Ukochana córka. Rozpaczliwy wybór. Droga, z której nie ma odwrotu…
Nowość w klubie KOBIETY TO CZYTAJĄ!
Przed czterema laty dziewiętnastoletni Travis Brown dokonał wyboru: sam wychowa nowo narodzoną córkę. Kiedy większość jego przyjaciół imprezowała i chodziła na randki, Travis siedział w domu, zmieniał pieluszki i martwił się o pieniądze na życie, nigdy jednak nie żałował tej decyzji. Bella jest światłem jego życia. Kiedy jednak Travis traci pracę i dom, bezpieczeństwo – które z takim trudem stworzył dla Belli – zaczyna się chwiać.
A potem następuje cud. Praca w Raleigh może poprawić ich los. Musi. Ale gdy Travis przyjeżdża do miasta, przekonuje się, że nie chodzi o pracę, a udział w przestępstwie, które zapewni szybkie pieniądze bez żadnych konsekwencji. Czy aby na pewno?
Co sprawia, że stajemy się dobrymi rodzicami? Czy dobro dziecka może usprawiedliwić działania poza prawem? Jak daleko mogłabyś się posunąć, chcąc chronić swoje dziecko?
No
i zapeszyłam. Nie chwal dnia przed zachodem słońca, teściowej za życia i autora
– za wcześnie. Ostatnia książka lutego okazała się kryzysogenna, a ja
przekonałam się, że nawet Chamberlain nie zawsze mnie zachwyci. Pomimo
magnetyzującej okładki, autorka która do tej pory przykuwała mnie do swoich
powieści, tym razem uśpiła mnie trzy razu(przez pierwsze dwadzieścia stron), a
gdy akcja wydawała się porządnie rozwijać… zawiodła mnie stokrotnie.
|
musiały być przerywniki |
Powieść
„Dobry ojciec” ma kilka zasadniczych wątków, po pierwsze Travis, który opiekuje
się swoją córką. Niestety nie jest to łatwe, on jest budowlańcem, na rynku
kryzys, gdy dodatkowo w pożarze ich domu ginie jego matka, która do tej pory
opiekowała się Bellą, mężczyzna musi się wyprowadzić. Osobnym wątkiem jest
wątek Robin – matki Belli, która oddała ją tuż po urodzeniu. Długo nie wiemy
dlaczego. Wiemy, że kochała Travisa i miała wadę serca. Poznajemy ją gdy jest
narzeczoną kandydata na burmistrza i ma wejść, do miejscowej rodziny
królewskiej. Przez lata nie myślała o córce, teraz, za sprawą porodu przyszłej
szwagierki, myśli o córeczce, coraz częściej wracają. Ostatni wątek to Erin,
która straciła swoją córeczkę i nie może uporać się z żałobą, zamiast szukać
wsparcia u męża uzależnia się od grupy dyskusyjnej rodziców po stracie dziecka.
Każdy
z tych wątków osobno byłby lepszy. Niestety zlepione, dosyć topornie sprawiły,
że za diabła nie mogłam się w książkę wczytać. Męczyłam ją bardzo długo, aby od
niej odpocząć czytałam wszystkie inne książki, które wpadły mi w ręce. Zanim
akcja się rozkręca, mija wiele, wiele stron, kilkukrotnie budziłam się w nocy,
jak ktoś gasił mi światło, bo znowu usnęłam. Gdy przez chwilę wydawało mi się,
że bach!! W końcu zaskoczyło, to ksiażka znowu stała się nudna i toporna. Wybaczcie
– dawno mnie Chamberlain tak nie zawiodła.
Zakończenie,
zaś już zupełnie nie jest w jej stylu, brrr cukierkowo, ciężko.
Gdyby
wydawca wołami nie napisał jej nazwiska na okładce, nigdy nie uwierzyłabym, że
jedna z moich ulubionych autorek popełniła coś takiego. Niestety.
Tematyka niby fajna :D Mam szacunek do samotnych ojców, a już zwlaszcza do takich młodych. Nie czytałam nic tej autorki, ale być może kiedyś to zmienie xD Twoja recenzja nie zacheca, wiec chyba od tej ksiażki nie zaczne poznawać tej autorki xD
OdpowiedzUsuńMam w planach jakieś książki tej pani. Na pewno nie tę, odstrasza mnie cukierkowa końcówka.
OdpowiedzUsuńWciąż zbieram się do przeczytania powieści tej pani i jakoś ciągle mi się schodzi. Wiem natomiast, że nie zacznę od "Dobrego ojca".
OdpowiedzUsuńOj szkoda, a tak się nastawiałam na wspaniałą lekturę...
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej lektury
OdpowiedzUsuń