Czasami książki czekają na moich hałdach hańby tak długo, że mam problem, by przypomnieć sobie okoliczności w jakich weszłam w ich posiadanie. Pora Westchnien, pora burz była tak długo lokatorką hałdy, gdzieś pomiędzy Dostojewskim, a Wrońskim, obok Ćwieka i Kopińskiej, że wrosła w ten krajobraz, a ja podróżuję pamięcią do chwili, gdy przyniosłam tę książkę, na 99% z Biedronki. Na pewno ktoś mi ją polecał, ale mało zaakcentował, że to książka z akcją we Lwowie, o czym dowiedziałam się przy okazji premiery drugiego tomu, gdy wznowiono pierwszy, a ja prawie kupiłam, gdy się ocknęłam, że przecież taki tytuł to mam na bank. Nie tylko na bank, ale też mijam codziennie go kilkanaście razy. Korzystając ze świąt, zaczęłam czytać i trochę utknęłam, jak von Paulus pod Stalingradem. Lekko nie było.
Znakomita powieść o trudnych ludzkich relacjach w jeszcze trudniejszych czasach.Jest rok 1938, świat jeszcze śpi spokojnie. Lwów, tygiel narodowości, tętni gwarem i rozbrzmiewa beztroską radością, nie przejmując się tym, że na niebie gromadzą się czarne chmury. Zanim Ukraińców, Polaków i Żydów podzielą narodowościowe animozje, wciąż są tylko sąsiadami, którzy życzliwie uśmiechają się do siebie na ulicy.Lilka wraz z koleżankami przygotowuje się do matury i nie ma pojęcia, że to będzie ostatnia szczęśliwa wiosna. Tęskni za ukochanym, chodzi do szkoły i jak niepodległości próbuje bronić swojej dorosłości, nie wiedząc, że wkrótce przejdzie przyspieszony kurs dorastania, że będzie zmuszona pożegnać beztroskę i zmierzyć się z upiorami wojny. Spośród znanych od urodzenia osób nauczyć się rozpoznawać wrogów. Wiedzieć, komu zaufać i co zrobić, żeby nie stracić wiary, ponieważ wojna okaże się sprawdzianem człowieczeństwa, który nie będzie miał nic wspólnego z narodowością, językiem ani z wyznawaną religią.
Poznajemy młodą lwowiankę - Lilkę, dziewczę przygotowuje się do matury, razem ze swoimi koleżankami jest tak postrzelona, jak tylko postrzelone mogą być licealistki. Wszystkie marzą o wielkich przygodach, porywach serca, jest rok 1938. Urodzone w wolnej Polsce, pierwsze wolne pokolenie, rośnie w kulcie patriotyzmu. Lwów jest wielokulturowy, obok siebie koegzystują różne narodowości, różne wyznania. Lila, główna bohaterka jest szczęśliwie zakochaną w Wiktorze dziewczyna, która widzi swoją przyszłość w jasnych barwach, nie wie, że za pasem jest rok 1939 a Lwów stanie się miejscem walk, narodowościowej walki i że ciężko ocenić kto jest dobry.
Jak wiecie jestem pazerna na wszystko c lwowskie, ale nie znaczy to, że łykam wszystko bezkrytycznie. Pierwsze co mnie zirytowało to romans, który zaczyna się za kulisami, czyli mamy bohaterkę zakochaną w kimś a z uwagi na to, że wszystko zaczęło się, nim zaczęła się powieść ja totalnie nie czuję tego klimatu. Już wiem, że po prostu nie lubię takich rozwiązań, bo rzadko bezkrytycznie przyjmuję coś a priori. Troszkę powieść jest chaotyczna, mam problemy z ustaleniem chronologii, za długo książka jest też o niczym, dużo pisania, a treści de facto niewiele, jednak pod koniec sporo zaczyna się dziać, to bez zbędnej zwłoki zabiorę się za tom drugi, skoro już mam. Miałam zacząć zupełnie inną powieść, ale musiałabym wstać z łóżka i sięgnąć wysoko, a tutaj drugi tom jest na wyciągnięcie ręki. Oby był lepszy, bo pierwszy przyczynił się do moich kilku świątecznych drzemek : )
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń