Stefania Rudecka (Elżbieta Starostecka), będąca guwernantką w domu Michorowskich, ale także i nauczycielką Luci (Lucyna Brusikiewicz) pewnego dnia poznaje młodego i zarazem przystojnego ordynata Waldiego (Leszek Teleszyński), w którym się zakochuje ze wzajemnością. Rozumie jednak, że podział klasowy nie pozwala im na związek. Mimo wszystko Waldemar walczy o Stefcię, nie chce jej stracić. Gdy w dworku wyprawiany jest bal, panna Rudecka przychodzi na niego, jednak nieakceptowana przez wyższe sfery zostaje nazwana "trędowatą", co przyczynia się do tragedii głównej bohaterki... Historia się powtarza, gdyż jak się okazuje babcia Stefci, zakochana w dziadku Waldiego, również musiała zrezygnować z wielkiej miłości...
Symbol kiczu i badziewia. Zarówno książka jak i film przez wielu zaliczane są do chłamu nad chłamami.
Ja jednak gdy tylko mam okazji zasiadam przed ekranem aby oglądać kostiumowe love story. A i książkę na wakacjach powtórzę(np. jak będę dojeżdżała na praktyki).
Parę lat temu gdy oglądnęłam film po raz pierwszy zachwyciła mnie muzyka i aktorka od głównej roli. Uważam, ze Starostecka jest prześliczną kobietą…. Im więcej razy oglądam, tym bardziej drażni mnie teatralność jej gestów, ale uroda i muzyka nadal zniewalają. Pięknie pokazany jest bliski mi pałac w Łańcucie.
Zapewne gdyby autorka zapewniła nam happy end nie oglądałoby się tak miło tego filmu, byłby wówczas zbyt przesłodzony a tak… w miarę wszystko jest i wzruszenie i miłość, piękno i wredota. Zarówno w książce jak i w filmie(chociaż w tej wersji okrojono) lubię parę Rity i hrabiego Trestki. Oboje są wspaniali. Zwłaszcza Piotr Fronczewski, który już lata temu był wspaniałym aktorem, tak jak i Gabriela Kownacka zresztą.
Może i historia stara jak świat. Książe i kopciuszek, ale akurat ta historia podobno oparta jest na faktach. Że Mniszkówna opisała romans o którym słyszała i o którym opowiadano sobie „gdzieś we wsi”.
Być może symbol kiczu, ale ogląda się przewybornie, plejadę aktorów przez duże A, a nie samouków wyrosłych w cieniu serialowych lamp.
Dlatego nie wzdycham ze znudzeniem gdy w TV leci zapowiedź Trędowatej a wręcz przeciwnie
Film widziałam ostatni raz z 5 lat temu, ale jeszcze wczoraj rozmawiałam ze znajomymi w pracy czy nie mają pożyczyć mi książki bo nie czytałam. Teraz koniecznie muszę przeczytać i przypomnieć sobie ekranizacje :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem książki czy aż tak zła jak można się domyślać ? a film ., ma wady i zalety .... rozmarzyłam nie wiem nawet kiedy :)hihi
OdpowiedzUsuń