Aromat prawdziwego cappuccino, smak lekkiego wina, dotyk słońca na twarzy? To wszystko czuje rozsądna Cat, kiedy w porywie serca wraca do Włoch, by odnaleźć młodzieńczą miłość. Jednak sprawy przybierają niespodziewany obrót. Przystojny nieznajomy powiedzie ją przez Wieczne Miasto śladami księżniczki Anny, bohaterki "Rzymskich wakacji", filmowego romansu z Audrey Hepburn.
Zabawna i wzruszająca opowieść o tym, że warto zaryzykować, by spełnić marzenia i odnaleźć prawdziwą miłość. Romantyczna historia, malownicze zakątki Rzymu oraz przepisy na pachnące bazylią i rozmarynem włoskie przysmaki.
[Wydawnictwo Otwarte, 2010]
Kolejna książka zaczęta w trakcie egzaminów(dokładnie kupiona za zdanie prawa pracy-w nagrodę). Czytać zaczęłam bardzo szybko, ale przywiozłam ją do domu po czym zostawiłam na stoliku nocnym. I tak czekała, czekała aż wreszcie się doczekała…. Skończyłam ją i mam mieszane uczucia…
Po pierwsze chyba prześladują mnie Włochy w literackiej formie. Najpierw „Julia” teraz „Moje rzymskie wakacje”. Nie ukrywam spodziewałam się czegoś innego. Myślałam, że to książkowa wersja „Rzymskich wakacji”, filmu, którego nigdy w całości nie widziałam, a który chociażby moja mam uwielbia. No, ale nie, zdecydowanie nie jest to wersja książkowa tego filmu. Chociaż sam film przewija się tam dosyć często. Zapewne jest też wiele analogii, ale jako rzekłam filmu nie widziałam nie będę się na ten temat wypowiadać…
Sam początek zapowiada gatunek książki. To czytadło, nic wielkiego nie ma co się spodziewać, chociaż nie powiem początek jest urokliwy. Mamy ślub i publiczno-rodzinną kompromitację… Sam ślub siostry głównej bohaterki jest początkiem wszystkiego. Jak pstrykniecie w kostkę domino, które pociąga całą lawinę.
Jeśli miałabym podać coś jako wadę tego czytadła na letnie upalne dni, to bez wątpienia podałabym zbiegi okoliczności. Tak bohaterka ma same szczęścia w nieszczęściu, poza jednym panem, spotyka samych wspaniałych ludzi, Same pozytywne zbiegi okoliczności. Wszystko momentami nieprawdopodobne.
Ale czego oczekiwać taki gatunek. Nie mamy za dużo myśleć, po prostu się rozerwać w cieniu Koloseum i Zamku Świętego Anioła…
Dla niektórych pewnie plusem będzie dodatek z przepisami(sama mam zamiar kilka wypróbować) mnie osobiście przyciągnęła klimatyczna okładka do tej książki
U mnie właśnie książka dzisiaj skończona, a chrupiące grzanki do sałatki panzanella studzą się w piekarniku ;)
OdpowiedzUsuńWitaj! Mnie również pozycja ta nie zachwyciła, a że jak coś zacznę to czytam do końca, więc ją zmordowałam. Spodziewałam się czegoś lepszego...
OdpowiedzUsuńChwilowo nie działa mój URL (nie mam pojęcia dlaczego) ale jeśli masz ochotę to zapraszam również na mój blog: szatynkaworld.blogspot.com ;-)
Usuń