Kye Keeley, klasowy wesołek, uwielbia wszelkie gry planszowe i słowne, a nade wszystko – gry wideo.
Przypadkiem dowiaduje się, że za budowę nowej miejskiej biblioteki odpowiada jego idol, Luigi Lemoncello, najsławniejszy i najbardziej twórczy autor gier na świecie.
Kyle jako jedno z dwunastu dzieci wygrywa szansę spędzenia nocy w bibliotece, jako gość pana Lemoncella, zabawiającego zaproszonych zagadkami i grami. Rano okazuje się, że drzwi są zamknięte na klucz, a tajnej drogi ucieczki z biblioteki strzeże wiele ukrytych tropów i zagadek, które trzeba odgadnąć!
Już
od dawna nie łapię się na literaturę młodzieżową, jeszcze dłużej nie jestem
odbiorcą literatury dziecięcej. Nie poradzę jednak nic na to, że od czasu do
czasu, zwłaszcza w chwilach czytelniczego marazmu sięgam po perełki literatury
dla osób sporo ode mnie młodszych. Ojejku, no każdy z nas ma w sobie dziecko. Biblioteka pana Lemoncella zapowiadała
się fajnie, a ja dodatkowo lubię Charliego
i fabrykę czekolady, taka futurystyczna, kolorowa bajka, nie-bajka. Czy dla
mola książkowego może być coś lepszego niż książkowa odmiana Willego Wonki?
Mole kochają książki o książkach, więc nie baczcie na to, że książka jest
adresowana głównie dla dzieci. Można odpakować czekoladę i dać się porwać
przygodzie. Dla najmłodszych będzie to dłuższa podróż, dla starszych lektura na
popołudnie i wieczór.
Kyle
dostał tygodniowy szlaban, gdy grając ze starszym rodzeństwem w grę ulubionego
producenta gier – pana Lemoncello- wybił szybę. W jego domu szlaban oznacza
również zakaz komputera i innych tradycyjnych rozrywek, dlatego gdy chłopiec
dowiaduje się, w drodze do szkoły, że za najlepszy esej dwunastka szczęśliwców
zostanie zabrana na wycieczkę do biblioteki, tuż przed jej otwarciem, a
biblioteka jest full serwis, wifi, komputery, zabawa na całego, chłopak
postanawia naprędce coś naskrobać. Żałuje swojej pracy na odwal, gdy okazuje się, że w jury będzie główny sponsor nowej
bilioteki pan Lemoncello, którego chłopiec podziwia. No, ale życie czasami
płata miłe figle. Ponieważ oryginalny tytuł brzmi Ucieczka z biblioteki pana Lemoncello nie zaspojleruję, gdy powiem,
ze chłopiec wygrywa imprezę w bibliotece. A to tylko początek, bo pan
Lemoncello organizuje wielką zabawę, konkurs. Wygra ten kto wydostanie się z
biblioteki, a ponieważ konkurs jest obwarowany wieloma zasadami – nie jest to
takie proste. Uczestnicy przemierzą bibliotekę, sprawdzą swój charakter i
literacką wiedzę. Naprawdę pyszna przygoda!
Faktycznie
nie da się zaprzeczyć, że nad książką unosi się futurystyczny duch Charliego i fabryki czekolady. Autor ma
głowę pełną pomysłów i pisze książkę, która nie tylko wciągnie dzieci – mnie
wciągnęło a mam swoje lata, ale także sprawi, że rodzice czytający pociechom
powieść(według okładki dozwolone już od dziewięciu lat wzwyż), nie usną z
nudów. Oprócz przygód mamy morał, ale nie moralizatorstwo, mamy afirmację cech
pozytywnych, wyraźną przyganę w stronę cwaniactwa. Przede wszystkim książka
zachęca do sięgnięcia po wartościowe lektury. W trakcie poszukiwań wyjścia pada
wiele, wiele tytułów – chociaż oczywiście nie wszystkie będą odpowiednie dla
dziewięciolatka.
Nie
jest to typowa bajeczka dla dzieci, czyli kilka stron i milion obrazków.
Kolorowa i zachęcająca jest okładka, w środku ilustracji nie znajdziemy,
obrazki, które tam się znajdują są wskazówkami do zagadek jakie rozwiązują bohaterowi,
dzięki temu również my możemy na bieżąco się bawić. A nie są to proste zagadki.
Książka ma ponad trzysta stron i 56 rozdziałów, więc tego czytania trochę mamy.
Według
mnie ta książka jest wspaniałym pomysłem na pokazanie tego, że w bibliotece można
się dobrze bawić, że książki to przygoda. To nie jest kolejny ogłupiacz, ale
naprawdę wartościowa pozycja. Jak pojawi mi się na horyzoncie dziecko w
odpowiednim przedziale wiekowym, z czystym sumieniem kupię mu tą książkę – i
wam polecam.
Najwyższa
ocena w swojej kategorii!
Nie dla mnie, ale cieszę się, że warta polecenia dla młodzieży/ dzieci.
OdpowiedzUsuńP.S. Wkradło Ci się kilka literówek do tekstu ("Ni jest to typowa", "ogłupiać" zamiast ogłupiacz).
Dziękuję :)
UsuńMoja klawiatura świruje, albo ja się odmóżdżyłam
Czytałam i potwierdzam :) Choć uważam, że dziewięciolatki mogą nie zrozumieć do końca niektórych fragmentów.
OdpowiedzUsuńDrugastronaksiazek.Blogspot.Com
Na pewno tak, dlatego konieczne czytanie z rodzicem. Chyba, ja się niezbyt znam na dzieciach. Ja w wieku 9 lat bym łyknęła ;P
UsuńMojej córce na pewno się spodoba, a i ja chętnie ja przeczytam :)
OdpowiedzUsuń