Norwegia, druga połowa X wieku. Dwaj synowie możnych rodów spotykają się w szeregach młodej drużyny. Przygląda im się siostra jednego z nich. W drodze ku dorosłości wszyscy troje przechodzą kolejne szczeble wtajemniczeń. Świat mężczyzn i kobiet. Obok? Razem? Los przepowiedziany u ich poczęcia. Przeznaczenie, któremu rzucają wyzwanie, płynąc na wielką bitwę. Świat mężczyzn ćwiczonych do zabijania. Wojowników przeobrażających się w bitewnym szale w bestie. I dziewczyny, która walczy, by w braterstwie było miejsce dla siostry.
"Północna Droga", cykl osnuty wokół historii Skandynawii, przesiąknięty nordycką mitologią, przestaje być tylko tytułem, staje się bohaterem opowieści.
Ragnarok. Koniec świata bogów okaże się końcem świata wielu ludzi.
Im dalej w las, tym wiecej drzew –
powiada polskie przysłowie, moglibyśmy sparafrazować je na potrzeby literackich
sag. Im dalej w las tym więcej drewna. Bowiem najczęściej jest tak, że pierwszy
tom powala na kolana, drugi jest nieco słabszy, trzeci to porażka, a czwartego
lepiej, aby nie było. Dlatego obawiałam się podświadomie finału „Północnej
drogi”, książki która tak mnie poruszyła, przywiązała do siebie. Niezwykła
opowieść stworzona przez Polkę, dowód, że Polak też potrafi. Tylko czy zachowa
umiar? Będzie wiedział kiedy skończyć, aby nie spartolić?
Finał, tej genialnej sagi, to
opowieści trzech osób. Tytułowe pieśni śpiewa Gudrun i Bjorn – dzieci Regina i Sigrun oraz Ragnar,
syn Halderd i Einara. Poznajemy ich jako dzieci, karty ich losów są jeszcze
niezapisane, mają przed sobą przyszłość, pełen potencjał szczęścia… Tylko,
wiele wskazuje, że na okres ich dorastania – młodości przypadnie, długo
zapowiadany Zmierzch Bogów, wielka bitwa konca czasów. Czy Ragnar i Bjorn staną
po dwóch stronach barykady, tak jak nakazywałby zdrowy rozsądek, a co z Gudrun,
piękną jak matka dziewczyną z drygiem do ziół? Kto skradnie jej serce?
Jestem piewcą talentu Elżbiety
Cherezińskiej, od pierwszej książki urzekł mnie jej dar opowiadania historii.
Historie wyzierające z kart są
plastyczne. Gwarantuję Wam, że usłyszycie skrzypienie śniegu, zawodzący miedzy
skałami wiatr i uderzające o fiord wściekłe fale. Ujrzycie nad sobą
rozgwieżdżone niebo, poczujecie słony zapach sztormu a do szpiku kości przeniknie
Was przejmujący chłód.
W tej książce jest wszystko to,
za co kochamy powieści ze Skandynawii. Zwykle z Połnocy przychodzą do nas
krwawe thrillery i kryminały. I świetnie!! Bo sceneria – zaiste doskonała, ale
przecież w takich pięknych krajobrazach,
miłość musiała pięknie wyglądać. I to niekoniecznie taka Krystyny co córką
Lavransa była.
Chyba potrzebna była polskiej
literaturze ta saga. Mam nadzieję, że pchnie ona wiele osób w świat mitologii,
bo z samej tylko lektury tej tetralogii
wyłania nam się fascynujący świat bogów. Bez wątpienia, wart zgłębienia.
Kolejny raz obiecuję sobie, że zaopatrzę się w stos literatury pozwalającej mi
zgłębić tajniki Walhali, walkirii, Odyna. Mam nadzieję, że tym razem się uda.
Dlaczego polecam tą książkę? Nie,
jesteście w błędzie ja jej nie polecam. Przynajmniej nie muszę. Wiem i z całą
stanowczością mogę to napisać, że „Trzy młode pieśni” nie potrzebują
pozytywnych recenzji, bilbordów, przypomina czy na fejsie, ta książka, ma trzy
tak doskonałe poprzedniczki, że nikt kto czytał wcześniejsze części „Północnej
drogi”, nie przejdzie obok regału z częścią ostatnią obojętnie. Te książki
hipnotyzują, wciągają jak ruchome piaski. Jutro muszę wstać o swicie do pracy,
ale nici z postanowienia „idę wcześnie spać”. Nie mogłam iść spać. Musiałam
czytać, czytać. Musiałam dać się porwać przygodzie, opowieści, wojnie i namiętności.
Ja przeżyłam kolejna wspaniałą
przygodę dzięki Elżbiecie Cherezińskiej, mam nadzieję, że nie przestanie
czarować Nas swoimi opowieściami, że
kolejna magiczna książka już się piszę.
Jest mi tylko smutno, że
rozstałam się z bohaterami „Północnej Drogi”. Tym którzy wciąż przed sobą mają
ostatnią podróż do krainy rządzonej przez Panów Północy – zazdroszczę…. Ale nie
przesadzajcie z tą chwilą „tuż przed jedzeniem miodu”.
Ciesze sie, ze zapowiada mi sie kolejna uczta literacka :). Zazdroszcze ci, ze juz masz i przeczytalas ksiazke:)
OdpowiedzUsuńJuz nie moge sie doczekac, wiec pocieszam sie "Korona sniegu i krwi":)
Uwielbiam ksiazki autorstwa pani Cherezinskiej, a "Droge Polnocna" w szczegolnosci.
A ja zazdroszczę Ci, że czeka Cię dziewicza podróż z kolejnym tomem, przede mną już tylko powtórki
Usuńnie wiem nie wiem;)
OdpowiedzUsuńWiesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz :P
UsuńO rany, przez Ciebie mam ochotę natychmiast wyskoczyć z domu, biec do księgarni i wynieść wszystkie książki Cherezińskiej. Oczywiście nie mogę tego zrobić, ale przy następnych zakupach na bank dołożę do koszyka jej powieść.
OdpowiedzUsuńO siódmej rano w sobotę księgarnie raczej są zamknięte, ale to jest bardzo słuszna postawa...
UsuńNa szczęście, biada mi, gdybym tak wyskakiwała za każdym razem jak najdzie mnie ochota :P
UsuńCoś dla mnie na 100%
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Jestem pewna, że się nie zawiedziesz
UsuńO Cherezińskiej słyszałam już tyle dobrego, że aż się dziwię, że zapomniałam dopisać ją do listy moich wymarzonych prezentów. Miała przecież być w czołówce! :) Po sagę sięgnę na pewno, nie ma innej opcji!
OdpowiedzUsuńSama też ciągle zapominałam, aż wreszcie razu jednego we wrześniu rok temu kupiałm tom pierwszy, który swoje później przeleżał. Ale w nagrodę wyemigrował na półkę honorową.
UsuńO Pani słyszałam dużo pozytywnych opinii, ale nigdy nie miaam okazji żeby przeczytać. Myślę że jednak w niedługim czasie się skuszę skoro świetne ;)
OdpowiedzUsuńwww.recenzje-cherry.blogspot.com
O Cherezinskiej słychać dużo dobrego, bo pisze fenomenalne książki :D
UsuńMiód na moje czytelnicze serce. Poprzednie trzy tomy mam już przeczytane, teraz zacieram rączki na czwarty.
OdpowiedzUsuńI zazdroszczę też Tobie, że to przed Tobą...
Usuńnie spotkałam się jeszcze z tą autorką, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam równiez ;)
UsuńPolecam zapoznanie,
Uwielbiam tę serię, nawet mimo tego, że niektórzy uważają ją za infantylną i sama autorka (w bardziej prywatnych rozmowach, które znam z drugiej ręki) mówi o tym, że Saga Sigrun była pisana z nieco mniejszą uwagą niż pozostałe jej powieści. To nic, naprawdę, to nic. Kocham tę serię, "Trzy młode pieśni" uruchomiły we mnie coś, co można nazwać dziwnym rodzajem smutku.
OdpowiedzUsuń