Moi drodzy, czeka Was gratka, dziś takie dwa w jednym. Wczoraj, na wyciągnięcie ręki miałam powieść Otherhood. Mamusie bez synusiów dziś dowiedziałam się, że z książką powiązany jest nie serial a film, więc bez wahania załączyłam Netflixa i oglądnęłam sobie film. Czy kogoś zaskoczy, że książka jest lepsza? Film jest fajny, miło się go ogląda i pewnie gdybym najpierw nie przeczytała książki, byłabym zadowolona z filmu, ale cóż ja staram się pilnować dobrej kolejności, czyli najpierw książka. Jeśli szukacie dobrej filmowej rozrywki, to polecam ten film, a książka będzie dobrą alternatywą na leniwe popołudnie. Jest humor, sporo refleksji i ładny wątek o macierzyństwie, takim bardziej realnym.
Co byś zrobił, gdyby twoja matka niespodziewanie stanęła w drzwiach, żeby poznać cię na nowo?
Co oprócz więzów krwi łączy matkę i jej trzydziestoparoletnie dziecko? Rzecz w tym, że czasem niewiele. Lecz kiedy twoja mama uświadomi sobie ten smutny fakt – i w dodatku postanowi coś z nim zrobić – spodziewaj się kłopotów. A przynajmniej postawienia życia na głowie.
***
Matt, Paul i Daniel to typowi 30-letni single. Żyją według zasady 3×0: zero żon, zero dzieci, zero telefonów do mamy. Matt lubi gry komputerowe i seks z modelkami, Daniel głównie tęskni za swoją eks, a Paul zapomniał powiedzieć matce, że ma chłopaka.
Pewnego dnia ich matki – Carol, Gillian i Helen – uświadamiają sobie, że nie wiedzą już, kim są ich synowie. Ani co robią. Ani z kim. Postanawiają odnowić więzi. Nawet za wszelką cenę.
Rewelacyjna, zabawna i wzruszająca powieść, która na powrót połączy pokolenie dzisiejszych 30-latków z ich zagubionymi we współczesności rodzicami. Bo przecież koniec końców wszyscy potrzebujemy tego samego – miłości.
Carol, Gillian i Helen to matki, które wciąż postrzegają się przez pryzmat swojego macierzyństwa, chociaż straciły kontakt z synami. W powieści żyją w Anglii, w filmie to już USA. W filmie spotykają się z okazji Dnia Matki, w książce tworzą klub książki, spotykając się w tym gronie od czasów gdy ich synowie poszli do przedszkola. Podczas jednej z nasiadówek uświadamiają sobie, że ich ukochani synkowie to dla nich praktycznie obce twory. Postanawiają zrobić im najazd na chatę i odbudować relację. Będą w tym tak subtelne jak antyterroryści o szóstej rano. Z taranami. Syn Carol – Matt zrobił karierę, jest redaktorem pisma dla młodych mężczyzn, co dla jego matki jest szokiem, gdyż ona uważa, że zaprzepaszcza swój talent, że nie wychowywała go na piewcę kultury nagości i uprzedmiatawiania kobiet. Syn Gillian – Daniel, jest według swojej matki nudziarzem. Gillian uważa, że jej syn nigdy nikogo sobie nie znajdzie, bo nie dociera do niej, że syn opłakuje wciąż swój ostatni związek. A syn Helen – Paul mieszka w gejowskiej komunie i nie powiedział matce o tym, że jest gejem, nie powiedział jej też, że jej były mąż ma nową kobietę i dziecko, najchętniej Paul unika rozmów z Helen, a sekretów będzie więcej. Co zmieni tydzień mieszkania z synami? Czy zdeterminowane matki dopną swego?
O ile film pokazuje trzy zwariowane kobiety którym z nudów odbija i zaczynają się zachowywać jak nastolatki, o tyle książka pokazuje trzy zatroskane matki, które mają swoje życie, mniej lub bardziej udane, ale kochają swoich synów, jak to matki chcą dla nich jak najlepiej a wiadomo, że próby ułożenia życia przez rodziców przez dzieci nie są odbierane dobrze. Ta książka mnie bardzo bawiła, ale z drugiej strony skłaniała do refleksji nad relacjami z rodzicami. Okładka filmowa może sugerować błahe czytadełko, ale to naprawdę dobra rozrywka. Idealna na koniec urlopu!
Na pewno przeczytam książkę i obejrzę film. :)
OdpowiedzUsuńHmm sama nie wiem, mam mieszane uczucia po odbiorze recenzji. Może jak już nie będę miała co czytać w tym roku, o ile taka chwila nastanie ;)
OdpowiedzUsuń