Powiadają, że z miłością jest jak ze spacerem w deszczu. Wystarczy chwila, by przemoknąć do suchej nitki. Bo też dopada niespodzianie, kryjąc się zwykle za ukradkowymi spojrzeniami czy pytaniami bez odpowiedzi. I choć napisano o niej wiele, wciąż jednak nie dość. Ale na pewno – jak piszą autorzy tego tomiku – to nie „polukrowana lipa z telewizyjnych mydlanych oper” albo „forma wymiany usług szczególnych”. Dlatego o tym tu ani słowa. Dużo za to o znakach miłości prawdziwej, o jej umykającej słowom istocie i o tym, jak sprawdzić, czy nie jest tylko chwilowym zakochaniem.
„Prawdziwie kochasz wtedy – pisał Tołstoj – kiedy nie wiesz dlaczego”. To przekonanie zdają się potwierdzać psychologowie i tłumaczyć próbują miłość burzą hormonów i chemią. Jak jest naprawdę, wiedzą tylko zakochani, dla których jest cudem, który budzi się w dwóch sercach naraz…
Chyba każdemu zdarzyło się być zakochanym, czuć przyspieszony rytm serca, motylki i wszystkie te cudowne, słodkie sprawy. Byłam trochę zdziwiona, że ktoś napisał o tym książkę, bo to trudny temat, na pewno bardzo indywidualny, ale również trudny do ubrania w słowa. Z drugiej strony temat jest chwytliwy, wiadomo że jest wiele osób, które chcą podejść do tematu ze szkiełkiem i dowiedzieć się jak to jest naprawdę.
Nie wiem dokładnie czego się spodziewałam po tej książce, ale na pewno nie tego co dostałam. Bo dostałam cieniutką książkę z owszem ładnymi obrazkami, ale bardziej pasujących do książeczki z dowcipami niż dzieła traktującego o miłości. Obrazki bym przeżyła. Nie mam 4 lat, nie są najważniejsze. Chciałam treści, odpowiedzi. A co mam? Rozmowę dwójki ludzi. Dialogi podzielone SA tematycznie. Rozmawia kobieta i mężczyzna. Mieliśmy zapewne w założeniu dostać punkt widzenia płci obojga. Dostajemy zaś jakby potwierdzenie schematów. Kobieta częstuje nas niezjadliwymi sentymentalnymi wypowiedziami, którym kicz zarzuciliby nawet twórcy oper mydlanych. Facet zaś – moim zdaniem ogromnie infantylny, rzekomo sypie dowcipem i żartem jak z rękawa – moim zdaniem dziurawego bo nie bawiło mnie nic. Mamy scenki, które nie są zabawne, nie wyczerpują tematu, właściwie są tak beznadziejne, ze nie wiem co mogę napisać ponad to. Gdyby wnosiły coś do dyskusji, udzielały jakichś odpowiedzi, lub chociażby wyczerpywały jakiś temat, mogłabym być zainteresowana. Tymczasem zaczynają się z przysłowiowej ni gruchy nie Pietruchy i tak samo się konczą. Czytasz i nagle dostajesz jakby obuchem przez glowę, bo bach i koniec.
Nie chcę szukać na siłę zalet tej książki, bo podstawową zaletą była jej objętość i fakt, że nie musiałam się z nią długo męczyć. Podobały mi się jedynie cytaty na początku każdego rozdziału. Znalazłam kilka perełek, kilka fragmentów sobie przypomniałam.
I to dla mnie tyle na temat tej książki. Niestety utwierdziłam się w przekonaniu, że nie ma po co zajmować się zakochaniem od strony technicznej, bo nic wartego uwagi nie da się znaleźć.
Za książkę dziękuję serwisowi Sztukater i Wydawnictwu PROMIC
Hmmm tytuł i okładka mnie zaintrygowały, ale z Twojej recenzji wynika, że jednoznacznie nie po co sięgać. A szkoda, bo temat na książkę wdzięczny...
OdpowiedzUsuńBardzo wdzięczny, też tak się łudziłam. A książka taka niewdzięczna się okazała. Jeszcze dowiedziałam się, że kosztuje aż 25 zlotych. A w tej cenie można nabyć naprawdę wartościową ksiazkę... Chociażby Don Camilla, który genialnie poprawia humor.
OdpowiedzUsuń