III część bestsellerowego cyklu, będąca kontynuacją "Domu nad rozlewiskiem".
Dwie narratorki: Gosia, która uważała, że zaczyna swoją nową małą stabilizację i Paula, która nieoczekiwanie zamieszkała nad rozlewiskiem, komentują rzeczywistość z własnej perspektywy. "Miłość nad rozlewiskiem" uświadamia, iż życie ciągle nas zaskakuje i dostarcza wielu powodów do tego, by nie bać się śmiałych decyzji, bądź do tego, by trwać przy tych raz podjętych. Najważniejsze to czuć, myśleć, być kowalem własnego losu...
"Małgorzata Kalicińska po raz kolejny udowadnia, że rodzinę dobrze jest mieć nie tylko na zdjęciu".
Joanna Brodzik
"Prawdziwa, dojrzała miłość oparta na trosce, poczuciu wspólnoty i odpowiedzialności może przełamać stereotypy i schematy. Życie wbrew schematom wcale nie jest trudniejsze, a może być nawet ciekawsze. Dwie narratorki pokazują, że ten sam świat widziany różnymi parami oczu jest zupełnie odmienny. Bo każdy z nas tworzy swój własny scenariusz na życie, nad rozlewiskiem albo gdziekolwiek. Najważniejsze w budowaniu szczęścia okazuje się dobre nastawienie: trochę wewnętrznego ciepła, poczucie humoru i optymizm. Warto zatopić się w tę książkę, aby znaleźć w sobie wiarę w dobre życie".
Katarzyna Korpolewska, psycholog, publicystka, autorka książek "Tamten poranek" i "Matka z córką. Rozmowy intymne"
"Rozlewisko, magiczne i rzeczywiste miejsce na Mazurach, które pokochały tysiące polskich czytelników i czytelniczek. Miejsce, do którego tęsknimy, ale które każdy z nas - o ile tylko się odważy - ma na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko porzucić codzienność rutynowych działań, otworzyć się na tradycję i rodzinę, odkryć piękno otaczającej nas przyrody i odważyć się na miłość.
"Miłość nad rozlewiskiem" to kontynuacja bestsellerowej powieści Małgorzaty Kalicińskiej "Dom nad rozlewiskiem". Bohaterami trzeciej, zamykającej mazurską trylogię powieści są Gosia, Paula i Orest. Co ich łączy? Co im przyniesie los?
Gorąco polecam tę wspaniałą powieść, bo sam odnalazłem własne rozlewisko".
Tadeusz Zysk, wydawca
Małgorzata Kalicińska - Kobieta Domowa, pisząca od niedawna. Ukończyła SGGW-AR w Warszawie. Pracowała w wielu zawodach, zyskiwała i traciła, ucząc się prostej prawdy, że los jedną ręką zabiera, ale drugą - daje. Uważa, że jej największym sukcesem są fajne i mądre dzieci - reszta to drugi plan. Optymistka i kobieta z humorem, autoironią konieczną do życia po pięćdziesiątce. Współpracuje z czasopismem "Bluszcz" i ciągle uważa, że warto pisać, dopóki ludzie czytają.
[Zysk i S-ka, 2008]
Nudy nad rozlewiskiem.
Taki tytuł powinna nosić ta książka. I nie Trylogia mazurska, a np. Trylogia nudziarska.
Bardzo proszę sympatyków o nie-czytanie tego co napisałam. Już wystarczy mi Mama wkurzona, ze czepiam się „jej książki”
Zarzuty, jakie mam zarzuty. Wiele. Począwszy od stylu jakim ksiązka jest napisana, wulgaryzmy do których jestem przyzwyczajona w moim normalnym świecie, ale nie w literaturze „pięknej” to świat gdzie nie rzuca się przekleństwami bez powodu a tutaj wydaje mi się, że służą li i jedynie sprawieniu wrażenia, że autorka jest za pan brat z teraźniejszością. Sztucznie to wypada, tak jak młodzieżowy slang w ustach starszych pań. Po drugie postacie według mnie nie są wiarygodne. I do tego są irytujące, każda jedna. Znam wiele, wiele kobiet. Młodych, starych, z miasta ze wsi i żadna nie jest tak idealna jak postaci z tej książki(i nie leci z każdym do łóżka ;] ). Każda „dobra postać” jest jednaka. Optymistka, ślepa optymistka, mimo że świat przytłacza, znająca lekarstwo na wszystko. Dosłownie wszystko. Od przepisów po złamane życie poprzez obsługę niemowlaka. Te postacie są dla mnie tekturowe. Przy okazji są irytujące z powodu mniemania o własnej wyższości. Tak przynajmniej ja to odczytałam. Niby już „wsiowe” ale jednak na wsiaków patrzą z dystansem i wypowiadają opinię krzywdzące mieszkańców wsi. Nie będę się może rozdrabniała. Nie podobają mi się postacie, nie podoba mi się prowadzenie akcji, dwie narratorki! W tym przypadku beznadzieja. Autorka sama nie wie o czym pisać, ale pisze, coby zarobić. A i jeszcze wciska przepisy, które zabierają miejsce a które mnie irytowały bo są napisane w taki sposób, ze ktoś taki, kto doświadczenia kulinarnego ma mniej najwyżej spali chałupę.
Nie polecam tej książki. Tak jak i całej tej trylogii. Wiem, że niektórym(Mamo sorry) się podobało mnie nie. Straciłam czas kiedy mogłam co innego przeczytać.
A i w tej części dodatkowo zirytowało mnie zakończenie. Tzn. wątek Pauli!!
Witaj :).
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić do łańcuszkowej zabawy.
Pytania znajdziesz na moim blogu.
Pozdrawiam :).