Dobre czasy, w których piraci królowali na wszystkich morzach świata, powoli dobiegają końca. Will Turner udaje się razem z dotychczasowym wrogiem Barbossą w podróż na Daleki Wschód, gdzie mają nadzieję na odnalezienie tajemniczych map, które pomogą im odkryć skrytkę Davy'ego Jones'a, a następnie ocalić kapitana Jacka Sparrow'a. Will chce także uratować swojego ojca, dlatego musi odzyskać Czarną Perłę, która jako jedyna jest w stanie doścignąć Latającego Holendra. Tymczasem Jones wraz z lordem Cutlerem Beckettem, demonicznym azjatyckim piratem Sao Fengiem i Jamesem Norringtonem zawierają układ zagrażający wolności i życiu Jacka, Elizabeth, Willa, Barbarossy i wszystkich piratów na całym świecie. Jeśli główni bohaterowie chcą ujść z tej przygody cało, muszą udać się na terytorium dotychczas nie zaznaczone na żadnej mapie - na wyspę Shipwreck na Krańcu Świata...
Kapitan Sparrow powrócił. W ubiegłą sobotę. A ponieważ z racji nawału zajęć nie mam czasu na nowe filmy czy książki(chyba, że ktoś się pisze na recenzję podręcznika do prawa handlowego, spółek handlowych, prawa podatkowego, albo do postępowania cywilnego, wtedy służę ;] ). Pamiętam, że po wyjściu z kina i jeszcze w trakcie seansu tej części moje wrażenia były niesamowicie pozytywne… jakoś później nie miałam czasu powtarzać sobie całego filmu, i tak musiało upłynąć trzy lata niemalże aby znowu zasiąść przed ekranem(nieco mniejszym niż kinowy to fakt) i przenieść się w sam środek walki floty imperium ze światem piratów.
Film zaczyna się z tak zwanej grubej rury, pamiętam iż w kinie byłam pod wrażeniem pierwszej sceny w której jest intonowana przez małego chłopca piosenka piratów. Zimmer to jest recepta na takie efekty, i proszę jak dużo może muzyka w budowaniu napięcia. Początek jest dobry reszta filmu wcale nie jest gorsza. Muzyka nie spada z piedestalik w moich muzycznych gustach. Po prostu GENIALNA jak się raz zacznie słuchać to później długo nie można przestać.
Sama akcja filmu też jest warta uwagi. No właśnie uwagi… mimo, że to nie był mój pierwszy seans to jednak dalej momentami nie wiedziałam kto z kim w danej chwili i dlaczego, ale to naprawdę nie było aż tak istotne, ważne były efekty specjalne(naprawdę robiły wrażenie, czy to wycieczka na kraniec świata czy walka okrętów), mnóstwo humoru za sprawą Jack`a oraz całej zgrai piratów z całego świata ubawiłam się fenomenalnie.
Jednak mimo wszystko uważam, że pewni bohaterowie nie zasłużyli na taki los jaki im zgotowano w końcówce…
Ale za to ostatnia scena z udziałem Jack`a jest po prostu boki zrywać. Jak każde zagoszczenie Jack`a na ekranie,. Gorąco polecam ;)
Czyżbyś miała na myśli komandora Noringtona? Obraziłam się na twórców, za to co mu zgotowali.
OdpowiedzUsuńDobra jest ta część, ale jednak wielbić po wsze czasy będę jedynkę ;)
Komandor swoją drogą też został potraktowany nie fair mnie już było go w pierwszej części żal... póżniej smutek narastał. Postać tragiczna tego filmu. Ale żal mi też Willa i Elizabeth, którzy raczej nie zaliczyli Happy endu...
OdpowiedzUsuńMuszę sobie jedynkę powtórzyć chyba :D
fantastyczna część. usmiałam się również :)
OdpowiedzUsuń