Nadszedł ten czas, gdy nowości wydawnicze kuszą nas świąteczną okładką. Obiecują magię świąt. Reminiscencje zim naszej młodości, gdy lata były bezgrzeszne, a wszystko było prostsze. W ten kanon znów wpisuje się powieść Magdaleny Majcher, ale ja już wiem, że autorka nie oszuka mnie ckliwą okładką, ale pewnie porwie tematyką. Ambasadorka Śląska, stała się apologetką ziem pomorskich, co się ceni, przynajmniej w moich oczach, bowiem sama kocham i morze i Trójmiasto. Dodatkowo autorka będzie chciała zagrać na moich emocjach tworząc postać kobiety z którą wiele kobiet mających wiek młodzieńczy mają za sobą będzie się utożsamiać.
Maja ma pracę, za którą nie przepada, i męża, którego nawet nie lubi. Ma też marzenia i za mało odwagi, aby je spełniać. Kiedy jednak wygrywa w konkursie na najciekawszy pomysł na reportaż, a wydawnictwo wiąże duże nadzieje z jej książką, łapie wiatr w żagle i zaczyna wierzyć w to, że chcieć to móc. Wyjeżdża na kilka tygodni do Gdańska, gdzie zbiera materiały do książki, nie spodziewając się, że ten wyjazd odmieni całe jej życie.
Czy powinniśmy rezygnować z miłości, która się przytrafia, bo czas, miejsce i okoliczności są nieodpowiednie?
Czy musimy dotrzymywać obietnic, które składaliśmy jako inni ludzie?
Maja jest kobietą w średnim wieku, dlaczego uważam, że wiele osób się z nią utożsami?? Bo ma pracę,, która daje jej pieniądze, ale nie daje jej satysfakcji, ma męża z którym wzięła ślub, bo po tym czasie już wypadało, ale odkrywa że więcej ich dzieli niż łączy, a przeciwieństwa się jednak nie przyciągają, ale raczej wykluczają. Tkwi w pułapce zwykłego życia, jej codzienność jest szara, zamiast sięgać gwiazd, straciła je z oczu w miejskiej dżungli. Nagle jej życie się zmienia, Maja wygrywa konkurs znanego wydawnictwa, może napisać reportaż o Solidarności, działalności opozycyjnej, tak ważnej dla jej bliskich. Wyjazd do Gdańska, ma być szansą by coś zacząć, nie spodziewa się jednak, że zmieni to jej życie w tylu aspektach.
Akcja powieści zaczyna się w listopadzie, jesienna chandra dopada i bohaterkę i widzimy w niej te same lęki, obawy i troski, które dostrzegamy w swoich oczach, patrząc w lustro. Jej życie, chociaż ustabilizowane, bezpieczne, jest przeciętne. Chciała być poważną dziennikarką a pisze dla plotkarskiego portalu, pomagając ludziom robić sobie sieczkę z mózgu. Jej związek się wypalił, a właściwie nigdy nie płonął jakimś szczególnie gorącym ogniem. Życie Majki jest więc zaprzeczeniem tego co podziwiała u rodziców i dziadków. Nikt nie chce być zwyczajny, nikt nie chce egzystować, każdy chce czuć, że żyje że w aortach krążą oceany, a emocje zapierają dech. Należy jednak uważać o czym się marzy bo czasami sny się spełniają, ale nie zawsze tak jak chcemy. Maja znajdzie sens, ale tak jak za światłem ciągnie cień, tak i szczęście nie może istnieć bez zgryzoty, smutku i cierpienia.
Magdalena Majcher ucieka przed kiczowatością świątecznej tematyki, nasz bohaterka w Święta nie zajada się lukrem szczęścia, a raczej przełyka pigułkę goryczy. Idealnie gra na emocjach łączy tematykę reportażu pisanego przez bohaterkę co ciekawi czytelnika, z burzliwym etapem życia kobiety, która uważała, że wszystko już za nią. Książka do przeczytania jednym tchem!
Uwielbiam twórczość Majcher, więc tę książkę muszę przeczytać jeszcze przed świętami. Zapewne już w grudniu, bo w tym miesiącu zabieram się za "Znany szum morza".
OdpowiedzUsuń