Ehh
raptem do 14 godziny wytrzymałam w niekupieniu Feblika, dwudziestej pierwszej już części kultowej serii. Jeżycjada
podbiła serca wielu, wielu zdążyła też już rozczarować ostatnimi tomami. Nawet jednak ja, chociaż pomna ostatniego roku i mojej reakcji na Wnuczkę do orzechów, nie wytrzymałam i pognałam do księgarni. Jak
wiatr. Czytać zaczęłam już w drodze powrotnej i już cała ta przygoda za mną…
Poukładam sobie na bieżąco te emocje, wrażenia, bo są bardzo niejednoznaczne.
Jeszcze nie wiem czy pozytywne, to będzie się klarowało w trakcie pisania.
Feblik – najnowsza książka Małgorzaty Musierowicz – to ciąg dalszy bestsellerowej "Wnuczki do orzechów". Akcja przebiega w czasie tych samych kilku upalnych dni sierpniowych, a dotyczy przełomu w życiu Ignacego Grzegorza. Humor, dobra energia, radość życia i ciepło – znajome postacie i zaskakujące wydarzenia! – jednym słowem: Jeżycjada! – Tom 21!
Część
ta zaczyna się bezpośrednio po Wnuczce do
orzechów, gdy nieszczęśliwie zakochanemu Ignacemu zaczyna świtać jutrzenka
odmiany i McDusia która złamała mu serce, chce się z nim spotkać w stolicy
Dolnego Śląska. Młodzian w lansadach gna na spotkanie i na szczęście dosyć
wcześnie dowiaduje się, że propozycja spotkania była żartem bliźniaczki jego
lubej. Dowiaduje się o tym chłopina w zatłoczonym autobusie na oczach…. Na oczach
dziewczęcia, które podróżuje do Poznania aby dostarczyć bogaczowi wazę, dzban
właściwie – wyrób jej siostry. Dziewczę owe, okazuje się być dawną koleżanką ze
szkoły Ignacego, z którą tenże nawet jakiś czas siedział razem w ławce. Drogi
ich, które niegdyś się rozeszły, teraz splatają się, gdy skłonna do omdleń
Agnieszka, słabiej się czuję z powodu upału, tłoku i nagłej zmiany pozycji.
Ignacy Grzegorz, ostatni romantyk i rycerz, służy jej pomocą. I tak zaczyna się
ich wspólna przygoda, z uszkodzonymi dzbanami – serio, to nie jest spojler, ja
od momentu gdy Agnieszka jedzie z tym dzbanem tylko czekałam aż coś mu się
stanie, spotkaniami rodzinnymi, rozmowami o – może nie o poezji – ale o sztuce,
historii sztuki, budownictwie i głębokie, filozoficzne rozmowy o miłości,
których ja nie prowadziłam w taki sposób nawet po większej ilości alkoholu. Finał
będzie podwójnie romantyczny, znając mentalność Borejków – do przewidzenia.
Zaskoczenia w tej książce się nie uświadczy, wszystko jest bardzo
przewidywalne, może dlatego, że tak znamy bohaterów. Tyle o fabule, bo jednak
coś tam się dzieje i odkryjcie to sami.
Na
FB napisałam, że cieszę się, że nie żyję w tym samym świecie co autorka.
Podtrzymuję to zdanie. Cieszę się, że otaczają mnie inni ludzie, a może ja
inaczej ich postrzegam. To kolejna książka w której Musierowicz opowiada nam
jak źli, mali i nikczemni są ludzie spoza kręgu Borejków. Gdy Florian opowiada
o znajomym profesorze, którzy przez studentów jest źle odbierany bo nie przeklina –
złapałam się za włosy, kołtun mi się zjeżył i pomyślałam, o Boże, moje życie jest związane z Uniwersytetem od dziewięciu lat,
mam na nim przyjaciół, są chwile, ze prawie tam mieszkam i dla boga nigdy nie
słyszałam, żeby jakikolwiek nauczyciel akademicki przeklinał na zajęciach.
Nigdy w prywatnie żaden z profesorów nie użył nawet jednego wyrazu uznawanego
powszechnie za obelżywy. I jestem pewna, że gdybym ja przeklęła, to prędko
pożegnałabym się z pracą. I studiami. Fakt, nie mieszkam, nie pracuję, nie
studiuję i nie uczę w Poznaniu, tylko w zaściankowej Polsce Wschodniej, ale nie
wiem gdzie panują takie obyczaje, że nieprzeklinający profesor, czy nawet
doktor budzi zdziwienie.
Zaraz
pod tym mamy dywagacje Ignacego Borejki nad degrengoladą moralną świata,
rozwodzi się nad tym, że oto chamstwo i małość i ciemnota tak się rozpleniły,
że teraz ta ciemnota jest w większości. Musiałam przegapić moment, gdy
intelektualna elita była większością, co przeczyłoby pojęciu elity. A to
wszystko jako reakcja na to, że jedno z wnucząt przez telefon z rówieśnicą
rozmawia monosylabami.
Rozumiem,
że Musierowicz odpowiada w ten sposób na ataki, że jej świat jest hermetyczny,
że go nie rozumie, próbuje tłumaczyć się ze wcześniejszych wtop, czy
niezręcznych sformułowań. Nie trafia do mnie to wytłumaczenie. Już nie mam
ochoty na herbatę u Borejków ich towarzystwo już mnie tak nie pociąga. Jednak
czytam, czy to z przyzwyczajenie, czy z ciekawości. Bo już nawet nie wmawiam
sobie tęsknoty za naiwnym myśleniem, takim czarno-białym. No bo jednak bez
przesady.
Ciekawa
jestem kolejnego tomu, bo oto w idealnej rodzinie pojawią się mniej idealni i
wpisujący się w schemat powinowaci. Będzie się działo.
Podziwiać
należy Agnieszkę, że nie zastrzeliła tego ględzącego ciągle Ignacego. A ja tak
go lubię. Jakby na przekór wszystkim zawsze lubiłam Ignasia, taki był
rozkochany w książkach, wyśmiewany, no lubiłam go, a tutaj smęci to o
budowlach, to o miłości. Kibicuję mu jednak mimo wszystko. Ignaś jest już
dziwny, że raczej mu nie grozi wypranie z wyrazistości po założeniu obrączki.
Może jednak zastąpić swą św. Matkę Gabrielę w panteonie świętych jeżyckich. Ot
zobaczcie ten fragment. Ileż może o człowieku kawałek ręki. Czy wasze ręce też
są tak wymowne?
W
tej cudownej kochającej się rodzinie, nadal nieobecni są bliscy małżonków
borejkowskich sióstr, chociaż mamy niusa o Metodym. Jedno wspomnienie.
Rozczarowujące.
Reasumując
książka jest na zbliżonym poziomie do Wnuczki,
mniej moralizatorska, chociaż wstawki są. Ta jest bardziej sentymentalna. Czyta
się ją jak widzicie prędziutko. Nie wywołuje raczej ochoty, aby cisnąć ją o coś
co spowoduje jej destrukcję… to plus. Czy zachwyca? Nie sądzę. Autorka zalicza
błąd, przynajmniej jeden. Może niech ona zostawi Marka i Idę w spokoju bo
pisząc o ich przeszłości się mota. O ile MNIE pamięć nie myli on nie brali
ślubu w drugie święto, ale dzień po Wigilii.
Ot
czytadeł ko, z morałami, sentymentalnymi wstawkami, a i i Milą Borejko, która
nadal jest niby cięta i ironiczna, ale wyczerpuje to znamiona wredności.
Kochający zaś dziadek Borejko liczy wnukom ciastka.
I
nadal nie wiem co o tej książce myśleć. Ma swoje wady, ma swoje – jakieś tam –
zalety. Może ja już jestem za stara, zbyt racjonalna?
Właśnie narobiłaś mi ochoty na przypomnienie sobie całej Jeżycjady, nie czytałam tych najnowszych części i nie bardzo pamiętam co w nich było, także chyba będę powoli zbierać własną serię, aż w końcu będę mogła przeczytać nowości! Po prostu wymyśliłam sobie powód, żeby kupować kolejne książki, a co!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Lubię - mimo wszystko - powroty na Jeżyce.
UsuńCo do przeklinania na zajęciach to również nie słyszałam, żeby prowadzący sobie na to pozwalał, ale niestety pewna studentka już tak. W trakcie rozmowy o sztuce współczesnej dziewczyna dosadnie wyraziła swoje zdanie :P Natomiast co do Musierowicz to chyba zostawię jej książki w spokoju. Kiedyś kusiło mnie, żeby zrobić sobie taki powrót do dzieciństwa i odświeżyć pewne powieści, a inne dopiero przeczytać po raz pierwszy, ale chyba zrezygnuję z tego pomysłu.
OdpowiedzUsuńna moich zajęciach nie ma wulgaryzmów...
UsuńNie rezygnuj z początków jeżycjady!!
jestem ci wdzieczna ze odchodzisz od czegos co ci nie pasuje zamiast wymuszac pisanie pod wlasne oczekiwania; godne nasladowania: nudzi mnie - nie czytam; tyle jest tych "walczacych" co chca zmienic Jezycjade w jeszcze jedna pseudo-psychologiczna, "zyciowa" ksiazke - dziekuje, ze ty nie :)
UsuńA u mnie zdarzyło się że profesor przeklął na zajęciach. Wywołał tym raczej wesołość niż zwiędnięcie uszu ;)
OdpowiedzUsuńnie wiem co jest zabawnego w przeklinającym wykłądowcy
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNapiszę tak...
OdpowiedzUsuń"Jeżycjada" fascynuje mnie przez to, że przez wiele lat mieszkałam na Jeżycach. a cały czas w Poznaniu. Więc znam te miejsca i jest to po coś fantastycznego. Przeczytałam kilka tomów Jeżycjady, ale szczerze mówiąc nie jestem jej fanką na tyle, żeby od razu biec do księgarni po nowy tom. Tym bardziej, że te najnowsze kuszą mnie najmniej... Może chodzi o tą magię pierwszych tomów?
Pierwsze tomy były świetne... a nowsze... różnie/ "Sprężyna" była niezła
UsuńTakże jestem świeżo po lekturze "Feblika". Nie jest już to ta sama Musierowicz co w początkowych książkach, ale.... wciąż ją lubię :-)
OdpowiedzUsuńJeżycjada powoli zaczyna przypominać sinusoidę.
UsuńKiedyś, kiedyś czytałam Jeżycjadę, ale było to tak dawno temu, że już nie pamiętam, jakie części mam za sobą. Świadczy to o tym, że chyba czas najwyższy zacząć (i skończyć!) całą serię. :)
OdpowiedzUsuńdla mnie nie ma świąt bez Noelki ;)
UsuńJak ja dawno nie czytałam "Jeżycjady", do początkowym tomów mam wielki sentyment.
OdpowiedzUsuńbo one są i zabawne i wzruszające i autentycznie ciepłe.
UsuńTo z Metodym to taki trochę skandal, bym powiedziała. Naprawdę, żeby zasłużyć sobie na jakikolwiek szacunek w tej rodzinie, trzeba nazywać się Borejko, albo mieć borejcze geny. A wszyscy co się spraszają do rodziny B zostają wchłonięci w kołchoz i reszta świata może już nie istnieć, mamy własny grajdołek i pyszną herbatkę.
OdpowiedzUsuńNie myli cię pamięć, Ida i Marek brali ślub 25, w Boże Narodzenie. To Tygrys brał ślub 26? Czy też 25? Swoją drogą, mnie zawsze to trochę wkurzało, czy oni muszą te śluby robić na święta i w grudniu? Też mnie wkurzało dopowiedzenie, że pobrali się po 3 miesiącach znajomości (czy coś w ten deseń). No ludzie... :( Rodzina mutantów, wejrzą na siebie, skan oczami i już wiedzą, że to jest TO, miłość po grób. Nie dziwota, że Gaba tak rozpamiętuje nieudane małżeństwo z Pyziakiem, w takiej rodzinie zwykłe rozstanie to faktycznie porażka i plama ma honorze. Plus że jak NAJPÓŹNIEJ do trzydziestki chłopa/dziołchy sobie nie znajdziesz, toś wybrakowany towar, stara panna i dziwoląg. Nic dobrego w życiu cię nie spotka, a najgorsze to, że ramiona nie wypełnione ;)
Metody był chyb za mało wzniosły, żeby się dał przesadzić na borejczy grunt...
UsuńPo 3 miesiącach znajomości.... no nie znam takiego przypadku. Nie znam :/
W Jeżycjadzie każda samotna niewiasta to zło
nie jestem pewna co cie rzeczywiscie denerwuje w Jezycjadzie, ale najprosciej przestac czytac; ja tez wyszlam za maz po kilku miesiacach znajomosci, nawet do pol roku nie dociagnelismy, chociaz to nie bylo Boze Narodzenie - trzeba byloby czekac ponad osiem miesiecy; co do Pyziaka i jego odejscia to nie plama na honorze to bardziej cierpienie Gabrysi i Laury; czy to geny Borejkow, moze i geny ale najwazniejsze jest wychowanie w podstawowych wartosciach, i to jest piekne : rodzina jako staly punkt odniesienia i niezmienne wartosci; pewnie komus wychowanemu na innych wartosciach i w rodzinie ktora sie zamyka zamiast otwierac to moze byc trudne do zrozumienia; dla mnie rodzina jest wzorem, trudnym do nasladowania ale wzorem :)
UsuńNa litość boską jakie cierpienie. To ciągnąca się trzy dekady drama Gabrysi, że odszedł od niej mąż, nie można przy niej o tym imieniu wspomnieć, nawet gdy ma rzekomo udane życie małżeńskie. Ok rozumiem cierpienie Laury bo ono ma wytłumaczenie, ale dorosła kobieta która non stop jest chwalona "jaka jest dzielna i silna" bo mąz ją zostawił. A nie, że lał ją, stosował terror, porzucił z dwójką dzieci bez domu, bez grosza, same na świecie. Ok. rozwód, odejście partnera to nie fraszka, ale jednak miejmy jakieś granice
UsuńA ja sobie w końcu własny egzemplarz "Noelki" kupiłam i zamierzam sobie ponownie przez święta przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPrzeglądam kilka opinii o Febliku, nie zgadzam się z większością z nich.
OdpowiedzUsuńPatrząc po młodej kadrze naukowej: większość studentów im więcej ma luzu na zajęciach tym milej wspomina prowadzącego. A im jest poważniej, im więcej się wymaga, tym opinie są bardziej negatywne. Zatem rozczarowanie wykładowcą, który nie przeklina według mnie jest przekolorowanym opisem zachowań nowej braci studenckiej. Pojawia się coraz więcej postaw roszczeniowych i brak szacunku dla poleceń prowadzącego.
Nie wiem, może jestem dziwna ale na to co pisze Musierowicz nakładam soczewkę dużej ironii i szkła powiększającego pewne wady. Stąd np. bawi mnie tłumaczenie braku powodzenia z mężczyznami u matki i siostry Agnieszki klątwą ciążącą na rodzie...
Zaś ślub w święta... to jedna z ekonomiczniejszych opcji ;)
Nie twierdzę, że ślub w święta nie ma racji bytu, jeno Musierowicz pomyliła dni.
UsuńCo do wykładowców, zawsze było tak, że na krótką metę lubiło się tych prowadzących u których jest luz. No dla bogów, kto chce w wieku dwudziestu lat zarywać noce na naukę? Maria Skłodowska chyba :P Na dłuższą metę do studenta dociera, że lepiej mieć zapierdziel na ćwiczeniach, a na egzamin podejść nauczonym. Rozmawiam ze studentami, moi najwyraźniej są na tyle dojrzali, że doceniają wymagającego wykładowcę.
Postawa roszczeniowa jest wynikiem zmian systemowych. Jako związana z uniwersytetem, nie dostrzegam tego co Ty. Po prostu. Jest różnica pomiędzy wykładowcą - luzakiem, a wykładowcą - klnącym
Uwielbiam M. Musierowicz, nie powinna robić nic innego tylko ciągle pisać nowe książki... Dla mnie Feblik jest po prostu nowym bestsellerem! Zacznijmy doceniać polskich autorów!!! Pani Musierowicz życzę dużo świetnych pomysłów do napisania nowej części Jeżycjady...
OdpowiedzUsuńWiesz, tak sobie myślę, że nie o fabułę w tych książkach Musierowicz chodzi, nie o realia, nawet nie o morał. Najważniejsze są postacie, które pokochałyśmy, bo były ciepłe, pełne poczucia humoru, a przecież nie idealne. Dla mnie tym jest czytanie Jeżycjady - dniem spędzonym w kuchni u Borejków. I tak to należy czytać. Bo inaczej dopatrzymy się szowinizmu, sentymentalizmu, taniej ckliwości i niedzisiejszych poglądów autorki. Bardzo się cieszę, że powstają kolejne części, bo za każdym razem jestem ciekawa co tam nowego u Borejków. "Wnuczka do orzechów" miała cudny wątek Idy, takiej Idy, którą znamy z "Idy sierpniowej", za którą bardzo się stęskniłam. Mam nadzieję, że w "Febliku" też znajdę coś równie przyjemnego. Jeszcze nie czytałam, ale jeśli jest ta część jest lepsza od "Języka Trolli", to czuję, że na pewno mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńNie lubię Idy, drażni mnie, nie lubiłam jej od pierwszego tomu :P
UsuńAle faktycznie jest lepiej niż w "Języku"
Brawo! dziekuje, pieknie powiedziane.
UsuńKsiazki Pani Musierowicz kochalam az do ''Sprezyny''. W kolejnych juz po prostu nic sie nie dzieje. Feblik wydaje sie ksiazka o tym co Borejkowie jedza, duzo jest opisow wszelkiego rodzaju i filozoficznych wywodow. Aha, zaserwowano nam tez kolejna dawke agresji w postaci mamy Agnieszki, ktora w pijackim amoku atakuje Ignasia :(
OdpowiedzUsuńBo pijacy tylko leją niewinnych.
UsuńSprężyna bardzo podobała mi się!!
a mnie sie Sprezyna bardzo podobala; Wnuczke do orzechow kocham, a Feblika lubie; rozumiem ze matka i siostra Agnieszki to takie nastepczynie braci z Idy Sierpniowej, Ciotka Zgryzotka nie jest zla, lubie ksiazki o mlodziezy, ze tak powiem ... czekam na Chucherko!
UsuńCiężko pisać o młodzieży, gdy z współczesną młodzieżą się nie ma kontaktu i nie chce jej się zrozumieć. Później wychodzą takie kwiatki.
UsuńWłaśnie przeczytałam. W połowie. I chyba szkoda mi czasu na więcej...Mam podobne odczucia do Twoich. Może też za stara już jestem? Jeżycjadę kocham, ale tak do Noelki. Czytam po kolei do Kalamburki chyba, ale dawno temu. A dalsze niestety już pominęłam...Już nie to, co kocham w Jeżycjadzie...
OdpowiedzUsuńO tak Noelka, jeszcze Pulpecja nie jest zła... później, są książki do których mimo wszystko wracam ;)
UsuńJa dokonczylam, ale z wielkim trudem i nie moglam sie doczekac az bede mogla ja odlozyc. Tak sobie mysle ze Pani Musierowicz moze niestety nie pisze juz dla czytelnikow tylko dla samej siebie.
OdpowiedzUsuńTeż często taki wniosek kołacze mi po głowie
UsuńKasiu.
OdpowiedzUsuńCzy Ty szukasz w literaturze kalki rzeczywistosci? Czy Ty jestes jednym z fanow "Klanu"?
Oczywiscie, ze dzban ten byl po to, zeby cos mu sie stalo, tak jak pistolet jest zawsze po to, zeby wypalic. Tez wiedzialam od poczatku. Nie wiem, co w tym tak dziwnego.
Glebokie filozoficzne rozmowy o milosci, zyciu, Bogu etc... wiele ich w zyciu przeprowadzilam. Czas dojrzewania masz jeszcze przed soba?
... znajac mentalnosc Borejkow... - otoz to, oni tacy sa i zawsze byli. Dlaczego teraz tak Cie to razi?
Dziadek Borejko liczy wnukom ciastka. Czyzby to byla krytyka brzydkiego zachowania Ignacego Borejki? A co z mozem krytyki, ze Borejkowie sa idealni? Czego chcesz Kasiu wlasciwie? Maja to byc ludzie idealni czy nie? Co Cie zadowoli?
Profesor przeklinajacy na zajeciach. W ksiazce nie ma mowy, ze na zajeciach. Ponadto skad pewnosc, ze na forum jakis student czy nawet asystent profesora nie mogl napisac czegos takiego?
Krytyka Ignacego degrengolady swiata. Chyba nie do konca zrozumialas o co chodzilo autorce. Ona krytykuje to, ze ktos dobrze rozwiniety zniza sie do poziomu kogos mniej rozwinietego intelektualnie czy kulturowo. Jest to takie male moralizatorstwo, ktorego tak nie lubisz. Mowi nam, badzmy soba. Jesli potrafimy pieknie sie wyslawiac robmy to, nawet jesli nasz rozmowca nie potrafi. W sytuacji, ktora opisuje autorka, ma to sens.
Rodziny wspolmazonkow corek Borejko. Kasiu, jesli kiedys zechcesz opisac dzieje jakiejs rodziny, to czy bedzie musiala opisac rowniez wszystkich ich krewnych, nawet tych mieszkajacych na innych kontynentach i nie majacych zadnego znaczenia dla opisywanych przez Ciebie akcji?
Dalibog, wymuszone sa Twoje argumenty.
Tak sie zlozylo, ze mieszkam teraz w UK. Pewna Brytyjka powiedziala mi, ze Anglik uzywa czesto slowa “good” a Polak “straszne”. Taka jest wlasnie Twoja recenzja. Wyssalas mozliwie wszystko co najgorsze nie probujac nawet znalezc czegos dobrego. Tak i ja pomine milczeniem to, co w Twojej recenzji spodobalo mi sie, to co trafne. Jak Polka z Polka pogadajmy sobie. Ty rzeczywiscie nie zyjesz w tym samym swiecie co autorka. Na boga, to widac! (dla bogow? hm...)
Kasiu, na Twojej uczelni wolno uzywac slowa “zapierdziel”? Nie jest zbyt prymitywne?
Niestety nie oglądam serialu "Klan", nie oglądam telewizji, bo szkoda mi na to czasu. Piszę o swoich odczuciach, mogę napisać chyba, że coś przewidziałam, bez ściągania na siebie gniewu?
UsuńNie rozumiem pytania o dojrzewanie w kontekście pytania o moją uczelnie. Bo nie spotkałam kogoś kto nie jest filozofem, a sadzi tyle dyskusji na ten temat w tak krótkim czasie.
Dlaczego teraz mnie to razi? Bo jest uwypuklone. Często żyje się z kimś całe życie on ma jakieś wady i stają się wyraźniejsze na starość i bywa, że ciężko wytrzymać.
Dla mnie dziadek wyliczający dzieciom ciastka, nie w kontekście tego, że się przejedzą, a że jego objadają jest nieprzyjemnym zjawiskiem.
To w końcu jak przeklina, nie przeklina, ktoś go oczernia? Nie rozumiem tej krytyki studentów, że nie poznają się na mega inteligentnym facecie, bo ten nie przeklina. Nie wpadajmy w skrajność. Nauczałam już sporo osób i od nikogo nie słuchałam, nawet kątem ucha, aby krytykowało się, że ktoś NIE przeklina. Przepraszam - jesteś Musierowicz, że mówisz, o co chodziło? Bo jak na razie moja i Twoja wykładnia ma takie samo umocowanie. Jeżeli pokazuje rodzinę tak rodzinną jak Borejkowie, to niestety zapominanie o ważnych członkach bliskiej rodziny jest - znów to napiszę - nieładne i przykre.
Cieszę się, że nie żyję na tym samym świecie. Nie uważam, że jestem pesymistyczna jak statystyczny Polak, chociaż nie tryskam optymizmem - to fakt.
Czy można używać słowa zapierdziel? Nie wiem, muszę wystąpić z zapytaniem, na zajęciach go nie używam, to na pewno ;)
Pozdrawiam :)
krytykowac mozesz, tylko nie namawiaj do zmiany; kazdy czedos innego oczekuje od ksiazek - ja sie ciesze ze dane mi bylo zyc w takim swiecie jak pani MM, a teraz tylko probuje taki swiat zbudowac, z roznym skutkiem; to piekny swiat, ktory daje poczucie bezpieczenstwa i stalosci w tym jakze zmiennym swiecie; dom i rodzina to podstawa tego swiata i to powinnismy zachowac, i o to walczyc; i to nam daje pani MM - dziekuje za Borejkow, i za cala Jezycjade :)
UsuńOwszem, był czas, gdy świat Jeżycjady mógł być wzorem, teraz jest zamknięty na innych. Jeżeli nie jest się Borejkiem - aut. O ile chętnie wpadłabym do Borejków jeszcze na etapie Noelki, tak teraz - nigdy
UsuńDziwnie odebralas moj wrzut. Pytanie o "Klan" bylo wylacznie w kontekscie kalki rzeczywistosci w ksiazkach i nie mialo nic wspolnego z dzbanem.
OdpowiedzUsuńPrzewidzenie kraksy dzbana bylo osobnym watkiem.
Pytanie o dojrzewanie w ogole nie jest w kontekscie uczelni.
Postaram sie mocniej podkreslac nowy akapit, to moze i zrozumiec bedzie latwiej.
Nie zrozumialas tez mojego pytania o dziadka wyliczanie ciastek. Zgadzam sie, to brzydkie z jego strony. Ale gdy okazuje sie, ze Borejkowie miewaja wady krytykujesz, ze maja wady, gdy nie maja krytykujesz, ze nie maja. Zgadzam sie, ze to brzydkie z jego strony i temu nie zaprzeczam. Nie rozumiem tylko, jak mozesz byc tak niekonsekwentna.
No prosze i znalazlas kolejna wade tej rodziny. Zapominaja o waznych czlonkach bliskiej rodziny. No i znowu zle. Gabriela tez zapomina, moze czas przestac nazywa ja swieta?
Swoja droga, powiedz prosze, czy piszac o jakis wydarzeniach i ludziach pisalabys tez o wszystkich ich krewnych? Moze zapominanie o bliskich przyjaciolach albo ludziach, ktorzy wiele dla nas w zyciu zrobili tez jest nieladne? Przykladowo, opisujac historie milosna jak to Asia poznala Kazia powinnas opisac wszystkich czlonkow rodziny- krewnych i powinowatych obojga? Obejrzyj prosze ten film, nie pozalujesz:
http://www.filmweb.pl/reviews/Bad+Trip-194
Na koniec, krytykujesz Feblik, bo zaskoczenia nie ma. Jesli szukasz zaskoczenia, poczytaj Maupassanta, jesli chcesz horroru poczytaj Kinga, jesli chcesz sensacji poczytaj Ludluma etc. Jesli siegasz po Musierowicz dostaniesz porosta, naiwna, pelna przypadkow, pelna ciepla, wychwalania wiadomych moralnych zasad ksiazke. Tak bylo i jest. Czytam Musierowicz dla przyjemnosci, wiem ze dobrze sie skonczy, wiem ze nie zaskoczy mnie jakims dranstwem Przeczytalas je wszystkie i wciaz tego nie rozumiesz. Po co wogole siegasz po nie, skoro trzeba Ci najwyrazniej czegos innego.
A skąd mam wiedzieć w jakim kontekście to było. Słyszę pytanie - chcę odpowiedzieć. Jak już mam być niekonsekwentna ;)
UsuńA propos niekonsekwencji, jeżeli przedstawiamy Borejków jako rodzinę idealną, a Ignacego jako cudownego dziadka, to jednocześnie nie powinniśmy pokazywać takich zachowań. Tym bardziej, że Autorka nie traktuje tego jako wadę. O tym, że zapomina o Rodzinie to nie jest "właśnie znalazłaś" bo rzuca się to w oczy od pewnego czasu. O Metodym nie było SŁOWA od czasu "Dziecka piątku", do bodajże "McDusi". Uważasz, że w tak kochającej rodzinie ojciec Grzegorza nie przyszedłby na jego imieniny w "Imieninach"? Dla mnie to dziwne, to nie jest kwestia opisywania ósmej wody po kisielu, tylko zupełnego wymazania Strybów, podczas gdy Elka tak się cieszyła, że będzie miała więcej okazji do spotykania Gabrysi.
Po co je czytam - rzuciło mi się w oczy - otóż mam imperatyw kończenia serii. I zdradzę Ci, że właśnie te normy moralne, ciepło, znajdowałam we wcześniejszych częściach. Do dziś w okolicach świąt wracam do Noelki Do tamtych Borejków wpadłabym na herbatę, do tych obecnych - niechętnie.
nie widze nic zlego w wyliczaniu ciastek - jakies wnucze zjadlo, bez pytania, niech sie przyzna; nikt, a juz nie dziadzius Borejko, nie bedzie pasow z wnuczat darl; to nie jest wada, co nie znaczy ze Ignacy Borejko jest bez wad, bo jego wady mozna wyliczac i wyliczac, jest ich troche - dzieki Bogu :)
UsuńWyliczanie łakocie jest podejściem rozsądnym, wiadomo że obżeranie się bez umiaru może źle się skończyć.
UsuńWystarczy czytac ze zrozumieniem i kontekst jest oczywisty.
OdpowiedzUsuńach to się tylko tak wydaje.
UsuńMam prawo do swoich odczuć, chociaż są one odmienne od innych
To naprawdę dziwne, ale ja "świat Małgorzaty Musierowicz" widzę zupełnie inaczej. Na odwrót. Moim zdaniem jest on właśnie taki "lepszy", miejscami może nawet odrealniony. Nie bucha agresją, przemocą. Nawet jak Gorgona się wydrze, to jakoś tak inaczej. Dzieci przy stole rozmawiają o fizjonomii, a feministki popychają autka facetom. Słowem: jest pięknie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Kania Frania
Ja najbardziej lubię "Idę sierpniową" ale "Feblik" też mi przypadł do gustu.Tylko żeby tam tyle nadmiernch czułości i agresji nie było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Czytelnikow/czek "Jezycajdy" :)