D
UsuńBardzo lubię ojca Knabita i też chętnie wybrałabym się na spotkanie z nim!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mi się udało. Warto było!!
UsuńU mnie luty naprawdę średni, bo mnie mocne przeziębienie przybiło... Może marzec będzie lepszy.
OdpowiedzUsuń