Pamiętam
kto mi polecił tę książkę(Iza), pamiętam, że kupiłam ją w matrasie w promocji i
pamiętam, że już kilka lat leży na półce, biorąc pod uwagę na którym stosie
leży to naprawdę odleżała swoje. I gdyby nie pewne wyzwanie w którym biorę
udział, pewnie trochę by jeszcze poczekała. Krótka lektura opisu i wiedziałam,
że będzie mocno, że być może ta książka potarga mnie tak, jak potargała mnie
powieść Komu bije dzwon tylko, że jak
czytałam Komu bije dzwon byłam
nastolatką, miałam pstro w głowie i książka mnie pokiereszowała i sprawiła, że
dostałam spazmów. Teraz mam po prostu pustkę i koło serca tli się taki tępy ból…
A książkę czytałam kilka dni, bo nie dałam rady w większej dawce.
Przemilczana historia kobiet – ofiar hiszpańskiej wojny domowej. Jej bohaterki mogły wreszcie powiedzieć – o koszmarze więzienia, oczekiwaniu na wyrok śmierci, egzekucjach mężów i dzieci. O miłości, na którą zawsze warto czekać.
Na
samym początku poznajemy Hortensję, Hortensja jest w ciąży, jest w więzieniu i
ma umrzeć. Początek powieści z takich mocniejszych. Czy będziemy obserwować jej
drogę do śmierci? Czekanie na wyrok, chorobę, tajemne spotkania z mężem? Nie!
Będziemy słuchać głosu każdej z kobiet, którym wojna zabrała młodość, nadzieję,
dzieci, rozłączyła z tymi których kochały. Patrzyły jak zabija się ich dzieci,
wnuki umierały z głosu, mężczyźni odchodzili, one siedziały w więzieniu, wśród
współosadzonych znajdowały nową rodzinę. Kobiety opowiadają swoją historię.
Historię, która do tej pory była opowiadana przez mężczyzn, tak jakby tylko oni
wierzyli, walczyli i cierpieli. Tymczasem autorka w prostych, niekiedy
urywanych zdaniach opowiada tragedię kobiet, które złożyły swoje życie, na
ołtarzu ojczyzny w którą wierzyły. Uwierzcie mi, ta książka jest jak sól na
ranę. Boli, czułam się jakby mnie samą wrzucono do lochu beznadziei, w środku
cała się buntowałam i nic nie mogłam zrobić. Na końcu mogłam po prostu
zapłakać, pustym płaczem.
Ufff
Iza mnie zna naprawdę dobrze. Książka była, no właśnie nie chodzi, że mi się
spodobała, nie odmieniła mojego życia, ale po prostu wypaliło mnie to od
środka. Czytałam trochę o hiszpańskiej wojnie domowej i wiem, że była bardzo
krwawa, podziemie działało jeszcze czterdzieści lat. Koniec wojny nie oznaczał
więc powrotu do stabilności. I o tym opowiada ta książka, na przykładach
różnych kobiet, autorka pokazuje co przejść musiały kobiety. Ten strach,
niepewność, tęsknota. To jak prędko zaczynamy współodczuwać z kobietami o
których opowiada nam Dulce Chacon, trzymamy za nie kciuki, mamy nadzieję, że
losy ich jednak pomyślnie się ułożą. Czekamy razem z nimi, przeżywamy męki
niepewności… To jak ta książka jest obrazowa, z jaką łatwością budzi nasze
uczucia to jej ogromna siła.
Długo
jej nie zapomnę, to wiem na pewno.
Polecam,
ciężka lektura, ale warta uwagi!!
Brzmi bardzo ciekawie. Rozejrzę się za nią.
OdpowiedzUsuńw matrasie bywa za pół darmo
UsuńZapowiada się trudna lektura ale niezwykle ciekawa.
OdpowiedzUsuńnie ma co się zrażać trudnościami, warto się z nią zapoznać!
UsuńUnikam ostatnio takich prawdziwych historii o wojnach- za obrazowa będzie dla mnie...
OdpowiedzUsuńnie ma co się przymuszać, na takie książki trzeba być gotowym
Usuń