Ta książka sprawi, że polubisz się dokładnie za te cechy, których najbardziej się u siebie wstydzisz. A ponadto w trakcie lektury będziesz co rusz wybuchać śmiechem i wykrzykiwać: „Bridget Jones to ja!”.
Poznajcie Bridget Jones: singielkę trochę po trzydziestce, która jest pewna, że wszystko się ułoży, jeśli tylko:
•straci na wadze trzy kilogramy
•przestanie palić
•osiągnie wewnętrzną równowagę.
Bridget stara się odnieść w życiu sukces albo przynajmniej utrzymać się na powierzchni. Za każdym razem, gdy jej plany biorą w łeb, Bridget daje radę się pozbierać, szuka pociechy w życiu towarzyskim i mówi sobie, że wszystko będzie dobrze już rankiem, kiedy to jej życie będzie inne, wolne od alkoholu, zbędnych kalorii i emocjonalnych popaprańców.
Oto pełna humoru kronika zdarzeń jednego roku z życia druzgocąco samokrytycznej Bridget Jones, roku, w którym Bridges postanawia: zmniejszyć obwód swoich ud o cztery centymetry, chodzić na siłownię trzy razy w tygodniu nie tyko po to, by kupić kanapkę, i stworzyć sensowny związek z odpowiedzialnym mężczyzną.
Od momentu gdy ta książka została
wydana, dziesiątki powieści dla kobiet zostały okrzyknięte „jakąś tam Bridget”,
tych polskich Bridget było już sporo. Pierwszy raz przeczytałam „Dziennik Bridget Jones” z dekadę temu, ale
lubię wracać do takich książek. Zresztą – ekranizacja też jest już kultowa.
Świetny pomysł ze wznowieniem, pretekstem – najprawdopodobniej – była premiera
trzeciego, najnowszego tomu.
Okładki klasyczne, niby filmowe,
ale neutralne. Ale wiadomo – nie czyta
się okładki. Pierwszy raz czytałam tę książkę jako nieopierzona nastolatka,
naiwny podlotek. Teraz wzięłam się za nią jako dorosłą kobieta. I oszalałam. O
ile wcześniej książka tylko mi się podobała, tak teraz w pełni dostrzegłam czym
porwała tyle osób. Tyle kobiet.
Bridget jest kobietą po
trzydziestce, waży za dużo, ma problem z nałogami, pali i pije. Ma problem z
mężczyznami, zazwyczaj cierpi raczej na ich brak, niż nadmiar. Jeśli jakiś
facet się pojawi, to jest emocjonalnym popaprańcem, związkofobem, albo ma żonę.
O! zdarzają się też geje. Bridget ma rodziców , którzy nie mogą się pogodzić z
wolnym stanem córki i próbują ją wydać za każdego kto jest wolny i bogaty. Nie
zważają na to, że kompromitują córkę po całości. Na progu nowego roku Bridget czyni szereg
postanowień, rozpoczyna pisanie dziennika, postanawia więc między innymi:
rzucić palenie, zrzucić kilka kilo, ograniczyć picie, zmniejszyć obwód ud oraz
znaleźć faceta. Książka jest zapisem
rocznych przygód Bridget, jej wzlotów i upadków sukcesów i rozczarowań. W tej
powieści , jak w mało której odnajdzie się większość kobiet.
Dziesięć lat temu, widzę że byłam
dziewczęciem bez doświadczenia, wiodącym sielskie i proste życie. Niestety, z
latami do kobiety przychodzą różnorodne szaleństwa i bolączki.
Po pierwsze: kompleksy. Bridget
nie jest kobietą o figurze modelki. Jak każda kobieta truje się tym, przekłada to
co je na kalorie. Martwi się bo za dużo je, a później zjada zmartwienia – która
przynajmniej raz tego nie przeżyła. Bridget ma problemy z rodzicami, którzy gdy
spełniają jej niewypowiedziane marzenie, aby przestali zajmować się życiem
córki, wpadają w porządne tarapaty i to Bridget musi się o nich martwić. Skąd my
to znamy… o rzucaniu zgubnych nałogów i przyzwyczajeń – nie wspominam.
Mnie uwiodły fragmenty w których
Bridget czeka na telefon od faceta i sprawdza czy nie próbował się z nią skontaktować.
Boże mój, chyba każda dziewczyna mnie zrozumie, ileż takich upokarzających prób
się zaliczyło…
„Dziennik Bridget Jones” jest
książką niesamowitą. Prawdziwą, podbitą wybornym humorem, żartem sytuacyjnym. Z
każdą stroną rozumiałam dlaczego ta powieść tak zachwyciła kobiety. Bridget
jest taka jak my, jak każda dziewczyna. Uwierzcie mi – mam sporo koleżanek. Tak
samo czekamy na telefon, narzekamy na rodziców, nie słyszymy dzwonka bo suszymy
włosy, a gdy szykujemy się na randkę nie możemy znaleźć całych rajstop a
najfajniejsze ciuchy są brudne, albo mokre. Do tej pory w filmach, książkach
bohaterowie byli idealni. Perfekcyjny makijaż, bladym świtem ubrania zawsze wyprasowane. A w życiu tak nie
ma!
Bridget pokazuje, że można być
normalną, szaloną, roztrzepaną kobietą a to nie zamyka furtki do znalezienie
idealnego faceta. Chociaż ideał to pojęcie względne – przecież.
Idę do drugiego tomu… Was
zachęcam do lektury – jeśli nie znacie, a jeśli znacie – powtórka to też fajny
pomysł.
No właśnie nie znam. Wprawdzie do trzydziestki brakuje mi paru lat, to jednak czuję, że w tytułowej bohaterce i ja znajdę coś "swojego". Oby tylko ta książka nie okazała się być dla mnie zbyt wariacka. Przeczytam na pewno, tym bardziej, że zakochałam się w tych nowych okładkach Zyskowych :).
OdpowiedzUsuńSpoko mi też paru lat brakuje i staram się panować nad szaleństwem w moim życiu, ale ta książka tym razem wyjątkowo do mnie przemówiła. Gwarantuję Ci, że Ci się spodoba
UsuńBrzmi bardzo zachecajaco o Bridget slyszal kazdy ale MUSZE na wlasne oczy sie przekonac to i przeczytam
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam :)
UsuńCzytałam parę lat temu, ale niestety nie podobało mi się. Pewnie teraz wygłoszę herezję dla fanek Bridget, ale mnie ta powieść znudziła i niestety raczej nie mam ochoty na powtórkę.
OdpowiedzUsuńE tam herezje. Nie opowiadaj! Każdemu ma prawo co innego się podobać.
UsuńTeż czytałam dekadę temu, chyba jeszcze w gimnazjum i do tej pory miło wspominam :) Powtórki raczej sobie nie zrobię, ale muszę przeczytać 3 część :)
OdpowiedzUsuńJa sobie dawkuję, więc dopiero za jakiś czas do trzeciego tomu dotrę
Usuń"Dziennik.." bardzo mi się podobał, druga część już trochę mniej, a na trzecią to nawet ochoty nie mam. Nie lubię takiego kombinowania po latach.
OdpowiedzUsuńI tu się z Tobą zgadzam. Też nie przepadam, ale zwykle daję się skusić.
UsuńZnam, lubię, Bridget jest taką "swojską babką", wspaniale się czyta o jej przygodach i dylematach :) muszę chyba odświeżyć sobie, co prawda do 30-tki pozostały mi 3 lata, ale to już bliżej niż dalej:D i też myślę, że jakbym schudła 3 kg to byłoby rewelacyjnie:D Jak w tv jest film o Bridget to moja mama zawsze ogląda, choćby puszczali go 5 razy w roku :D
OdpowiedzUsuńJa muszę schudnąć troszkę więcej, ale co to dla Nas, no nie?
UsuńFilmu dawno sobie nie powtarzałam, chyba muszę ;)
Ja już jestem po lekturze ostatniego tomu, najnowszego. Ech, Bridget... Jest niesamowita i...nieśmiertelna. :)
OdpowiedzUsuńczyli zachęcasz do nowego tomu? SUper!!
UsuńKsiążka mojego dzieciństwa. ;D Jejku, naprawdę ją lubię i zawsze chętnie do niej wracam. Trochę przeszkadza mi fakt, że nowa część jest wydana w takiej szacie graficznej (sama mam w domu tylko drugą i będzie koszmarnie wyglądała z pierwszą i trzecią z tej serii, ale co tam, ważne, że satysfakcja z lektury jest od lat taka sama). (:
OdpowiedzUsuńNowa szata graficzna jest piękna!! Ja jestem zachwycona
UsuńZ przyjemnością przeczytam. Oglądałam film o Bridget Jones, ale jakoś książki jeszcze nie czytałam : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Moim zdaniem książki są lepsze. Film niezły, no ale jednak...
UsuńBujaczek też by chętnie powrócił do Brdget.. Bujaczek musi to zorganizować ;)
OdpowiedzUsuńBujaczek ma świętą rację i Kasiek pochwala.
Usuń"Bridget jest taka jak my, jak każda dziewczyna"- dokładnie.
OdpowiedzUsuńTak jest :D I jak można się wkurzać na nią i wytykać jej głupotę, skoro samej robi się tak samo :P
UsuńUwielbiam Bridget :)))
OdpowiedzUsuń<3 :)))
UsuńUwielbiam Bridget <3 Przeczytałam trzy tomy z tej serii i zostało mi jeszcze "Dziecko Bridget Jones". W filmie się zakochałam więc mam nadzieję, że książka mnie nie zawiedzie ;)
OdpowiedzUsuń