Od długiego czasu jestem fanką powieści Edyty Świętek, czytałam ich już na pewno kilkanaście. Nie mogę powiedzieć, że każda absolutnie w ciemno była genialna, ale mogę spokojnie powiedzieć, że sięgam po każdą, która ukazuje się na rynku i w większości jestem usatysfakcjonowana. Tym razem autorka zmieniła Wydawnictwo, a książka swoją szatą graficzną nawiązuje do serii powieści obyczajowych, które nakładem Wydawnictwa Pascal się ukazały. Byłam bardzo ciekawa, co tym razem zaserwuje mi autorka, bo opis fabuły był bardzo zagadkowy.
Poznajemy Małgorzatę, mężatkę z kilkunastoletnim stażem, tkwiącą w nieudanym małżeństwie z mężem przemocowcem. Sama pochodzi z domu dziecka, więc nie zaznała ciepła, ani miłości, nie miał jej kto nauczyć jak powinna wyglądać rodzina. Początki były bardzo obiecujące, przystojny chłopak, z mieszkaniem, traktował ją jak księżniczkę, a później, małymi kroczkami zamienił się w ropuchę. Teraz Małgorzatę trzyma w pionie myślę, że poczeka do pełnoletności syna i odejdzie od męża. Jej życie jest puste i bezcelowe, aż do czasu, gdy spotyka kolegę z wakacji, z czasów dzieciństwa, okazuje się, że Darek kochał ją od tamtych kolonii, teraz też jest między nimi chemia, ale jest też ciężko chora żona Darka, a on jako człowiek wierzący, nie opuści jej w potrzebie. Czy w życiu Małgorzaty coś się zmieni?
Edyta Świętek sięga po motyw, który pojawia się coraz częściej w ostatnich latach, ale ciągle za rzadko i za mało. Chociaż już wiemy, że przemoc fizyczna jest jednoznacznie zła, że łobuz kocha najbardziej to bolesny żart, ale ciągle trzeba przypominać o przemocy psychicznej, wyzywaniu, przemocy ekonomicznej, kontroli i terrorze. Takiej przemocy doświadcza Małgorzata latami, dopiero dojście do pełnoletności syna jest dla niej katalizatorem zmian. Kobieta nie jest masochistką, nie związała się z bandytą, on krok po kroku staje się dyktatorem, chociaż dowiemy się, że pewne skłonności tkwiły w nim od dawna, tyle, że dobrze się maskował.
Dobrze się tę książkę czyta i aż się zimno człowiekowi robi, zwłaszcza w kontekście ostatniego rozdziału, gdy mamy przypomnienie, że w trakcie pandemii takie kobiety zostały zamknięte ze swoimi oprawcami, bez nadziei na ratunek. Zatrważające.
A ja czekam, na kolejną książkę autorki!!
Dla mnie to książka zaangażowana społecznie. Mocno wciągająca i wyzwalająca wiele emocji.
OdpowiedzUsuń